Mąż był w ziemi Hus, imieniem Job, a był to mąż szczery i prosty i bojący się Boga, odstępujący od złego.
2 I urodziło mu się siedm synów a trzy córki.
3 A majętność jego była siedm tysięcy owiec i trzy tysiące wielbłądów, pięćset téż jarzm wołów i pięćset oślic i czeladzi bardzo wiele: i był to mąż wielki między wszystkimi wschodnimi.
4 I chadzali synowie jego i sprawowali uczty wedle domów, każdy dnia swego. I posławszy wzywali trzech sióstr swoich, aby z nimi jadały i piły.
5 A gdy się wkoło obeszły dni biesiady, posyłał do nich Job i poświęcał je, a wstawszy rano, ofiarował całopalenia za każdego z nich. Bo mówił: By snadź nie zgrzeszyli synowie moi a nie błogosławili Bogu w sercach swoich. Tak czynił Job po wszystkie dni.
6 A niektórego dnia, gdy przyszli synowie Boży, aby stali przed Panem, był téż między nimi i szatan.
7 Któremu rzekł Pan: Zkąd idziesz? który odpowiadając rzekł: Zkrążyłem ziemię i schodziłem ją.
8 I rzekł Pan do niego: A baczyłżeś Joba, sługę mego, że mu niemasz na ziemi podobnego, człowiek szczery i prosty a bojący się Boga i odstępujący od złego?
9 Któremu szatan odpowiadając rzekł: Aza się Job darmo Boga boi?
10 Azażeś go ty nie ogrodził i dom jego i wszystkę majętność wokoło zewsząd? błogosławiłeś uczynkom rąk jego, i dobytek jego rozrósł się na ziemi.
11 Ale ściągnij trochę rękę twoję a dotknij wszystkiego, co ma, jeźlić w oczy błogosławić nie będzie.
12 I rzekł Pan do szatana: Oto wszystko, co ma, jest w ręce twojéj: jedno na niego nie ściągaj ręki twéj. I odszedł szatan od oblicza Pańskiego.
13 A gdy dnia jednego synowie i córki jego jedli i pili w domu brata swego pierworodnego,
14 Przybieżał poseł do Joba, któryby powiedział: Woły orały a oślice paszono podle nich,
15 I przypadli Sabejczycy i zabrali wszystko i czeladź mieczem pozabijali, i uszedłem ja sam, abych ci oznajmił.
16 A gdy ten jeszcze mówił, przyszedł drugi i rzekł: Ogień Boży spadł z nieba, i uderzywszy na owce i sługi, spalił je, i wybiegałem się ja sam, abym ci oznajmił.
17 Ale gdy i ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Chaldejczycy uczynili trzy hufy i rzucili się na wielbłądy i zabrali je i pachołki pozabijali mieczem: a tylkom ja sam uciekł, abych ci oznajmił.
18 Jeszcze ten mówił, ali drugi wszedł i rzekł: Gdy synowie twoi i córki jedli i pili wino w domu brata swego pierworodnego,
19 Znagła wiatr gwałtowny przypadł od strony pustynie i zatrząsł czterema węgłami domu, który obaliwszy się przytłukł dzieci twoje, i pomarły, i wybiegałem się ja sam, abych ci oznajmił.
20 Tedy Job wstał i rozdarł szaty swoje, i ogoliwszy głowę, upadłszy na ziemię, pokłonił się,
21 I rzekł: Nagom wyszedł z żywota matki mojéj i nago się tam wrócę: Pan dał, Pan odjął: jako się Panu upodobało, tak się stało: niech będzie imię Pańskie błogosławione. [1]
22 W tem wszystkiem nie zgrzeszył Job usty swemi i nic głupiego nie wyrzekł przeciw Bogu.
I stało się, gdy niektórego dnia przyszli synowie Boży i stali przed Panem, przyszedł téż szatan między nie i stał przed oczyma jego,
2 Że Pan rzekł do szatana: Zkąd idziesz? który odpowiadając rzekł: Zkrążyłem ziemię i schodziłem ją.
3 I rzekł Pan do szatana: A przypatrzyłżeś się słudze memu Jobowi, że mu niemasz podobnego na ziemi, mąż szczery i prosty a bojący się Boga i odstępujący od złego a jeszcze zachowujący niewinność? a tyś mię pobudził przeciw jemu, żebym go trapił bez przyczyny.
4 Któremu szatan odpowiadając rzekł: Skórę za skórę, i wszystko, co ma człowiek, da za duszę swoję.
5 Ale ściągnij rękę twoją a dotknij kości jego i ciała, a tedy ujrzysz, żeć w oczy błogosławić będzie.
6 I rzekł Pan do szatana: Oto w ręce twojéj jest, a wszakóż zachowaj duszę jego.
7 Wyszedłszy tedy szatan od oblicza Pana, zaraził Joba wrzodem bardzo złym od stopy nogi aż do wierzchu głowy jego:
8 Który ropę skorupą oskrobywał, siedząc na gnoju.
9 I rzekła mu żona jego: A jeszczeż trwasz w prostocie twojéj? Błogosław Bogu, a umrzyj.
10 Który rzekł do niéj: Jako jedna z niewiast szalonych rzekłaś. Jeźliśmy przyjęli dobra z ręki Bożéj, złego czemubyśmy przyjmować nie mieli? W tem wszystkiem Job nie zgrzeszył usty swemi.
11 Usłyszawszy tedy trzéj przyjaciele Jobowi wszystko złe, które nań przypadło, przyszli każdy z miejsca swego, Eliphas Themanitczyk i Baldad Suhitczyk i Sophar Naamathczyk; bo się byli zmówili, żeby pospołu przyszedłszy nawiedzili go i cieszyli.
12 A podniósłszy zdaleka oczy swe, nie poznali go i zakrzyknąwszy płakali: a rozdarłszy szaty swe, sypali proch na głowy swe ku niebu.
13 I siedzieli z nim na ziemi siedm dni i siedm nocy, a żaden do niego słowa nie mówił; bo widzieli, że boleść była gwałtowna.
Potem Job otworzył usta swe i złorzeczył dniowi swemu,
2 I mówił:
3 Niech zginie dzień, któregom się urodził, i noc, w którą rzeczono: Począł się człowiek. [2]
4 Dzień on niech się obróci w ciemności, niech się o nim nie pyta Bóg z wysoka, i niech nie będzie oświecon światłością.
5 Niech go zaćmią ciemności i cień śmierci, niech go osiędzie mrok, a niech będzie ogarnion gorzkością.
6 Noc onę ciemny wicher niech osiędzie, niech nie idzie w liczbę dni rocznych i niech nie będzie policzona w miesiącach.
7 Noc ona niech będzie opuściała, ani chwały godna!
8 Niech jéj złorzeczą, którzy złorzeczą dniowi, którzy są gotowi wzruszyć Lewiathan.
9 Niech się zaćmią gwiazdy mrokiem jéj! niechaj czeka światła a nie ogląda, ani wejścia wstawającéj zorze!
10 Iż nie zawarła drzwi żywota, który mię nosił, ani odjęła złego od oczu moich.
11 Czemum w żywocie nie umarł, wyszedłszy z żywota wnet nie zginął?
12 Przecz przyjęty na kolana? Czemu karmiony piersiami?
13 Teraz bowiem śpiąc milczałbym i odpoczywałbym snem moim:
14 Z królmi i radami ziemie, którzy sobie budują pustynie:
15 Albo z książęty, którzy mają złoto i napełniają domy swe śrebrem.
16 Albo jako martwy płód skryty nie byłbych? albo którzy po części nie oglądali światłości?
17 Tam niezbożnicy przestali od trwogi, i tam odpoczynęli spracowani siłą.
18 I niegdy spółem związani bez przykrości nie usłyszeli głosu wycięgacza.
19 Mały i wielki tam są, i niewolnik wolen od pana swego.
20 Precz nędznemu dana jest światłość, a żywot tym, którzy są w gorzkości dusze?
21 Którzy czekają śmierci, a nie przychodzi, jako wykopywający skarb:
22 I bardzo się weselą, gdy najdą grób:
23 Mężowi, którego droga skryta jest, i ogarnął go Bóg ciemnościami.
24 Pierwéj niźli jem, wzdycham, a jako wzbierające wody, tak ryczenie moje.
25 Bo strach, któregom się lękał, przyszedł na mię, a czegom się obawiał, przydało się.
26 Azam mimo się nie puszczał? zażem nie milczał? zażem nie był spokojny? a przyszło na mię zagniewanie.
A odpowiadając Eliphas Themanitczyk rzekł:
2 Jeźli poczniemy mówić do ciebie, podobnoć nie miło będzie: ale umyśloną mowę kto zatrzymać może?
3 Otoś ich wiele uczył i potwierdzałeś ręce spracowane.
4 Chwiejące się umacniały twe mowy, a kolana drżące posilałeś.
5 A teraz przyszła na cię plaga, i ustałeś: dotknęła cię, i strwożyłeś się.
6 Gdzież jest bojaźń twoja, mocność twoja, cierpliwość twoja i doskonałość dróg twoich?
7 Wspomnij proszę cię, kto kiedy niewinny zginął? albo kiedy prości zgładzeni są?
8 I owszem widziałem te, którzy czynią nieprawość i sieją boleści i żną je,
9 Że za dmuchnieniem Bożem zginęli i duchem gniewu jego zniszczeli.
10 Ryk lwi i głos lwice i zęby lwich szczeniąt skruszone są.
11 Tygrys zginął, iż nie miał łupu, i szczenięta lwie rozproszyły się.
12 Ale do mnie rzeczone jest słowo skryte, a jakoby ukradkiem przyjęło ucho moje żyły szeptania jego.
13 W okropności widzenia nocnego, gdy sen na ludzie zwykł przypadać,
14 Zjął mię strach i drżenie, i wszystkie kości moje przestraszone są.
15 A gdy duch szedł przy bytności mojéj, wstały włosy ciała mego.
16 Stanął ktoś, któregom twarzy nie znał, wyobrażenie przed oczyma memi: i słyszałem głos jako wiatru cichego.
17 Aza człowiek Bogu przyrównany będzie usprawiedliwion, albo mąż będzie czystszy niż stworzyciel jego?
18 Oto ci, którzy mu służą, nie są stali, i w Aniołach swoich nalazł nieprawość.
19 Jakóż daleko więcéj ci, którzy mieszkają w domiech glinianych, którzy mają grunt ziemny, będą jako od mola zepsowani.
20 Od poranku aż do wieczora będą wycięci: a iż żaden nie rozumie, na wieki zginą.
21 A którzy zostaną, odjęci będą z nich: pomrą, a nie w mądrości.
Wołajże tedy, jeźli jest kto, być odpowiedział, a obróć się do którego z świętych[3].
2 Zaiste gniew zabija głupiego, a zawiść umarza malutkiego.
3 Jam widział głupiego mocnie wkorzenionego: i wnetem złorzeczył ozdobie jego.
4 Daleko będą synowie jego od zbawienia i starci będą w bramie, i nie będzie, ktoby wyrwał.
5 Którego żniwo głodny zje, a samego porwie zbrojny, a pragnący będą pić bogactwa jego.
6 Nic się na ziemi bez przyczyny nie dzieje, a z ziemie nie wschodzi boleść.
7 Człowiek się rodzi na pracą, a ptak na latanie.
8 Przetóż ja będę prosił Pana a u Boga przełożę mowę moję:
9 Który czyni wielkie rzeczy i nie wybadane i dziwne bez liczby.
10 Który dawa deszcz na ziemię i polewa wodami wszystkie rzeczy.
11 Który pokorne kładzie wysoko, a smętne wywyższa zdrowiem.
12 Który rozprasza myśli złośliwych, aby ręce ich nie mogły dokonać, co były poczęły.
13 Który chwyta mądre w ich chytrości a radę przewrotnych rozsypuje. [4]
14 We dnie wbieżą w ciemności, a jakoby w nocy tak będą macać w południe.
15 Ale zachowa ubogiego od miecza ust ich, od ręki gwałtownika niedostatecznego.
16 I będzie nadzieja ubogiemu, a nieprawość stuli gębę swoję.
17 Błogosławiony człowiek, którego Bóg karze: karania tedy Pańskiego nie odrzucaj.
18 Bo on zrania i leczy: uderza, i ręce jego uzdrowią.
19 W sześciu ucisków wybawi cię, a w siódmym nie tknie cię złe.
20 Wybawi cię od śmierci czasu głodu a na wojnie z ręki miecza.
21 Od bicza języka zakryt będziesz i nie ulękniesz się nieszczęścia, gdy przyjdzie.
22 Będziesz się śmiał w spustoszeniu i w głodzie, i nie będziesz się bał zwierząt ziemskich.
23 Ale z kamieńmi pól przymierze twoje, a bestye ziemne spokojneć będą.
24 I poznasz, że ma pokój przybytek twój, a nawiedzając ozdobę twoję nie zgrzeszysz.
25 Doznasz téż, iż rozliczne będzie nasienie twoje, i potomstwo twe jako ziele ziemie.
26 Wnidziesz w dostatku do grobu, jako wnoszą kopę pszenice czasu swego.
27 Oto jakośmy tego doszli, takci jest: co usłyszawszy umysłem rozbieraj.
A Job odpowiadając, rzekł:
2 Daj, Boże, aby grzechy moje którymich gniew zasłużył, i nędza, którą cierpię, były włożone na wagę:
3 Jako piasek morski ta by się cięższa ukazała: ztądże i słowa moje pełne są boleści.
4 Albowiem strzały Pańskie we mnie są, których gniew wypił ducha mego, a strachy pańskie walczą przeciwko mnie.
5 Izali będzie ryczał leśny osieł, gdy ma trawę? albo wół będzie ryczał, gdy stanie u pełnego żłobu?
6 Albo możeli być jedzona rzecz niesmaczna, która nie jest osolona? albo może kto skosztować, co skosztowane śmierć przynosi?
