I stało się słowo Pańskie do Jonasa, syna Amathi, mówiąc:
2 Wstań, a idź do Niniwe, miasta wielkiego a przepowiadaj w niem; bo wstąpiła złość jego przed mię.
3 I wstał Jonas, aby uciekł do Tharsys od oblicza Pańskiego, i zstąpił do Joppen a nalazł okręt, który szedł do Tharsys, i dał najem jego, a wstąpił weń, aby z nimi jechał do Tharsys od oblicza Pańskiego.
4 A Pan posłał wielki wiatr na morze, i powstała niepogoda wielka na morzu, a okręt był w niebezpieczeństwie rozbicia.
5 I zlękli się żeglarze i wołali mężowie do boga swego i wyrzucali naczynia, które były w okręcie, do morza, żeby się ulżył od nich; a Jonasz zszedł wewnątrz w okręt i spał snem twardym.
6 I przystąpił ku niemu sternik i rzekł mu: Co ty tak twardo śpisz? wstań, wzywaj Boga twego, owa snadź rozmyśli się Bóg o nas, a nie zginiemy.
7 I rzekł mąż do towarzysza swego: Chódźcie a rzućmy losy a dowiedzmy się, dlaczego to złe na nas przyszło. I rzucili losy, i padł los na Jonasa.
8 I rzekli do niego: Powiedz nam, dlaczego to złe przyszło na nas? Co za dzieło twoje? która ziemia twoja, i dokąd idziesz, albo z któregoś ty narodu?
9 I rzekł do nich: Hebrejczyk jestem ja, a Pana, Boga niebieskiego, ja się boję, który stworzył morze i suchą.
10 I zlękli się mężowie strachem wielkim i rzekli do niego: Cóżeś to uczynił? (bo się dowiedzieli oni mężowie, że od oblicza Pańskiego uciekał; bo im był powiedział).
11 I rzekli do niego: Cóż ci uczynimy, i uspokoi się morze od nas? bo morze szło a burzyło się.
12 I rzekł do nich: Weźmijcie mię a wrzućcie do morza, a uspokoi się morze od was; bo ja wiem, że dla mnie niepogoda ta wielka przyszła na was.
13 I robili wiosłami mężowie, aby się wrócili do brzegu, a nie mogli; bo morze szło a burzyło się na nie.
14 I wołali do Pana i mówili: Prosimy, Panie! niechaj nie giniemy dla dusze męża tego, a nie daj na nas krwie niewinnéj; bo ty, Panie! uczyniłeś, jakoś raczył.
15 I wzięli Jonasa i wrzucili w morze, i stanęło morze od burzenia swego.
16 I bali się mężowie strachem wielkim Pana i ofiarowali ofiary Panu i ślubowali śluby.
I nagotował Pan rybę wielką, żeby połknęła Jonasa: i był Jonas w brzuchu ryby trzy dni i trzy nocy.[1]
2 I modlił się Jonas do Pana, Boga swego, z brzucha ryby
3 I rzekł: Wołałem z ucisku mego do Pana, i wysłuchał mię, z brzucha piekła wołałem, i wysłuchałeś głos mój.[2]
4 I wrzuciłeś mię w głębokości, w serce morza, i rzeka ogarnęła mię: wszystkie wody twoje i wały nademną przechodziły.
5 A jam mówił: Jestem odrzucony od widzenia oczu twoich: wszakże zasię ujrzę kościół twój święty.
6 Ogarnęły mię wody aż do dusze, przepaść mię otoczyła, morze okryło głowę moję. [3]
7 Do spodku gór zstąpiłem, zawory ziemskie zamknęły mię na wieki, i wywiedziesz z skazy żywot mój, Panie, Boże mój!
8 Gdy była ściśniona we mnie dusza moja, wspominałem na Pana, aby przyszła do ciebie modlitwa moja, do kościoła twego świętego.