7 Czego się przedtem dotknąć nie chciała dusza moja, teraz dla ucisku jest pokarmem moim.
8 Ktoby dał, aby się stała prośba moja: a iżby mi Bóg dał, czego oczekawam.
9 A który począł, tenby mię ztarł! rozpuścił rękę swoję i wyciąłby mię!
10 Ażeby mi to było za pociechę, iż trapiąc mię boleścią nie folgował, anim się sprzeciwiał mowom Świętego.
11 Co bowiem za moc moja, żebych wytrwał? albo co za koniec mój, abym cierpliwie się sprawował?
12 Ani moc kamienna moc moja, ni ciało moje jest miedziane.
13 Oto niemasz mnie pomocy we mnie: i powinowaci téż moi odstąpili odemnie.
14 Który odejmuje od przyjaciela swego miłosierdzie, bojaźń Pańską opuszcza.
15 Bracia moi minęli mię, jako potok, który prędko bieży po nizinach.
16 Którzy się boją śronu, przypadnie śnieg na nie.
17 Czasu, którego rozproszeni będą, zaginą: a skoro się zagrzeje, rozpłyną się z miejsca swego.
18 Powikłały się ścieżki kroków ich: będą próżno chodzić i zaginą.
19 Obaczcie ścieżki Thema, drogi Saba, a poczekajcie trochę.
20 Zawstydzili się, iżem miał nadzieję, przyszli téż aż do mnie, a wstydem okryli się.
21 Terazeście przyszli: a teraz widząc skaranie moje boicie się.
22 Azam mówił: Przynieście mi, i z majętności waszéj podarujcie mi?
23 Albo: Wybawcie mię z ręki nieprzyjacielskiéj i z ręki mocarzów wyrwijcie mię?
24 Nauczcie mię, a ja będę milczał: a jeźlim podobno czego nie umiał, nauczcie mię.
25 Czemuście uwłoczyli mowom prawdy, gdyż niemasz żadnego z was, któryby mię mógł strofować?
26 Na łajanie tylko mowę stroicie a na wiatr słowa wypuszczacie.
27 Na sierotę się targacie i staracie się wywrócić przyjaciela waszego.
28 Waszakóż jednak, coście zaczęli, konajcie: nadstawcie ucha a obaczcie, jeźli kłamam.
29 Odpowiedzcie, proszę, bez swaru: a mówiąc to, co jest sprawiedliwo, osądźcie.
30 I nie najdziecie w języku moim nieprawości: ani w ustach moich głupstwo będzie brzmiało.
Bojowanie jest żywot człowieczy na ziemi: a jako dni najemnicze dni jego.
2 Jako niewolnik pragnie cienia, i jako najemnik czeka końca prace swojéj:
3 Takem i ja miał miesiące próżne i nocy pracowite obliczałem sobie.
4 Jeźli zasnę, rzekę: Kiedyż wstanę? I zasię będę czekał wieczora, i będę napełnion boleści aż do mroku.
5 Ciało moje obleczone jest zgniłością i plugastwem prochu: skóra moja zeschła i pomarszczyła się.
6 Dni moje przeminęły prędzéj, niźli tkacz płótno obrzyna, i wytrawione są bez żadnéj nadzieje.
7 Wspomnij, iż żywot mój wiatrem jest: i oko moje nie wróci się, aby widziało dobra.
8 Ani mię ogląda wzrok człowieczy: oczy twoje na mię, a nie będzie mię.
9 Jako niszczeje obłok i przemija, tak, który zstąpi do piekła, nie wynidzie.
10 Ani się wróci więcéj do domu swego, ani go daléj pozna miejsce jego.
11 Przetóż i ja nie zfolguję ustom moim, mówić będę w udręczeniu ducha mego: będę się rozmawiał z gorzkością dusze mojéj.
12 Izażem ja jest morze, albo wieloryb, żeś mię obtoczył ciemnicą?
13 Jeźli rzekę: Pocieszy mię łóżko moje i ulży mi się, gdy będę z sobą mówił na pościeli mojéj:
14 Będziesz mię straszył przez sny i przez widzenia strachem strzęsiesz.
15 A przetóż dusza moja obrała obieszenie, a śmierć kości moje.
16 Zwątpiłem, już więcéj żyć nie będę. Przepuść mi; boć nic nie są dni moje.
17 Cóż jest człowiek, iż go wielmożysz? albo co przykładasz ku niemu serce twoje?
18 Nawiedzasz go rano i natychmiast doświadczasz go.
19 Dokądże mi nie przepuścisz? ani dopuścisz mi, abym przełknął ślinę moję?
20 Zgrzeszyłem, cóż ci uczynię, o stróżu ludzi! czemuś mię postawił przeciwnym tobie, i stałem się ciężek sam sobie?
21 Przecz nie zgładzisz grzechu mego, i czemu nie odejmujesz nieprawości mojéj? oto teraz w prochu zasnę: a jeźli mię rano poszukasz, nie będzie mnie.
A odpowiadając Baldad Suhites, rzekł:
2 I pokądże takowe rzeczy mówić będziesz, a duch rozliczny mowy ust twoich?
3 Aza Bóg podchodzi sąd? albo Wszechmogący wywraca sprawiedliwość?
4 Chociaż synowie twoi zgrzeszyli jemu, i opuścił je w ręce nieprawości ich:
5 Wszakże ty, jeźli rano wstaniesz do Boga, a będziesz się modlił Wszechmocnemu:
6 Jeźli czystym i prostym będziesz chodził, zaraz ocuci ku tobie i spokojne uczyni mieszkanie sprawiedliwości twojéj.
7 Tak dalece iż, jeźli początki twoje były małe, i ostatki twoje rozmnożą się wielce.
8 Pytaj się bowiem starego wieku i dowiaduj się pilnie pamięci ojców.
9 (Wczorajsi bowiem jesteśmy i nie wiemy, że dni nasze na ziemi są jako cień.) [5]
10 A oni cię nauczą, będąć mówić, i z serca swego wypuszczą wymowy.
11 Aza się może zielenić sitowie bez wilgotności? albo rogozie urość bez wody?
12 Gdy jeszcze jest w kwieciu, ani go ręką urwą, przed wszystkiem zielem usycha.
13 Tak drogi wszystkich, którzy zapominają Boga: i nadzieja obłudnika zginie.
14 Nie upodoba mu się głupstwo jego, a jako pajęcza siatka ufanie jego.
15 Będzie się podpierał domu swego, a nie ostoi się: będzie go podpierał, a nie powstanie.
16 Zda się wilgotnym, niźli wznidzie słońce, a na wschodzie jego wynidzie latorosłka jego.
17 Na gromadzie kamienia zagęści się korzenie jego i między kamieńmi mieszkać będzie.
18 Jeźli go pożre z miejsca swego, zaprzy się go i rzecze: Nie znam cię.
19 Albowiem to jest wesele drogi jego, aby zaś z ziemie inni się puścili.
20 Bóg nie odrzuci prostego, ani poda ręki złośnikom.
21 Aż się napełnią śmiechu usta twoje, a wargi twe wykrzykania.
22 Którzy cię mają w nienawiści, obleczeni będą wstydem, i przybytek niezbożnych nie będzie.
Odpowiadając Job, rzekł:
2 Prawdziwie wiem, iż tak jest, a iż nie będzie usprawiedliwion człowiek przyrównany Bogu.
3 Będzieli się z nim chciał spierać, nie będzie mu mógł odpowiedzieć jednego za tysiąc.
4 Mądry jest sercem i mocny siłą: kto się mu sprzeciwił a miał pokój?
5 Który przeniósł góry, a nie wiedzieli ci, które wywrócił w zapalczywości swojéj.
6 Który wzrusza ziemię z miejsca jéj, i słupy jéj wstrzęsają się.
7 Który przykazuje słońcu, i nie wschodzi: i gwiazdy zamyka jako pod pieczęcią.
8 Który rozciąga niebiosa sam i chodzi po wałach morskich.
9 Który czyni wóz niebieski, kosy i baby i gwiazdy południowe.
10 Który działa wielkie rzeczy i nieogarnione i dziwy, którym niemasz liczby.
11 Jeźli przyjdzie do mnie, nie ujrzę go: jeźli odejdzie, nie zrozumiem.
12 Jeźli spyta nagle, któż mu odpowie? albo kto rzec może: Precz tak czynisz?
13 Bóg, którego gniewowi żaden się oprzeć nie może, i pod którym się zginają, którzy noszą okrąg.
14 Jakóż tedy wielki jestem, abych mu odpowiadał a mówił słowy memi z nim?
15 Który, choćbych miał co sprawiedliwego, nie odpowiem: ale sędziego mego prosić będę.
16 A gdy mię wysłucha wzywającego, nie wierzę, żeby słyszał głos mój.
17 W wichrze bowiem zetrze mię i rozmnoży rany moje i bez przyczyny.
18 Nie dopuszcza odpoczynąć duchowi memu i napełnia mię gorzkościami.
19 Jeźli kto pyta o moc, najmocniejszy jest: jeźli o prawość sądu, żaden nie śmie zamną dać świadectwa.
20 Będęli się chciał usprawiedliwić, usta moje potępią mię: jeźli się niewinnym pokażę, dowiedzie, żem nieprawym.
21 Choćbym téż był prostym, tego samego nie będzie wiedzieć dusza moja, i będę sobie tęsknił z żywotem moim.
22 Jedno jest, com mówił: i niewinnego i niezbożnego on zniszcza.
23 Jeźli biczuje, raz niech zabije, a z kaźni niewinnych niech się nie śmieje.
24 Ziemia dana jest w ręce niezbożnika: oblicze sędziów jéj zakrywa. A jeźli nie on jest, któż tedy jest?
25 Dni moje prędsze były niż zawodnik: uciekły a nie widziały dobra.
26 Minęły jako łodzie jabłka niosące, jako orzeł lecący do żeru.
27 Gdy rzekę: Nie będę tak mówił, odmieniam twarz moję, a boleścią dręczon bywam:
28 Obawiałem się wszystkich uczynków moich, wiedząc, że nie przepuszczasz grzeszącemu.
29 A jeźli i tak niezbożny jestem, czemużem próżno pracował?
30 Jeźli omyty będę jako śnieżną wodą, i lśkniałyby się jako najczystsze ręce moje:
31 Przecię w plugastwie omoczysz mię, i będą się mną brzydzić szaty moje.
32 Bo nie człowiekowi, który mnie podobny jest, odpowiadać będę: ani, któryby zarówno zemną u sądu mógł być słuchan.
33 Niemasz, ktoby obudwu mógł karać i położyć rękę swą na obu.
34 Niech odejmie odemnie laskę swoję, a strach jego niech mię nie straszy.
35 Będę mówił a nie będę się go bał; bo bojąc się ani odpowiadać mogę.
Tęskni sobie dusza moja w żywocie moim: puszczę przeciw sobie mowę moję, będę mówił w gorzkości dusze mojéj.
2 Rzeknę Bogu: Nie potępiaj mię: pokaż mi, przecz mię tak sądzisz?
3 Aza się dobrze tobie widzi, żebyś mię potwarzył i ucisnął mię, robotę rąk twoich, a radę niezbożników wspomagał?
4 Aza ty masz oczy cielesne? albo, jako widzi człowiek, i ty widzieć będziesz?
5 Izali jako dni człowiecze dni twoje? a lata twoje są jako czasy ludzkie?
6 Żebyś się miał pytać o nieprawości mojéj, i dowiadować się o grzechu moim?
7 I żebyś wiedział, żem nic niepobożnego nie czynił, gdyż niemasz żadnego, któryby mógł wyrwać z ręki twojéj?
8 Ręce twoje uczyniły mię i utworzyły mię wszystkiego wokoło: a tak mię nagle strącasz?
9 Wspomnij, proszę, że jako błoto uczyniłeś mię i w proch mię obrócisz.
10 Aza nie jako mleko doiłeś mię, a jako ser utworzyłeś mię?
11 Skórą i mięsem oblókłeś mię, kościami i żyłami pospinałeś mię.
12 Żywot i miłosierdzie dałeś mi, a nawiedzenie twoje strzegło ducha mego.
13 Acz to kryjesz w sercu twojem, wszakże wiem, iż wszystko pamiętasz.
14 Jeźlim zgrzeszył, a na godzinę przepuściłeś mi: przeczże mi nie dopuścisz czystym być od nieprawości mojéj?
15 A jeźliż będę niezbożnym, biada mnie jest! a jeźlim sprawiedliwym, nie podniosę głowy, nasycon utrapienia i nędze.
16 I dla pychy jako lwicę ułapisz mnię, a wróciwszy się dziwnie mię męczysz.
17 Wznawiasz przeciwko mnie świadki twoje, i rozmnażasz gniew twój przeciw mnie, a męki walczą na mnie.
18 Czemuś mię wywiódł z żywota? Który bodajbym był zniszczał, żeby mię oko nie widziało!
19 Byłbym, jakobych nie był, z żywota przeniesiony do grobu.
20 Izali trocha dni moich nie skończy się wkrótce? puść mię tedy, że trochę opłaczę boleść moję,
21 Pierwéj niż pójdę, i nie wrócę się, do ziemie ciemnéj i okrytéj mgłą śmierci:
22 Ziemie nędze i ciemności, kędy cień śmierci: i niemasz rządu, ale wieczny strach przebywa.
A odpowiadając Sophar Naamathczyk, rzekł:
2 Czyli, który wiele mówi, nie będzie słuchał? albo mąż wielomowny będzie usprawiedliwiony?
3 Tobie samemu będą milczeć ludzie? a gdy się z innych naśmiejesz, żaden cię nie przegada?
4 Mówiłeś bowiem: Czysta jest mowa moja, i jestem czysty przed oczyma twemi.
5 Ale daj Boże, by z tobą Bóg mówił i otworzył usta swe tobie.
6 Abyć okazał tajemnice mądrości, a iż rozmaity jest zakon jego: abyś zrozumiał, że cię daleko na mniejsze rzeczy wyciąga, niźli zasługuje nieprawość twoja.
7 Podobno ślady Boże ogarniesz? i prawie doskonale Wszechmocnego znajdziesz?
8 Wyższy jest niż niebo, a cóż uczynisz? głębszy niźli piekło, a zkądże poznasz?
9 Dłuższa niźli ziemia miara jego a szersza niż morze.
10 Jeźli wszystko wywróci, albo w jedno ściśnie, kto się mu sprzeciwi?
11 On bowiem zna próżność człowieczą: a widząc nieprawość aza nie baczy?
12 Mąż próżny podnosi się w pychę, a jako źrebię osła leśnego mniema, że się urodził wolnym.
13 A tyś umocnił serce twe i wyciągnąłeś ku niemu ręce twoje.
14 Jeźli nieprawość, która jest w ręce twéj, oddalisz od siebie, a niezostanie niesprawiedliwość w przybytku twoim:
15 Tedy będziesz mógł podnieść oblicze twoje bez zmazy i będziesz stały i nie będziesz się bał.
16 Zapomnisz téż nędze: jako na wody, które upłynęły, wspominać będziesz.
17 A jako jasność południowa wznidzie tobie pod wieczór: a gdy się będziesz mniemał być zniszczonym, wznidziesz jako jutrzenka.
18 I będziesz miał ufanie przełożywszy przed sie nadzieję: a wkopany bezpiecznie spać będziesz.
19 Odpoczywać będziesz, a nie będzie, ktoby cię straszył: i będą prosić oblicza twego mnodzy.
20 A oczy niezbożników ustaną, i ucieczka od nich zginie: a nadzieja ich obrzydliwość dusze.
A Job odpowiadając, rzekł:
2 Toście wy tedy sami ludzi, a z wami umrze mądrość?
3 Téżci ja mam serce jako i wy, anim jest podlejszy niźli wy; bo któż tego niewie, co wy wiecie?
4 Ten, z którego się naśmiewa przyjaciel jego jako ze mnie, będzie wzywał Boga, i wysłuchawa go; naśmiewają się bowiem z prostoty sprawiedliwego. [6]
5 Kaganiec wzgardzony w myślach bogatych nagotowany na czas zamierzony.
6 Pełne są przybytki zbójców, a śmiele Boga wzruszają, gdyż on dał wszystko w ręce ich.
7 Jednak pytaj się bydła i nauczy cię: i ptastwa niebieskiego, i okażeć.
8 Mów do ziemie, a odpowie tobie, i będąć powiadać ryby morskie.
9 Któż nie wie, że to wszystko ręka Pańska uczyniła?
10 W którego ręce dusza wszelkiéj rzeczy żywéj i duch wszelkiego ciała człowieczego.
11 Azaż nie ucho słów rozsądza? a podniebienie smaku jedzącego?
12 W starych jest mądrość, a w długim wieku roztropność.
13 U niego jest mądrość i moc, on ma radę i zrozumienie.
14 Jeźli zepsuje, nikogo niemasz, ktoby zbudował: jeźli człowieka zamknie, niemasz nikogo, coby otworzył. [7]
15 Jeźli zatrzyma wody, wszystko wyschnie: a jeźli je wypuści, wywrócą ziemię.
16 U niego jest moc i mądrość; on zna i zwodzącego i tego, którego zwodzą.
17 Przywodzi poradniki ku głupiemu końcowi, i sędzie ku głupstwu.
18 Pas królewski rozwięzuje i biodra ich powrozem przepasuje.
19 Prowadzi kapłany beze czci a przedniejsze pany podwraca:
20 Odmieniając usta prawdziwych i naukę starych odejmując.
21 Wylewa wzgardę na książęta, tym, którzy byli potłumieni, lżéj czyniąc.
22 Który głębokie rzeczy odkrywa z ciemności i wywodzi na światłość cień śmierci.
23 Który rozmnaża narody i traci je: a wywrócone wcale zaś postanawia.
24 Który odmienia serce książąt ludu ziemie i zwodzi je, że próżno chodzą, gdzie niemasz drogi.
25 Macać będą jako w ciemności a nie w światłości: i uczyni, że będą błądzić jako pijani.
Oto wszystko to widziało oko moje, i słyszało ucho moje, i zrozumiałem każdą rzecz.
2 Wedle wiadomości waszéj i ja wiem: i nie jestem niźli wy podlejszym.
3 A wszakóż do Wszechmocnego mówić będę, chcę się z Bogiem gadać:
4 Pierwéj pokazawszy, żeście wy budownicy kłamstwa i naśladownicy nauk przewrotnych.
5 I byście byli lepiéj milczeli, żeby was było miano za mądre.
6 Słuchajcież tedy strofowania mego a rozsądek ust moich pilnie obaczajcie.
7 Azaż Bóg potrzebuje waszego kłamstwa, żebyście za nim mówili zdrady?
8 Czyli się na osobę jego oglądacie? a miasto Boga sądzić usiłujecie?
9 Albo mu się podobać będzie, któremu nic tajno być nie może? albo będzie oszukan jako człowiek waszemi zdradami?
10 On was strofować będzie; bo się w skrytości oglądacie na osobę jego.
11 Wnet, skoro się ruszy, zatrwoży was, a strach jego przypadnie na was.
12 Pamiątka wasza przypodobiona będzie popiołowi, i obrócą się w błoto szyje wasze.
13 Pomilczcie trochę, że będę mówił, co mi kolwiek na myśl pryjdzie.
14 Czemuż targam ciało swe zębami moimi, a duszę swą noszę w rękach moich?
15 By mię téż zabił, w nim ufać będę: a wszakóż drogi moje przed obliczem jego strofować będę.
16 A on będzie zbawicielem moim; bo nie przyjdzie przed oblicze jego żaden obłudnik.
17 Słuchajcie mowy mojéj, a gadki przyjmujcie w uszy swoje.
18 Jeźli będę sądzon, wiem, że mię najdą sprawiedliwym.
19 Kto jest, coby się dał sądzić zemną? niech przyjdzie: przecz milcząc niszczeję?
20 Dwu tylko rzeczy nie czyń mi, a tedy się przed obliczem twojem nie skryję:
21 Rękę twoję oddal odemnie a strach twój niech mię nie straszy.
22 Wzów mię, a ja odpowiem tobie: albo więc mówić będę, a ty mi odpowiadaj.
23 Jako wiele mam nieprawości i grzechów? złości moje i występki ukaż mi.
24 Przecz kryjesz oblicze twoje, i mniemasz mię być nieprzyjacielem twoim?
25 Przeciw listkowi, który wiatr porywa, pokazujesz moc swoję, źdźbło suche gonisz?
26 Piszesz bowiem przeciwko mnie gorzkości i chcesz mię zniszczyć grzechami młodości mojéj.
27 Włożyłeś w pęto nogi moje i strzegłeś wszystkich ścieżek moich i śladom nóg moich przypatrowałeś się.
28 Który jako zgniła rzecz zniszczeć mam, a jako szata, którą mole jedzą.
Człowiek urodzony z niewiasty, żywiąc przez czas krótki, napełnion bywa wielą nędz.
2 Który wychodzi jako kwiat i skruszony bywa, a ucieka jako cień i nigdy nie trwa w tymże stanie. [8]
3 I masz za godną rzecz na takowego otwarzać oczy twoje i przywodzić go z sobą do sądu.
4 Któż może czystym uczynić, który się począł z nasienia nieczystego? izali nie ty, który sam jesteś? [9]
5 Krótkie są dni człowiecze, liczba miesiąców jego u ciebie jest: zamierzyłeś granice jego, które nie będą mogły być przestąpione.
6 Odstąp malutko od niego, aby odpoczynął: aż przyjdzie pożądany, jako najemnika dzień jego.
7 Drzewo ma nadzieję, jeźli uciete będzie, zaś bywa zielone, a gałązki jego puszczają się.
8 Jeźli się starzeje w ziemi korzeń jego, i w prochu obumrze pień jego:
9 Na zapach wody puści się i rozpuści gałęzie, jako gdy napierwéj było wsadzone.
10 A człowiek, gdy umrze i obnażony i strawiony, proszę, kędy jest?
11 Jako, gdyby wody wyszły z morza, a rzeka ustawszy wyschła:
12 Tak człowiek, gdy umrze, nie powstanie: aż się zetrze niebo, nie ocuci się, ani powstanie ze snu swego.
13 Ktoby mi to dał, abyś mię zakrył w piekle i zataił mię, ażby przeminęła zapalczywość twoja, i naznaczył mi czas, w którymbyś na mię spomniał?
14 Co mniemasz: umarły człowiek znowu żyć będzie? po wszystkie dni, których teraz żołduję, czekam, aż przyjdzie odmienienie moje.