9 Którzy strzegą nikczemności próżno, miłosierdzie swoje opuszczają.
10 Ale ja z głosem chwały ofiarować tobie będę: comkolwiek ślubił, oddam za zdrowie Panu.
11 I rzekł Pan rybie, i wyrzuciła Jonasa na suchą.
I stało się słowo Pańskie do Jonasa powtóre, mówiąc:
2 Wstań a idź do Niniwe, miasta wielkiego, a opowiadaj w niem opowiadanie, które Ja mówię do ciebie.
3 I wstał Jonas i poszedł do Niniwe według słowa Pańskiego: (a Niniwe było miasto wielkie, trzy dni chodu.)
4 I począł Jonas wchodzić do miasta, ile mógł ujść dnia jednego, i wołał i rzekł: Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwe będzie wywrócone.
5 I uwierzyli mężowie Niniwitowie w Boga i zapowiedzieli post, a oblekli się w wory, od większego aż do mniejszego. [4]
6 I przyszło słowo do króla Niniwe, i wstał ze stolice swéj, a zrzucił z siebie odzienie swoje i oblekł się w wór a usiadł w popiele.
7 I obwołał i mówił w Niniwe z ust królewskich i książąt jego, rzekąc: Ludzie i bydło i woły i owce niech nic nie ukuszają, i niech im nie dawają jeść, i wody niech nie piją.
8 A niech się okryją worami ludzie i bydło, a niech wołają do Pana mocno, a niech się nawróci mąż od drogi swéj złéj i od nieprawości, która jest w ręku ich.
9 Kto wie, jeźli się nie nawróci a zlituje się Bóg, i wróci się od zapalczywości gniewu swego, i nie zginiemy? [5]
10 I ujrzał Bóg uczynki ich, że się nawrócili od drogi swéj złéj; i zlitował się Bóg nad złem, które był rzekł, że im miał uczynić, i nie uczynił.
I utrapiony jest Jonas utrapieniem wielkiem i rozgniewał się.
2 I modlił się do Pana i rzekł: Proszę, Panie! aza nie to jest słowo moje, gdym jeszcze był w ziemi mojéj? Dlatego uprzedziłem, abych uciekł do Tharsys; bo wiem, żeś ty Bóg łaskawy a miłościwy, cierpliwy i wielkiego miłosierdzia, a odpuszczający złość. [6]
3 A teraz, Panie! weźmij, proszę, duszę moję odemnie; bo mi lepsza jest śmierć niźli żywot.
4 I rzekł Pan : Co mniemasz, dobrze się ty gniewasz?
5 I wyszedł Jonas z miasta i usiadł na wschód słońca miasta, i uczynił tam sobie chłodnik i siedział pod nim w cieniu, ażby ujrzał, coby się działo z miastem.
6 I zgotował Pan Bóg bluszcz i wyrósł nad głową Jonasową, aby był cieniem nad głową jego i zasłaniał go; bo się był upracował, i radował się Jonas z bluszczu weselem wielkiem.
7 I nagotował Bóg robaka, gdy wschodziło zaranie nazajutrz, i zaraził bluszcz, i usechł.
8 A gdy weszło słońce rozkazał Pan wiatrowi ciepłemu i palącemu, i uderzyło słońce na głowę Jonasowę, i znój mu był. I prosił duszy swéj, aby umarł, i rzekł: Lepiéj mi umrzeć, niźli żyć.
9 I rzekł Pan do Jonasa: Co mniemasz, dobrze się ty gniewasz o bluszcz? I rzekł: Dobrze się ja gniewam aż do śmierci.
10 I rzekł Pan: Ty żałujesz bluszczu, na któryś nie robił, aniś uczynił, żeby wzrósł, i ktory za jednę noc urósł i za jednę noc zginął.
11 A Jabych nie miał przepuścić Niniwe, miastu wielkiemu, w którem jest więcéj niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie widzą, co jest między prawicą a lewicą ich, i bydła wiele.