15 Zawołasz mię, a ja odpowiem tobie: dziełowi rąk twoich podasz prawicę.
16 Tyś wprawdzie kroki moje policzył: ale przepuść grzechom moim. [10]
17 Zapieczętowałeś jako w worku przestępstwa moje, aleś uleczył nieprawość moję.
18 Góra upadłszy rozsypuje się, a skała przenosi się z miejsca swego.
19 Wody wydrążają kamienie, a powodzią z nienagła ziemia się psuje: więc téż takież człowieka zatracisz.
20 Umocniłeś go maluczko, aby wiecznie przeminął: odmienisz twarz jego i wypuścisz go.
21 Bądź zacni będą synowie jego, bądź téż niezacni, nie zrozumie.
22 A wszakóż ciało jego póki żyw boleć będzie, a dusza jego nad samym sobą płakać będzie.
A odpowiadając Eliphaz Themańczyk, rzekł:
2 Izali mądry odpowie jakoby na wiatr mówiąc, i napełni gorącością żołądek swój.
3 Strofujesz słowy tego, który nie jest równy tobie, i mówisz, co tobie nie pomaga.
4 Ile z ciebie jest, wypróżniłeś bojaźń i odjąłeś prośby przed Bogiem.
5 Nauczyła bowiem nieprawość twoja usta twoje, i naśladujesz języka bluźniących.
6 Potępią cię usta twoje, a nie ja: i wargi twoje odpowiedzą tobie.
7 Izaliś się ty pierwszy człowiek narodził? i przed pagórkamiś utworzon?
8 Izaliś słyszał radę Bożą, a mądrość jego niższa będzie niźli ty?
9 Cóż umiesz, czegobyśmy nie umieli? co rozumiesz, czegobyśmy nie wiedzieli?
10 I szędziwi i dawni są między nami, daleko starsi niż ojcowie twoi. [11]
11 Aza wielka rzecz jest, aby cię Bóg pocieszył? ale słowa twoje przewrotne tego bronią.
12 Czemuż cię podnosi serce twoje? a jakoby wielkie rzeczy myśląc, zdumiałe masz oczy?
13 Czemu się nadyma przeciw Bogu duch twój, że wypuszczasz z ust twoich takowe mowy?
14 Cóż jest człowiek, żeby miał być niepokalanym, a żeby się ukazał sprawiedliwym, narodzony z niewiasty?
15 Oto między świętymi jego żaden nieodmienny, i niebiosa nie są czyste przed oczyma jego.
16 Jako daleko więcéj obrzydły i niepożyteczny człowiek, który jako wodę pije nieprawość.
17 Okażęć, posłuchaj mię: com widział, toć powiem.
18 Mądrzy wyznawają i nie tają ojców swych.
19 Którym samym dana jest ziemia, a obcy nie przeszedł przez nię.
20 Po wszystkie dni niezbożnik się pyszni, a lat okrucieństwa jego nie jest pewna liczba.
21 Szum strachu zawżdy w uszach jego: a choć jest pokój, on się zawsze zdrady obawia.
22 Nie wierzy, aby się mógł wrócić z ciemności do światła, oglądając się zewsząd na miecz.
23 Gdy się ruszy ku nabyciu chleba, wie, iż nagotowan jest w ręce jego dzień ciemności.
24 Straszyć go będzie frasunek, a ucisk obtoczy go wałem jako króla, który się gotuje ku bitwie.
25 Wyciągnął bowiem na Boga rękę swoję i zmocnił się na Wszechmocnego.
26 Bieżał przeciwko niemu, wyciągnąwszy szyję, i tłustym karkiem uzbroił się.
27 Okryła tłustość twarz jego, a z boków jego sadło wisi.
28 Mieszkał w miastach opuszczałych i w domiech pustych, które się w mogiły obróciły.
29 Nie zbogaci się, ani będzie trwała majętność jego, ani puści w ziemię korzenia swego.
30 Nie wynidzie z ciemności: płomień ususzy gałęzie jego, i zniesion będzie duchem ust jego.
31 Nie będzie wierzył, próżno błędem zmamiony, żeby którą zapłatą miał być odkupiony.
32 Niźli się dni jego wypełnią, zginie, i ręce jego uschną.
33 Zarażone będzie jako winnica w pierwszem kwieciu grono jego, i jako oliwa zrzucająca kwiat swój.
34 Bo zgromadzenie obłudnika niepłodne, i ogień pożre domy tych, którzy radzi biorą dary.
35 Począł boleść i urodził nieprawość, a żywot jego gotuje zdrady. [12]
A odpowiadając Job, rzekł:
2 Słyszałem często rzeczy takowe: cieszyciele przykrzy jesteście wy wszyscy.
3 A będąż mieć koniec słowa wiatrowe? alboć co jest przykro, jeźlibyś mówił?
4 Mogłem i ja podobne wam rzeczy mówić: ale daj Boże, była dusza wasza miasto dusze mojéj.
5 Cieszyłbym i ja was mowami, i kiwałbym głową moją nad wami.
6 Posilałbych was usty swemi i ruszałbym wargami swemi, jakoby folgując wam.
7 Ale cóż mam czynić? Będęli mówił, nie ukoi się boleść moja: a jeźli będę milczał, nie odejdzie odemnie.
8 A teraz ścisnęła mię boleść moja, i wniwecz się obróciły wszystkie członki moje.
9 Marszczki moje świadczą przeciwko mnie, a powstawa fałsz mówiący przeciw twarzy mojéj, sprzeciwiając mi się.
10 Zebrał zapalczywość swą na mię, a grożąc mi zgrzytał na mię zębami swemi: nieprzyjaciel mój straszliwemi oczyma patrzał na mię.
11 Otworzyli na mię usta swoje, a wymawiając bili twarz moję, nasycili się mąk moich.
12 Zamknął mię Bóg u nieprawego, i wydał mię w ręce niezbożnych.
13 Ja, on kiedyś bogaty, znagła starty jestem: ujął mię za szyję, złamał mię i postawił mię sobie jako za cel.
14 Obtoczył mię włoczniami swemi, zranił biodra moje: nie przepuścił i wytoczył na ziemię wnętrzności moje.
15 Posiekł mię raną na ranę, rzucił się na mię jako olbrzym.
16 Uszyłem wór na skórę moję, i okryłem popiołem ciało moje.
17 Oblicze moje spuchnęło od płaczu, a powieki moje zaćmiły się.
18 Tom cierpiał bez nieprawości ręki mojéj, gdyżem miał czyste ku Bogu prośby.
19 Ziemio! nie okrywaj krwie mojéj, i niech w tobie nie najduję miejsca, gdzieby się miało kryć wołanie moje.
20 Albowiem oto w niebie świadek mój: a wiaduk mój na wysokościach.
21 Wielomowni przyjaciele moi: do Boga kropi oko moje.
22 O Boże, daj, tak był sądzon mąż z Bogiem, jako bywa sądzon syn człowieczy z towarzyszem swoim.
23 Bo oto krótkie lata mijają: a idę ścieżką, którą się nie wrócę.
Duch mój umniejszy się: dni moje się skrócą, a tylko mi grób zostaje.
2 Nie zgrzeszyłem, a w gorzkościach mieszka oko moje.
3 Wybaw mię, Panie, i postaw mię wedle siebie: a czyjażkolwiek ręka niech walczy przeciwko mnie.
4 Serce ich oddaliłeś od karności, przetóż nie będą podwyższeni.
5 Łup obiecuje towarzyszom, a oczy synów jego ustaną.
6 Położył mię jako na przypowieść ludzką: i jestem na przykład przed nimi.
7 Zaćmiło się od rozgniewania oko moje: a członki moje jako wniwecz obrociły się.
8 Zdumieją się sprawiedliwi nad tem: a niewinny na obłudnego powstanie.
9 I będzie trzymał sprawiedliwy drogę swoję, a czysty rękoma przyczyni mocy.
10 Wy tedy wszyscy nawróćcie się, i przyjdzie: i nie najdę między wami żadnego mądrego.
11 Dni moje przeminęły, myśli moje rozerwane są, trapiąc serce moje.
12 Noc obróciły w dzień: a po ciemnościach zaś spodziewam się światłości.
13 Jeźli czekać będę, piekło jest domem moim: i w ciemnościach usłałem łóżko moje.
14 Rzekłem zgniłości: Ojcem moim jesteś: matką moją i siostrą moją robakom.
15 Gdzież tedy teraz jest oczekawanie moje? a cierpliwość moję kto obaczywa?
16 Do najgłębszego piekła zstąpią wszystkie rzeczy moje: cóż mniemasz, że wżdy tam będę miał odpoczynienie?
A odpowiadając Baldad Suchitczyk, rzekł:
2 A dokądże słowa miotać będziecie? Wyrozumijcie pierwéj, tóż mówmy.
3 Czemu poczytani jesteśmy jako bydło, i staliśmy się smrodliwymi przed wami?
4 Który tracisz duszę swą w zapalczywości twojéj, aza dla ciebie będzie opuszczona ziemia, i przeniosą się skały z miejsca swego?
5 Aza światło nizbożnego nie zagaśnie: ani się będzie świecił płomień ognia jego?
6 Światłość zaćmi się w przybytku jego i świeca, która nad nim jest, zagaśnie.
7 Ściśnione będą kroki siły jego, a obali go rada jego.
8 Uwikłał bowiem w sieci nogi swoje, a w okach jéj chodzi.
9 Poimana będzie w sidle stopa jego, i rozpali się pragnienie przeciw jemu.
10 Skryta jest w ziemi łapica jego, a samołówka jego na ścieżce.
11 Zewsząd go straszyć będą strachy, i uwichłają nogi jego.
12 Niech się umniejszy od głodu moc jego, zmorzenie niech przypadnie na kości jego.
13 Niechaj pożre piękność skóry jego, niech strawi ramiona jego pierworodna śmierć.
14 Niech wyrwana będzie z przybytku jego ufność jego: a niech po nim depce jako król zginienie.
15 Niech mieszkają w przybytku jego towarzysze onego, który nie jest: niech potrzęsą w przybytku jego siarką.
16 Ze spodku korzenie jego niech uschnie, a z wierzchu niech będzie potarte żniwo jego.
17 Pamiątka jego niechaj zginie z ziemie: a imię jego niech nie będzie wspominane po ulicach. [13]
18 Wypędzi go z światłości do ciemności i z świata go przeniesie.
19 Nie będzie nasienia jego ani pokolenia w ludu jego: ani żadnego szczątku w krainach jego.
20 Nade dniem jego zdumieją się ostatni, a na pierwsze przypadnie strach.
21 Te są tedy przybytki niezbożnego, i to miejsce tego, który nie zna Boga.
A odpowiadając Job, rzekł:
2 Dokądże trapicie duszę moję i przecieracie mię mowami?
3 Oto dziesięćkroć zawstydzacie mię i nie wstydzicie się tłumiąc mię.
4 Bo aczem nie wiedział, zemną będzie niewiadomość moja.
5 Ale wy wspinacie się przeciwko mnie, i strofujecie mię zelżywościami mojemi.
6 Wżdy teraz rozumiejcie, żeć mię Bóg nie równym sądem utrapił i biczami swymi opasał mię.
7 Oto wołać będę cierpiąc gwałt, a żaden nie usłyszy: krzyczeć będę, a niemasz, ktoby sądził.
8 Drogę moję ogrodził, i przejść nie mogę: a na ścieżce mojéj ciemności położył.
9 Złupił mię z sławy mojéj, i zjął koronę z głowy mojéj.
10 Popsował mię zewsząd, i ginę: a jako wyrwanemu drzewu odjął nadzieję moję.
11 Rozgniewała się na mię zapalczywość jego, i tak mię miał jako nieprzyjaciela swego.
12 Pospołu przyszli zbójcy jego i uczynili sobie drogę przez mię i oblegli przybytek mój wkoło.
13 Bracią moją oddalił odemnie, a znajomi moi jako obcy odeszli odemnie.
14 Opuścili mię bliscy moi: a ci, którzy mię znali, zapamiętali mię.
15 Komornicy domu mego i służebnice moje mieli mię jako obce, i byłem w oczach ich jako cudzy.
16 Wołałem sługi mego, a nie odpowiedział, usty własnemi praszałem go.
17 Tchem moim brzydziła się żona moja: i modliłem się synów żywota mego.
18 Głupi téż gardzili mną: a gdym od nich odszedł, uwłaczali mi.
19 Brzydzili się mną niegdy poradnicy moi, i kogom najbardziéj miłował, brzydził się mną.
20 Do skóry mojéj po strawionem ciele przyschła kość moja: a zostały tylko wargi około zębów moich.
21 Zmiłujcie się nademną, zmiłujcie się nademną, aby wżdy wy, przyjaciele moi! boć mię ręka Pańska dotknęła.
22 Czemu mię prześladujecie jako Bóg? i najadacie się mięsa mego?
23 Ktoby mi to dał, aby napisane były mowy moje! ktoby mi to dał, żeby je wyrysowano na księgach:
24 Rylcem żelaznym, i na blasze ołowianéj, albo dłótem wyryto na skale!
25 Wiem bowiem, iż odkupiciel mój żywie, a w dzień ostateczny powstanę z ziemie.
26 I zaś obleczon będę w skórę moję i w ciele mojem oglądam Boga mego.
27 Którego ujrzeć mam ja isty, i oczy moje oglądają, a nie inny: schowana jest ta nadzieja moja w zanadrzu mojem.
28 Czemuż tedy teraz mówicie: Prześladujmy go, a korzeń słowa najdźmy przeciwko niemu?
29 Uciekajcie tedy od oblicza miecza; bo zemściciel nieprawości jest miecz: a wiedzcie, że jest sąd.
I odpowiadając Sophar Naamathczyk rzekł:
2 Dlatego myśli moje rozliczne następują jedna za drugą, a myśl się rozrywa.
3 Nauki, którą mię strofujesz, słuchać będę: a duch wyrozumienia mego odpowie mi.
4 To wiem od początku, odtąd, jako osadzon jest człowiek na ziemi:
5 Że chwała niezbożnych krótka jest, a wesele obłudnika jako mgnienie oka.
6 Jeźli wstąpi aż do nieba pycha jego, a głowa jego tykać się będzie obłoków:
7 Jako gnój na końcu zginie, a którzy nań patrzyli, rzeką: Gdzież jest?
8 Jako sen odlatający znalezion nie będzie: przeminie jako widzenie nocne.
9 Oko, które go widziało, nie ujrzy: ani nań więcéj patrzyć będzie miejsce jego.
10 Synowie jego będą starci ubóstwem: a ręce jego oddadzą mu boleść jego.
11 Kości jego będą napełnione występków młodości jego, i z nim w prochu spać będą.
12 Bo gdy słodka będzie złość w uściech jego, skryje ją pod język swój.
13 Zfolguje jéj i nie opuści jéj, i będzie ją taił w gardle swojem.
14 Chleb jego w żywocie jego obróci się w żółć źmijową wewnątrz.
15 Bogactwa, które pożarł, zwróci, a z brzucha jego Bóg je wyciągnie.
16 Głowę źmijową ssać bedzie: i zabije go język jaszczórczy.
17 (Niech nie ogląda źródeł rzeki, strumieniów miodu i masła.)
18 Będzie karan za wszystko, co działał, a przecię nie zniszczeje, wedlug mnóstwa wynalazków swoich tak téż cierpiéć będzie.
19 Bo łamiąc obnażył ubogie, dom wydarł, a nie budował go.
20 Ani się nasycił brzuch jego: a gdy będzie miał, czego żądał, otrzymać nie będzie mógł. [14]
21 Nie zostało z jadła jego, i przeto nic nie zostanie z dóbr jego.
22 Gdy się nasyci, ściśnion będzie: będzie się pocił, i wszelaka boleść przypadnie nań.
23 Bodaj się natkał brzuch jego, aby nań wypuścił gniew zapalczywości swéj, dżdżył nań wojnę swoję.
24 Będzie uciekał przed bronią żelazną, a wpadnie na łuk miedziany.
25 Wyciągniony i wychodzący z pochew swoich, a błyskający się w gorzkości swojéj: pójdą i przyjdą nań straszliwi.
26 Wszystkie ciemności skryte są w tajnikach jego: pożre go ogień, którego nie podniecają, będzie trapion zostawiony w przybytku swoim.
27 Odkryją niebiosa nieprawości jego, a ziemia powstanie przeciw jemu.
28 Odkryty będzie wynik domu jego, ściągniony będzie w dzień zapalczywości Bożéj.
29 Tenci jest dział człowieka niezbożnego od Boga: i dziedzictwo słów jego od Pana.
A odpowiadając Job, rzekł:
2 Słuchajcie, proszę, mów moich, a czyńcie pokutę.
3 Znoście mię, a ja mówić będę: a po moich słowach, będzieli się zdało, śmiejcie się.
4 Izali przeciwko człowiekowi jest gadanie moje, abych się słusznie smucić nie miał?
5 Patrzcie na mię i zdumiejcie się, a włóżcie palec na usta wasze.
6 I ja, gdy wspomnię, lękam się, a wstrząsa drżenie ciało moje.
7 Przeczże tedy niepobożni żywią, podniesieni są i zmocnieni bogactwy? [15]
8 Nasienie ich trwa przed nimi, bliskich gromada i wnuków przed ich oczyma.
9 Domy ich przespieczne są i spokojne, i niemasz rózgi Bożéj nad nimi.
10 Krowa ich poczęła a nie poroniła: jałowica się ocieliła a płodu swego nie stradała.
11 Wychodzą dziatki ich jako trzody, a maluczkie ich igrając skaczą.
12 Trzymają bęben i arfę i weselą się przy głosie muzyki.
13 Prowadzą w dobrach dni swoje, a we mgnieniu oka do piekła zstępują.
14 Którzy mówili Bogu: Idź precz od nas: i wiadomości dróg twoich nie chcemy.
15 Któż jest Wszechmogący, żebyśmy mu służyli? a co nam pomoże, choćbyśmy się mu modlili? [16]
16 Wszakże iż nie są w ręce ich dobra ich, rada niezbożnych niechaj będzie daleko odemnie.
17 Ilekroć świeca niezbożników zgaśnie, i przyjdzie na nie powódź? i rozdzieli boleści zapalczywości swojéj.
18 Będą jako plewy przed wiatrem: i jako pérz, który wicher rozwiewa.
19 Zachowa synom jego boleść ojcowską: a gdy odda, tedy pozna.
20 Ujrzą oczy jego zabicie swe, a z zapalczywości Wszechmogącego pić będzie.
21 Bo co do niego należy o domie jego po nim, choćby liczba miesiąców jego była na poły ukrócona?
22 Aza Boga będzie kto uczył rozumu, który wysokie sądzi?
23 Ten umiera duży i zdrowy, bogaty i szczęśliwy.
24 Wnętrzności jego są pełne sadła, a kości jego napiły się szpiku.
25 A drugi umiera w gorzkości dusze bez żadnéj majętności.
26 A przecię pospołu w prochu spać będą, a robacy okryją je.
27 Zaiste wiem myśli wasze i wyroki nieprawe przeciwko mnie.
28 Bo mówicie: Gdzie jest dom książęcy, a gdzie przybytki niezbożnych ludzi?
29 Zapytajcie kogóżkolwiek z podróżnych, a doznacie, że on téż to rozumie.
30 Iż na dzień zatracenia chowają złego, a na dzień zapalczywości wiedzion będzie.
31 Któż będzie strofował przed nim drogę jego? a co czynił, kto mu odda?
32 On do grobów wiedzion będzie, a w gromadzie umarłych czuć będzie.
33 Słodki był piaskowi Kocytu: a za sobą wszelkiego człowieka pociągnie, a przed sobą niezliczone.
34 Jakóż tedy cieszycie mię próżno, gdyż wasza odpowiedź pokazała się być przeciwna prawdzie.
A odpowiadając Elipgas Themanitczyk, rzekł:
2 Izali człowiek może być przyrównan Bogu, choćby był nauki doskonałéj?
3 Co za pożytek Bogu jest, jeźli sprawiedliwym będziesz? albo co mu dajesz, jeźli będzie niepokalana droga twoja?
4 Aza bojąc się strofować cię będzie, i przyjdzie z tobą na sąd?
5 A nie dla złości twojéj wielkiéj, i nieskończonych nieprawości twoich?
6 Wziąłeś bowiem zastawę braci twéj bez przyczyny, a nagie odzierałeś z odzienia.
7 Nie podałeś wody spracowanemu, a głodnemu odejmowałeś chleb.
8 W nocy ramienia twego dzierżałeś ziemię, a mocniejszym będąc, otrzymowałeś ją.
9 Wdowy puściłeś próżne, a ramiona sierót podrzuzgotałeś.
10 Przetóż ogarniony jesteś sidłami, i trwoży cię strach nagły.
11 I mniemałeś, żeś nie miał oglądać ciemności, ani uciśnion być gwałtem wód wzbierających.
12 Aza nie myślisz, iż Bóg wyższy jest niż niebo, i nad wierzch gwiazd wywyższa się?
13 I mówisz: A cóż Bóg wie? i jakoby przez mgłę sądzi.
14 Obłoki tajnikiem jego, ani się rzeczom naszym przypatruje: a około zawias niebieskich przechodzi się.
15 Izaliż ścieżki wieków chcesz strzedz, którą deptali mężowie złościwi?
16 Którzy są zniesieni przed swym czasem, a rzeka grunty ich wywróciła.
17 Którzy mówili Bogu: Idź precz od nas: a jakoby nie mógł nic uczynić Wszechmogący, ważyli go.
18 Gdyż on był napełnił domy ich dobrami: których zdanie daleko niech będzie odemnie.
19 Ujrzą sprawiedliwi i weselić się będą, a niewinny będzie im urągał. [17]
20 Aza nie podcięte jest podniesienie ich, a ostatki ich ogień pożarł?
21 Zezwól mu tedy i miéj pokój, a przez to będziesz miał pożytki najlepsze.
22 Przyjmij z ust jego zakon, a połóż mowy jego w sercu twojem.
23 Jeźli się nawrócisz do Wszechmocnego, zbudowan będziesz, i oddalisz nieprawość od przybytku twego.
24 Da za ziemię krzemień, a za krzemień strumienie złote.
25 I będzie Wszechmogący przeciwko nieprzyjaciołom twoim: i śrebra nagromadzą tobie.
26 Tedy w Wszechmocnym rozkoszami opływać będziesz i podniesiesz ku Bogu oblicze twoje.
27 Będziesz go prosił, i wysłucha cię: i śluby twoje oddasz.
28 Postanowisz rzecz, i stanie się tobie: a po drogach twoich będzie świecić światłość.
29 Bo kto się poniży, będzie w sławie: a kto spuści oczy, ten zbawion będzie. [18]
30 Niewinny zbawion będzie, a zbawion będzie w czystości rąk swoich.
A odpowiadając Job, rzekł:
2 Teraz téż w gorzkości jest mowa moja, i ręka karania mego ociężała nad wzdychanie moje.
3 Ktoby mi dał, abych poznał i nalazł go i przyszedł aż do stolice jego!
4 Przełożę przed nim sąd, a usta moje napełnię łajaniem.
5 Abych się dowiedział słów, któreby mi odpowiedział, i wyrozumiał, co mi będzie mówił.
6 Nie chcę, aby się zemną spierał wielką mocą, ani żeby mię przytłoczył ciężkością wielkości swéj.
7 Niech przełoży sprawiedliwość przeciwko mnie, a sąd mój niech dójdzie do zwycięstwa.
8 Pójdęli na wschód słońca, nie widać go: jeźli na zachód, nie zrozumiem go.
9 Jeźli w lewo, cóż uczynię? nie uchwycę go: jeźli się obrócę w prawo, nie ujrzę go.
10 A on lepak wie drogę moję, i doświadczył mię jako złota, które przez ogień przechodzi.
11 Za śladem jego szła noga moja: strzegłem drogi jego i nie zstępowałem z niéj.
12 Od przykazania ust jego nie odstępowałem: a w zanadrzu mojem skryłem słowa ust jego.
13 Sam on bowiem jest, a żaden nie może odwrócić myśli jego: a dusza jego, czegokolwiek chciała, to czynił.
14 Ody wypełni nademną wolą swoję, i wiele innych rzeczy takowych ma pogotowiu.
15 I dlategom zatrwożon jest od oblicza jego, a patrząc nań jestem zjęty bojaźnią.
16 Bóg zmiękczył serce moje: a Wszechmogący zatrwożył mną.
17 Bom nie zginął dla nadchodzących ciemności, ani zakrył mrok oblicza mego.
Od Wszechmocnego nie są zakryte czasy: a którzy go znają, nie wiedzą dni jego.
2 Jedni granice przenieśli, rozebrali trzody i paśli je.
3 Osła sierót zagnali i wzięli w zastawie wołu wdowy.
4 Wywrócili drogę ubogich i ucisnęli spółem ciche ziemie.
5 Drudzy jako dzicy osłowie na puszczy wychodzą na dzieło swoje: czując na łup, gotują chleb dzieciom.
6 Rolą nie swoję pożynają: a winnicę tego, którego gwałtem ucisnęli, obierają.
7 Ludzie nagie wypuszczają, wziąwszy szaty, którzy nie mają odzieży na zimnie:
8 Których dżdże górne polewają: a nie mając okrycia obłapiają kamienie.
9 Gwałt uczynili odzierając sieroty, a ubogie pospólstwo złupili.
10 Nagim i bez odzienia chodzącym i łaknącym wzięli kłosy.
11 Między kopami ich południowali, którzy wytłoczywszy prasy pragną.
12 Męże z miast do płaczu przywiedli, i dusza zranionych krzyczała, a Bóg nie puści bez karania.
13 Oni byli przeciwni światłości, nie wiedzieli dróg jéj, ani się wrócili ścieżkami jéj.
14 Co najraniéj wstawa mężobójca, zabija nędznego i ubogiego: a w nocy będzie jako złodziéj.
15 Oko cudzołożnika strzeże ciemności, mówiąc: Nie ujrzy mię oko: i zakryje oblicze swoje.
16 Podkopywa w ciemności domy, jako się byli za dnia zmówili, i nie znali światła.
17 Jeźli się prędko pokaże zorza, mają ją za cień śmierci: i tak w ciemności jako w jasności chodzą.
18 Lekczejszy jest niż wierzch wody: niech będzie przeklęta część jego na ziemi, i niech nie chodzi po drodze winnic.
19 Niech przejdzie do wielkiego gorąca z wód śnieżnych, a grzech jego aż do piekła.
20 Niech go zapamięta miłosierdzie: słodkość jego robacy: niech nie będzie w spominaniu: ale niech skruszon będzie jako drzewo nieużyteczne.
21 Albowiem spasł niepłodną, która nie rodzi, a wdowie dobrze nie czynił.
22 Ściągnął mocne w mocy swojéj: a gdy wstanie, nie będzie wierzył żywotowi swemu.
23 Dał mu Bóg miejsce do pokuty[19], a on go źle używa na pychę: a oczy jego są na drogach jego. [20]
24 Podniesieni są na chwilę, a nie ostoją się: i poniżeni będą jako wszystkie rzeczy, i będą zniesieni, a jako wierzchy kłosów starci będą.
25 Co jeźliż tak nie jest, któż może na mię dowieść, żebym skłamał, i położyć przed Bogiem słowa moje?
A odpowiadając Baldad Suchytczyk, rzekł:
2 Moc i strach u onego jest, który czyni zgodę na wysokościach swoich.
3 Izali jest liczba żołnierzów jego? i nad kim nie wznidzie światło jego?
4 Izali usprawiedliwion być może człowiek przyrównany Bogu? albo się czystym okazać urodzony z niewiasty?
5 Oto i księżyc nie świeci, i gwiazdy nie są czyste przed oczyma jego.
6 Jako daleko więcéj człowiek, zgniłość, i syn człowieczy robak?
A odpowiadając Job, rzekł:
2 Czyimżeś pomocnikiem? aza nie słabego? i podpierasz ramię tego, który nie jest mocny?
3 Komuś dał radę? podobno onemu, który nie ma mądrości, a roztropność swą okazałeś wielką.
4 Jakoś chciał uczynić? aza nie onego, który ucznynił tchnienie.
5 Oto olbrzymowie wzdychają pod wodami i ci, którzy mieszkają z nimi.
6 Nagie jest piekło przed nim, i niemasz żadnéj nakrywki u zatracenia.
7 Który rozciąga północny kraj na próżnem miejscu, i zawiesza ziemię na niczem.
8 Który zawięzuje wody w obłokach swoich, aby zaraz nie wypadły nadół.
9 Który trzyma twarz stolice swéj, a rozciąga nad nią mgłę swoję.
10 Obtoczył granice wodom, aż się skończą światło i ciemności.
11 Słupy niebieskie trzęsą się i lękają się na kinienie jego.
12 Mocą jego nagle się morza zebrały, a roztropność jego poraziła hardego.
13 Duch jego przystroił niebiosa, a za sprawą ręki jego, wywiedzion jest wąż zawiły.
14 Oto, to po części mówiło się z dróg jego: a gdyżeśmy ledwie małą kroplę mowy jego słyszeli, któż będzie mógł patrzyć na grom wielkości jego?
Przydał téż Job, wziąwszy przypowieść swą i rzekł:
2 Żywie Bóg, który odjął sąd mój, i Wszechmocny, który do gorzkości przywiódł duszę moję:
3 Że póki staje tchu we mnie, i ducha Bożego w nozdrzach moich:
4 Nie będą mówić usta moje nieprawość, ani język mój będzie rozmyślał kłamstwo.
5 Nie daj tego Boże, abych was miał za sprawiedliwe: aż ustanę, nie odstąpię od niewinności mojéj.
6 Usprawiedliwienia mego, któregom się jął trzymać, nie puszczę się; bo mię niewinuje serce moje we wszystkim żywocie moim.
7 Nieprzyjaciel mój niech będzie jako niezbożnik: a sprzeciwnik mój jako złośnik.
8 Co bowiem za nadzieja jest obłudnika, jeźli łakomie wydziera, a Bóg nie wybawia duszę jego.
9 Izali Bóg usłyszy wołanie jego, gdy nań przyjdzie ucisk?
10 Albo się będzie mógł w Wszechmocnym kochać i wzywać Boga na każdy czas?
11 Nauczę was przez rękę Bożą, co ma Wszechmocny, i nie zataję.
12 Oto wy wszyscy wiecie, a czemuż bez przyczyny mówicie próżne rzeczy?
13 Ta jest część człowieka niezbożnego u Boga, i dziedzictwo gwałtowników, które od Wszechmocnego wezmą.
14 Jeźli się rozmnożą synowie jego, pod mieczem będą: a wnukowie jego nie najedzą się chleba.
15 Którzy zostaną z niego, będą pogrzebieni w zatraceniu, a wdowy jego płakać nie będą.
16 Choćby nanosił śrebra jako ziemie, i szat nasprawował jako błota:
17 Nasprawujeć wprawdzie, ale sprawiedliwy obłóczyć się w nie będzie: a niewinny śrebro dzielić będzie.
18 Zbudował dom swój jako mól, i jako stróż kuczkę uczynił.
19 Bogaty gdy zaśnie, nic z sobą nie weźmie; otworzy oczy swe, a nic nie najdzie. [21]
20 Ujmie go niedostatek jako woda, w nocy przypadnie nań burza.
21 Pochwyci go wiatr parzący i zniesie: i jako wicher porwie go z miejsca swego.
22 I spuści nań i nie przepuści: z ręki jego uciekając uciekać będzie.
23 Sciśnie nad nim ręce swoje, i będzie kszykał nad nim, patrząc na miejsce jego.
Ma śrebro początki żył swoich: i złoto ma miejsce, gdzie je spuszczają.
2 Żelazo z ziemie biorą: a kamień od gorącości rozpuszczony w miedź się obraca.
3 Zamierzył czas ciemnościom i koniec wszech rzeczy on upatruje, kamień téż mroku i cień śmierci.
4 Rozdziela strumień od ludu pielgrzymującego, tych, których zapomniała noga niedostatecznego człowieka i bezdrożnych.
5 Ziemia, z któréj się rodził chleb na swem miejscu, od ognia podwrócona jest.
6 Miejsce Saphiru kamienie jego, a bryły jego złoto.
7 Ścieżki ptak nie widział, ani na nie pojrzało oko sępowe.
8 Nie deptali jéj synowie kramarscy, ani przeszła po niéj lwica.
9 Na krzemień ściągnął rękę swoję, wywrócił z korzenia góry.
10 W skałach wykonał strumienie, i wszelką rzecz drogą widziało oko jego.
11 Głębokości téż rzek wybadał i rzeczy tajemne na światłość wywiódł.
12 A mądrość gdzie bywa naleziona? i które jest miejsce rozumu?
13 Nie wie człowiek ceny jéj, ani bywa naleziona w ziemi rozkosznie żyjących.
14 Otchłań mówi: Niemasz jéj we mnie: a morze powiada: Niemasz jéj zemną.
15 Nie dadzą złota szczerego za nię, ani odważą śrebra za odmianę jéj.
16 Nie będzie porównana z nakrapianemi farbami Indyjskiemi, ani z kamieniem Sardonychem najdroższym, albo z Saphirem.
17 Nie zrówna z nią złoto ani kryształ, ani będą zamienione za nię naczynia złote.
18 Wysokie i wyniosłe rzeczy nie będą spomienione ku przyrównaniu jéj: ale wyciągana bywa mądrość z skrytości.
19 Nie zrówna z nią Topazyusz z Ethyopii, ani jéj przyrównają do najczystszéj farby.
20 Zkądże tedy mądrość pochodzi? i które jest miejsce rozumu?
21 Skryta jest od oczu wszystkich żywiących: ptacy téż niebiescy nie wiedzą o niéj.
22 Zatracenie i śmierć rzekły: Uszyma naszemi słyszeliśmy sławę jéj.
23 Bóg rozumie drogę jéj i on wie miejsce jéj.
24 On bowiem widzi kraje świata i na wszystko, co jest pod niebem, patrzy.
25 Który uczynił wiatrom wagę i wody zawiesił pod miarą.
26 Gdy stanowił dżdżom prawa i drogę nawałnościom szumiącym:
27 Tedy ją widział i opowiedział i nagotował i wyśladował.
28 I rzekł człowiekowi: Oto bojaźń Pańska, ta jest mądrość, a warować się złego, rozum.
Przydał téż Job, biorąc przypowieść swą, i rzekł:
2 Ktoby mi to dał, abych był wedle dawnych miesiąców, wedle dni, których mię Bóg strzegł!
3 Gdy świeciła świeca jego nad głową moją, a przy świetle jego chodziłem w ciemności:
4 Jakom był za dni młodości mojéj, gdy potajemnie Bóg był w przybytku moim:
5 Gdy Wszechmocny był ze mną, a około mnie dzieci moje:
6 Gdym umywał nogi moje masłem, a skała wylewała mi źródła oliwy:
7 Gdym wychodził do bramy miejskiéj, a na ulicy gotowano mi stolicę.
8 Widzieli mię młodzieńcy i kryli się, a starcy powstawszy, stali.
9 Książęta przestawali mówić i kładły palec na usta swoje.
10 Przełożeni głos swój hamowali, a język ich przylegał do ich podniebienia.
11 Ucho słuchające błogosławiło mię, a oko widzące świadectwo mi dawało.
12 Przeto żem wybawił ubogiego krzyczącego i sierotę, która nie miała pomocnika.
13 Błogosławieństwo tego, który miał zginąć, na mię przychodziło, a serce wdowy cieszyłem.
14 Obłóczyłem się w sprawiedliwość: i przyodziewałem się jako szatą i koroną sądem moim.
15 Byłem okiem ślepemu, a nogą chromemu.
16 Byłem ojcem ubogich: a sprawy, któréjem nie wiedział, pilniem się wywiadował.
17 Kruszyłem szczeki przewrotnika, a z zębów jego wydzierałem korzyść.
18 I mówiłem: W gniazdku mojem umrę, a jako palma rozmnożę dni.
19 Korzeń mój otworzon jest podle wody, a rosa będzie trwać w żęciu mojem.
20 Sława moja zawżdy się odnawiać będzie, a łuk mój w ręce mojéj będzie się poprawiał.
21 Którzy mnie słuchali, czekali wyroku, a pilnie słuchając, milczeli na radę moję.
22 Nie śmieli nic przydawać do słów moich: i na nie kropiła wymowa moja.
23 Oczekawali mię jako deszczu a usta swe otwarzali jako na deszcz późny.
24 Jeźlim kiedy się uśmiechał do nich, nie wierzyli: a światłość twarzy mojéj nie padała na ziemię.
25 Jeźlim chciał iść do nich, siadałem pierwszy: a chociem siedział jako król wokoło stojących w wojsku, byłem przecię pocieszycielem smutnych.
A teraz śmieją się ze mnie młodsi w leciech, których ojców nie rozumiałem godnych kłaść ze psy trzody mojéj:
2 Których moc rąk u mnie za nic nie była, i zdali się samego żywota być niegodni:
3 Od niedostatku i od głodu niepłodni, którzy gryźli na puszczy, zabrudzeni od nędze i mizeryi.
4 I jadali chwast i skóry drzew, i korzenie jałowcowe było ich pokarmem.
5 Którzy na dolinach to porywając, gdy co naleźli, do niego z wołaniem bieżeli.
6 W pustych łożach potoków mieszkali i w jamach ziemnych, albo na drzastwie.
7 Którzy między takowymi się weselili, i pod cierniem być za rozkosz sobie mieli.
8 Synowie głupich i podłych i na ziemi zgoła się nie ukazujący.
9 Teraz obróciłem się w piosnkę ich i stałem się im przypowieścią.
10 Brzydzą się mną a daleko odemnie uciekają i nie wstydzą się plwać na oblicze moje.
11 Sajdak bowiem swój otworzył i utrapił mię i włożył wędzidło w usta moje.
12 Po prawéj stronie wschodu powstały wnet nędze moje: podwrócili nogi moje i ścisnęli jako wałmi ścieżkami swemi.
13 Rozkopali drogi moje, zasadzki na mię czynili i przemogli, a nie był, ktoby dał pomoc.
14 Jakoby przebiwszy mur i otworzywszy drzwi, przypadli na mię i stoczyli się na nędze moje.
15 Wniwecz jestem obrócony: odjąłeś jako wiatr pożądanie moje, i jako obłok przeminęło zdrowie moje.
16 A teraz we mnie samym więdnie dusza moja, i opanowały mię dni utrapienia.
17 W nocy wiercą boleści kość moję: a ci, którzy mię jedzą, nie śpią.
18 Od mnóstwa ich kazi się odzienie moje, i jako obojczykiem szaty opasali mię.
19 Jestem przyrównan błotu i stałem się podobnym perzowi i popiołowi.
20 Wołam do ciebie, a nie wysłuchawasz mię: stoję, a nie patrzysz na mię.
21 Odmieniłeś mi się w okrutnego a w twardości ręki twojéj sprzeciwiasz mi się.
22 Podniósłeś mię i jako na wietrze postawiwszy, uderzyłeś mię duże o ziemię.
23 Wiem, że mię podasz śmierci, gdzie jest postanowiony dom wszelkiemu żywiącemu.
24 Wszakóż nie ku wyniszczeniu ich ściągasz rękę twoje, a jeźli upadną, sam zbawisz.
25 Płakałem kiedyś nad onym, który był utrapiony, i użaliła się dusza moja ubogiemu.
26 Czekałem dobra, a przyszło na mię złe: czekałem światłości, i wypadły ciemności.
27 Wnętrzności moje wezwrzały bez żadnego odpoczynku, ubieżały mię dni utrapienia.
28 Chodziłem żałośny bez zapalczywości, powstawszy w gromadzie wołałem.
29 Byłem bratem smoków i towarzyszem strusiów.
30 Zczerniała skóra moja na mnie, i kości moje wyschły od upalenia.
31 Arfa moja obróciła się w żałobę, i organy moje w głos płaczących.
Uczyniłem przymierze z oczyma swemi, abych ani pomyślał o pannie.
2 Bo coby za część we mnie miał Bóg z wierzchu, a dziedzictwo Wszechmocny z wysokości?
3 Azaż nie jest zatracenie złośnikowi, a oddalenie czyniącym niesprawiedliwość?
4 Azaż on nie upatruje dróg moich? i nie liczy wszystkich kroków moich?
5 Jeźliżem chodził w marności, i kwapiła się na zdradę noga moja:
6 Niech mię zważy na wadze sprawiedliwy, i niechaj Bóg pozna prostotę moję.
7 Jeźliż krok mój ustąpił z drogi, i jeźli za oczyma memi chodziło serce moje, i jeźli do rąk moich przylgnęła zmaza:
8 Niechaj sieję, a inszy niechaj je, a naród mój niech będzie wykorzeniony.
9 Jeźli jest zwiedzione serce moje dla niewiasty, i jeźlim był na zdradzie u drzwi przyjaciela mego:
10 Niech będzie żona moja nierządnicą innego, i niech się inni nad nią schylają.
11 Albowiem to jest wielki grzech i nieprawość największa.
12 Jest ogień aż do zguby pożerający i wszystkie rodzaje wykorzeniający.
13 Jeźlim zbraniał się dać sądzić z sługą moim albo z służebnicą, gdy się prawowali zemną:
14 (Bo cobym czynił, gdy Bóg na sąd powstanie? a gdy spyta, co mu odpowiem?
15 Azaż nie w żywocie uczynił mię, który i onego sprawił i utworzył mię w żywocie jeden?)
16 Jeźlim odmówił ubogim, czego chcieli, i oczom wdowinym kazałem czekać:
17 Jeźlim jadał sztukę moję sam, a nie jadła sierota z niéj:
18 (Bo od dzieciństwa, mego rosło ze mną użalenie, i z żywota matki mojéj wyszło ze mną.)
19 Jeźlim gardził ginącym przeto, że nie miał suknie, i ubogim bez odzienia:
20 Jeźli mi nie błogosławiły boki jego, i od wełny owiec moich zagrzał się:
21 Jeźlim podniósł na sierotę rękę moję, chociam widział, żem był wyższym w bramie:
22 Niech odpadnie ramię moje od stawu swego, a ręka moja niech się połamie z kościami swemi.
23 Zawsze bowiem jako wołów nadętych nademną bałem się Boga i nie mogłem znosić ciężaru jego.
24 Jeźlim rozumiał złoto być siłą moją, a szczeremu złotu rzekłem: Ufanie moje:
25 Jeźlim się kochał dla wiela bogactw moich, a że bardzo wiele nalazła ręka moja:
26 Jeźlim widział słońce, gdy się świeciło, i księżyc jasno idący:
27 I radowało się w tajemności serce moje, i całowałem rękę moję usty memi:
28 To jest nieprawość największa i zaprzenie przeciw Bogu najwyższemu.
29 Jeźlim się radował z upadku tego, który mię nienawidział, i weseliłem się, że go nieszczęście potkało:
30 (Bom nie wydawał ku grzeszeniu gardła mego, abym żądał przeklinając duszę jego.
31 Jeźli nie mówili mężowie przybytku mego: Ktoby dał z mięsa jego, abyśmy się nasycili?
32 Przed domem nie stał przychodzień, drzwi moje podróżnemu otworzone były.)
33 Jeźlim zakrywał grzech mój jako człowiek i kryłem w zanadrzu mojem nieprawość moję:
34 Jeźlim się ulękł zgraje wielkiéj, i ustraszyła mię wzgarda bliskich: a nie raczejm milczał, anim wychodził ze drzwi:
35 Ktoby mi dał słuchacza, aby żądzą moję słyszał Wszechmogący, a księgi napisał ten, który sądzi!
36 Abych je nosił na ramieniu swojem a włożył je na się jako wieniec.
37 Na każdym kroku moim będę je czytał i jako książęciu będę je ofiarował.
38 Jeźli przeciwko mnie ziemia moja woła, a z nią zagony jéj płaczą:
39 Jeźlim owoce jéj jadł bez pieniędzy i trapiłem duszę oraczów jéj:
40 Miasto pszenice niech mi się rodzi oset, a miasto jęczmienia ciernie.
Skończyły się słowa Jobowe.
I zaniechali ci trzej mężowie odpowiadać Jobowi, że się sobie zdał być sprawiedliwym.
2 I obruszył się i rozgniewał się bardzo Eliu, syn Barachel, Buzytczyk, z rodu Ram: a rozgniewał się na Joba, przeto że się sprawiedliwym być powiadał przed Bogiem.
3 A na przyjacioły jego rozgniewał się dlatego, że nie naleźli słusznéj odpowiedzi, ale tylko potępiali Joba.
4 A tak Eliu oczekawał Joba mówiącego, przeto iż starsi byli, którzy mówili.
5 A gdy obaczył, że trzéj odpowiedzieć nie mogli, rozgniewał się bardzo.
6 I odpowiadając Eliu, syn Barachel, Buzytczyk, rzekł: Jestem młodszy laty, a wyście starsi, przeto zwiesiwszy głowę wstydziłem się, oznajmić wam zdania mego.
7 Bom się spodziewał, że dłuższy wiek mówi, a mnóstwo lat naucza mądrości.
8 Ale, jako widzę, duch jest w ludziach, a natchnienie Wwzechmocnego daje rozum.
9 Nie są mądrzy długowieczni, ani starsi rozumieją sądu.
10 Przetóż będę mówił: Słuchajcie mię, okażę wam ja téż mądrość swoję.
11 Czekałem bowiem mów waszych, słuchałem roztropność waszę, pókiście się spierali mówami.
12 A pókim rozumiał, żeście co mówili, uwazałem: ale jako widzę, niemasz, ktoby mógł strofować Joba, i ktoby z was odpowiedział na słowa jego.
13 Byście snadź nie rzekli: Naleźliśmy mądrość: Bóg go porzucił, nie człowiek.
14 Nic mi nie mówił, a ja nie według mów waszych będę mu odpowiadał.
15 Zlękli się, ani więcéj nie odpowiadali i odjęli od siebie wymowy.
16 Gdyżem tedy czekał, a nie mówili, stanęli, a więcéj nie odpowiadali:
17 Odpowiem ja téż część moję i ukażę umiejętność moję.
18 Bom jest pełen słów, i ściska mię duch żywota mego.
19 Oto brzuch mój jako moszcz bez oddechu, który łagwice nowe rozsadza.
20 Będę mówił, a wytchnę malutko: otworzę wargi moje i odpowiem.
21 Nie będę miał względu na osobę męża, a Boga z człowiekiem równać nie będę.
22 Bo niewiem, jako długo trwać będę, a jeźli mię w rychle weźmie Stworzyciel mój.
Słuchaj tedy, Jobie, wymów moich, a przyjmij do uszu wszystkie mowy moje.
2 Otom otworzył usta moje, niech mówi język mój w podniebieniu mojem.
3 Z szczerego serca mego mowy moje, a czyste zdanie wargi moje mówić będą.
4 Duch Boży uczynił mię, i natchnienie Wszechmocnego ożywiło mię.
5 Możeszli, odpowiedz mi: a stań przeciwko twarzy mojéj.
6 Oto i mnie jako i ciebie Bóg uczynił, i z tegoż błota jam téż jest utworzon.
7 Wszakże dziw mój niechaj cię nie straszy, a wymowa moja niech ci nie będzie ciężka.
8 Mówiłeś tedy w uszy moje, i słyszałem głos słów twoich.
9 Jestem ja czysty i bez grzechu, niepokalany, i niemasz we mnie nieprawości.
10 Iż wynalazł na mię żałoby, przetóż miał mię za nieprzyjaciela sobie.
11 Wsadził w pęta nogi moje, przestrzegał wszystkich ścieżek moich.
12 To tedy jest, w czemeś nie jest usprawiedliwiony: odpowiem ci, że większy jest Bóg niźli człowiek.
13 Spierasz się przeciwko niemu, żeć nie na wszystkie słowa odpowiedział?
14 Raz ci mówi Bóg, a drugi raz tegoż nie powtarza.
15 Przez sen w widzeniu nocnem, gdy przypada twardy sen na ludzie, i śpią na łóżku:
16 Tedy otwarza uszy mężów a ćwicząc je naucza karności.
17 Aby odwiódł człowieka od tego, co czyni, i wybawił go od pychy.
18 Wyrywając duszę jego od skażenia, a żywot jego, aby nie przyszedł na miecz.
19 Karze téż boleścią na łożu, i wszystkie kości jego wysusza.
20 Brzydki mu się staje w żywocie jego chleb: i duszy jego jadło pierwéj pożądane.
21 Wyschnie ciało jego, i kości, które okryte były, odkryją się.
22 Przybliżyła się ku skażeniu dusza jego, a żywot jego do śmiertelnych.
23 Będzieli zań Anioł mówił jeden z tysięcy, aby opowiedział człowieczą sprawiedliwość:
24 Zmiłuje się nad nim i rzecze: Wyhaw[22] go, aby nie zstąpił do skażenia: nalazłem, w czem mu mam być miłościw.
25 Wyniszczało ciało jego od karania: niech się wróci do dni młodzieństwa swego.
26 Będzie się modlił Bogu i ubłagany mu będzie: i ogląda oblicze jego z weselem i odda człowiekowi sprawiedliwość jego.
27 Wejrzy na ludzie i rzecze: Zgrzeszyłem i prawdziwiem wykroczył, a jakom był godzien, nie odniosłem.
28 Wybawił duszę swoję, aby nie szła na zatracenie, ale żywiąc światłość widziała.
29 Oto wszystko to Bóg sprawuje po trzykroć na każdym.
30 Aby odwiódł dusze ich od skażenia, a oświecił światłością żywiących.
31 Obaczże, Jobie! a słuchaj mię: a milcz, gdy ja mówię.
32 A jeźli masz co mówić, odpowiedz mi: mów; bo chcę, abyś się okazał sprawiedliwym.
33 Ale jeźli nie masz, słuchajże mię. Milcz, a nauczę cię mądrości.
Rozprawując tedy Eliu, téż i to mówił:
2 Słuchajcie, mądrzy, słów moich, a nauczeni posłuchajcie mię;
3 Ucho bowiem słów doświadcza, a gardło smakowaniem jadło rozeznawa.
4 Sąd obierzmy sobie a obaczmy między sobą, co jest lepszego.
5 Iż Job mówił: Jestem sprawiedliwym, a Bóg wywrócił sąd mój.
6 W sądzeniu mojem bowiem kłamstwo jest: gwałtowna strzała moja bez żadnego grzechu.
7 Któryż jest mąż jako Job, który pije urąganie jako wodę?
8 Który chodzi z czyniącymi nieprawość i nakłada z mężami niezbożnymi?
9 Rzekł bowiem: Nie będzie się podobał mąż Bogu, chociaby z nim bieżał.
10 Dlatego, mężowie rozumni, słuchajcie mię: Uchowaj, Boże, aby miała być w Bogu niezbożność, a w Wszechmocnym nieprawość.
11 Bo dzieło człowiecze odda mu: a według drogi każdego odpłaci im.
12 Zaprawdę bowiem Bóg nie potępi bez przyczyny, ani Wszechmocny wywróci sądu.
13 Kogóż inszego przełożył nad ziemią? albo kogo postawił nad światem, który stworzył?
14 Jeźli obróci k niemu serce swoje, ducha jego i dech k sobie pociągnie:
15 Ustanie zaraz wszelkie ciało, i człowiek w popiół się nawróci.
16 A tak, jeźli masz rozum, słuchaj, co się mówi, a przyjmuj w uszy głos wymowy mojéj.
17 Azaż, który nie miłuje sadu, uzdrowion być może? a jakoż ty onego, który sprawiedliwy jest, tak potępiasz?
18 Który mówi królowi: Zbiegu! który zowie książęta niezbożnymi:
19 Który niema względu na osoby książąt, ani zna tyrana, gdy się prawuje z ubogim; bo wszyscy są dziełem rąk jego [23].
20 Nagle umrą, a o północy strwożą się ludzie i przejdą: i zniosą gwałtownika bez ręki.
21 Oczy bowiem jego nad drogami człowieczemi: i wszystkie kroki ich obacza.
22 Niemasz ciemności i niemasz cienia śmierci, aby się tam skryli, którzy broją złości.
23 Ani bowiem więcéj jest w mocy człowieczéj, żeby przyszedł do Boga na sąd.
24 Zetrze wielu i bez liczby, a insze postawi miasto nich.
25 Zna bowiem uczynki ich: i przetóż przywiedzie noc, i będą potarci.
26 Jako niezbożniki poraził je na miejscu widzących.
27 Którzy jakoby na urząd odstąpili od niego, i wszystkich dróg jego zrozumieć nie chcieli:
28 Aby przywiedli do niego wołanie ubogiego, a żeby słyszał głos ubogich.
29 Bo gdy on da pokój, któż jest, coby potępił? gdy zakryje oblicze, któż nań patrzyć będzie i na narody i na wszystkie ludzie?
30 Który czyni, aby królował człowiek obłudny dla grzechów ludu.
31 Iżem ja tedy mówił do Boga, tobie téż nie zabronię.
32 Jeźlim zbłądził, ty mię naucz: jeźlim nieprawie mówił, więcéj nie przydam.
33 Aza jéj Bóg od ciebie pożąda, żeć się nie podobała? tyś bowiem począł mówić, a nie ja: ale jeźli wiesz, co lepszego, mów.
34 Mężowie rozumni niech mówią do mnie, a mądry mąż niechaj mię słucha.
35 A Job głupie mówił, i słowa jego nie pokazują nauki.
36 Ojcze mój! niech będzie probowan Job aż do końca: nie przestawaj od człowieka nieprawości.
37 Bo przydaje do grzechów swoich bluźnierstwo: między nami tym czasem niechaj ściśnion będzie: a tedy niech na sąd wyzowie Boga mowami swemi.
Eliu tedy to zaś mówił:
2 Azać się słuszna widzi myśl twoja, żeś mówił: Jestem sprawiedliwszy niżli Bóg?
3 Boś powiedział: Nie podoba się tobie, co jest prawego: albo co tobie pomoże, jeźli ja zgrzeszę?
4 A tak ja odpowiem mowom twoim i przyjaciołom twoim z tobą.
5 Pojrzyj w niebo a obacz: i przypatrz się powietrzu, że wyższe nad cię.
6 Jeźli zgrzeszysz, cóż mu zaszkodzisz? a jeźli się rozmnożą nieprawości twoje, cóż uczynisz przeciwko niemu?
7 A jeźli sprawiedliwie czynić będziesz, cóż mu darujesz? albo co z ręki twojéj weźmie?
8 Człowiekowi, który tobie podobny jest, zaszkodzi bezbożność twoja, a syna człowieczego wspomoże sprawiedliwość twoja.
9 Dla mnóstwa potwarców wołać będą, i będą narzekać dla mocy ramienia okrutników.
10 I nie rzekł: Gdzież jest Bóg, który mię uczynił, który dał pieśni w nocy?
11 Który nas uczy więcéj nad bydlęta ziemskie, i nad ptastwo niebieskie ćwiczy nas.
12 Tam wołać będą, a nie wysłucha dla pychy złych.
13 Nie próżno tedy Bóg wysłucha i Wszechmocny w każdego sprawę wejry[24].
14 I kiedy rzeczesz: Nie baczy: sądź się przed nim, a poczekaj go.
15 Teraz bowiem nie używa zapalczywości swojéj, ani się bardzo mści złości.
16 A tak Job próżno otwarza usta swe i bez umiejętności rozmnaża słowa.
Przydawając téż Eliu to mówił:
2 Poczekaj nie mało, i okażęć; bo jeszcze mam co o Bogu mówić.
3 Powtórzę umiejętność moję od początku: a dowiodę, iż Stworzyciel mój jest sprawiedliwy.
4 Bo zaiste bez kłamstwa mowy moje, i doskonała umiejętność pokaże się tobie.
5 Bóg możnych nie odrzuca, ponieważ i sam jest możny.
6 Ale nie zbawia niezbożnych, a sąd ubogim dawa.
7 Nie odwróci od sprawiedliwego oczu swych: i króle na stolicy sadza na wieki, a oni bywają wywyższeni.
8 A jeźli będą w okowach i związani powrozami ubóstwa:
9 Pokaże im uczynki ich i złości ich, że byli gwałtownicy.
10 Odsłoni téż ucho ich, aby karał: i będzie mówił, aby się nawrócili od nieprawości.
11 Jeźli usłuchają i strzedz będą, wypełnią dni swoje w dobrach i lata swoje w sławie.
12 Ale jeźli nie usłuchają, przejdą przez miecz i będą zniszczeni w głupstwie.
13 Obłudni i chytrzy wzruszają gniew Boży, ani wołać będą, gdy ich powiążą.
14 Umrze w zaburzeniu dusza ich i żywot ich między niewieściuchami.
15 Wyrwie ubogiego z ucisku jego i odkryje w kłopocie ucho jego.
16 A tak wybawi cię z dziury ciasnéj bardzo szeroko, i która nie ma pod sobą fundamentu: odpoczynienie stołu twego będzie pełne tłustości.
17 Sprawa twoja jako niezbożnego osądzona jest: sprawę i sąd odniesiesz.
18 Niechajże cię tedy gniew nie zwycięża, abyś kogo ucisnął: ani mnóstwo darów niech cię nie nachyla.
19 Złóż wielkość swą bez kłopotu, a wszystkie duże w mocy.
20 Nie przewłaczaj nocy, aby wstąpili ludzie miasto nich.
21 Strzeż, abyś nie ustąpił ku nieprawości; boś téj począł naśladować po nędzy.
22 Oto Bóg wysoki w mocy swojéj, a żaden mu nie jest podobny między zakonodawcami.
23 Kto się będzie mógł wybadać drogi jego? albo kto mu rzec może: Uczyniłeś nieprawość?
24 Pomnij, że nie znasz sprawy jego, o któréj śpiewali mężowie.
25 Wszyscy ludzie go widzą, każdy patrzy z daleka.
26 Oto Bóg wielki, przewyższający umiejętność naszę: liczba lat jego nieoszacowana.
27 Który odejmuje krople dżdżowe, a wylewa gwałtowne dżdże nakształt wichrów:
28 Które z obłoków płyną, które okrywają wszystkie rzeczy z wierzchu.
29 Jeźli będzie chciał rozciągnąć obłoki jako namiot swój,
30 A błyskać światłem swojem z wierzchu, i brzegi morskie okryje.
31 Bo przez te sądzi narody, i daje pokarm wiele ludziom.
32 W rękach kryje światłość i każe jéj, aby zasię przyszła.
33 Powiada o niéj przyjacielowi swemu, że osiadłość jego jest, ażeby mógł przyjść do niéj.
Na to zlękło się serce moje i zruszyło się z miejsca swego.
2 Słuchajcie słuchania w strachu głosu jego i dźwięku z ust jego wychodzącego.
3 Pod wszystkie niebiosa on przegląda, a światłość jego nad granicami ziemie.
4 Za nim dźwięk ryczeć będzie, zagrzmi głosem wielkości swéj: a nie będzie dościgniony, gdy usłyszan będzie głos jego.
5 Zagrzmi Bóg głosem swym dziwnie, który czyni rzeczy wielkie a niewybadane.
6 Który każe śniegowi, aby spadał na ziemię, i dżdżom zimy i gwałtownemu dżdżowi mocy jego.
7 Który na ręce wszystkich ludzi znaczy, aby każdy znał sprawy swoje.
8 Wnidzie zwierz do jamy i w legowisku swojem mieszkać będzie.
9 Od gwiazd południowych wynidzie burza, a od wozu niebieskiego zimno.
10 Gdy Bóg wieje, zsiada się lód, i zasię szeroko się rozlewają wody.
11 Zboże pragnie obłoków, a obłoki rozpuszczają światło swoje.
12 Które obchodzą wkoło, gdziekolwiek je wola sprawującego wiedzie, ku wszystkiemu, co im każe na okręgu ziemie:
13 Chocia w jednem pokoleniu, chocia w ziemi swojéj, choć na któremkolwiek miejscu miłosierdzia swego naleść je rozkaże.
14 Słuchaj tego, Jobie! stój a przypatruj się dziwnym sprawom Bożym.
15 Izali wiesz, kiedy Bóg dżdżom przykazał, aby okazały światłość obłoków jego?
16 Izali znasz ścieżki obłoków wielkie i doskonałe umiejętności?
17 Aza odzienie twoje nie jest ciepłe, gdy przewiewa ziemię wiatr z południa?
18 Podobnoś ty z nim budował niebiosa, które są bardzo mocne, jakoby z miedzi ulane.
19 Ukaż nam, co mu rzec mamy; bośmy ogarnieni ciemnością.
20 Któż mu powie, co mówię? choćby téż mówił człowiek, będzie pożarty.
21 Ale teraz nie widzą światłości: z prędka powietrze zsiędzie się w obłoki, a wiatr przechodząc zpędzi je.
22 Z północy złoto przychodzi, a od Boga bojaźliwe chwalenie.
23 Godnie go naleść nie możemy: wielki mocą i sądem i sprawiedliwością, a wysłowion być nie może.
24 Dlategóż będą się go bać mężowie, a nie będą śmieć patrzyć wszyscy, którzy się sobie zdadzą mądrymi.
A odpowiadając Pan Jobowi z wichru, rzekł:
2 Któż to jest, który wikle wyroki słowy nieroztropnemi.
3 Przepasz jako mąż biodra twoje: będę cię pytał, a odpowiadaj mi.
4 Gdzieś był, gdym zakładał fundamenty ziemi? powiedz mi, jeźli masz rozum.
5 Kto założył miary jéj, jeźli wiesz? albo kto nad nią sznur rozciągnął?
6 Na czem podstawki jej są ugruntowane? albo kto założył kamień jéj narożny?
7 Gdy mię chwaliły wespół gwiazdy zaranne, i śpiewali wszyscy synowie Boży:
8 Kto zamknął drzwiami morze, gdy się wyrywało, jakoby z żywota wychodząc?
9 Gdym kładł obłok szatę jego i mrokiem jako pieluchami dziecinnemi obwijał?
10 Obtoczyłem je granicami memi i przyprawiłem zaworę i drzwi,
11 I rzekłem: Aż poty przyjdziesz, a daléj nie postąpisz i tu rozbijesz nadęte wały twoje.
12 Azaś ty po narodzeniu twojem rozkazał świtaniu, i ukazałeś zorzy miejsce jéj?
13 I trzymałeś strząsając kończyny ziemie, i wytrząsnąłeś z niéj niepobożne?
14 Będzie przywrócona jako błoto pieczęć, i będzie stała jako odzienie:
15 Odjęta będzie od niezbożników światłość ich, i ramię wysokie złamane będzie.
16 Azaś wszedł do głębokości morskich i przechodziłeś się po dnie przepaści?
17 Azać otworzone są bramy śmierci, i widziałeś drzwi ciemne?
18 Azaś oglądał szerokość ziemie? powiedz mi, jeźli wiesz wszystko?
19 Na któréj drodze światłość mieszka? a ciemności które jest miejsce?
20 Abyś przywiódł każde ku końcowi swemu a wyrozumiał ścieżki domu jego.
21 Widziałeśli na on czas, żeś się miał urodzić? a znałeśli liczbę dni twoich?
22 Izaliś wszedł do skarbu śniegu, albo skarby gradu oglądał?
23 Którem nagotował na czas nieprzyjaciela, na dzień bitwy i walki.
24 Którą drogą rozchodzi się światło, dzieli się gorącość na ziemi?
25 Kto dał bieg bardzo gwałtownemu dżdżowi, i drogę grzmiącemu gromowi?
26 Aby szedł deszcz na ziemię, bez człowieka, na puszczy, gdzie żaden człowiek nie mieszka:
27 Aby napełnił bezdrożną i pustą i wywiódł trawę zieloną.
28 Kto jest ojcem dżdża? albo kto zrodził krople rosy?
29 Z czyjego żywota wyszedł lód? a mróż z nieba kto spłodził?
30 Wody twardnieją jako kamień, i ścina się wierzch przepaści.
31 Izali będziesz mógł złączyć jasne gwiazdy Baby? albo okrąg Wozu niebieskiego będziesz mógł rozerwać?
32 Izali wywodzisz Jutrzenkę czasu swego, a zwierzęcéj gwiaździe nad synami ziemskimi wstawać każesz?
33 Izali wiesz porządek nieba? i postawisz sposób jego na ziemi?
34 Izali podniesiesz głos twój do obłoka, a gwałt wód okryje cię?
35 Izali wypuścisz łyskawice i pójdą, a wróciwszy się rzeką tobie: Owośmy?
36 Kto włożył we wnętrzności człowiecze mądrość? albo kto dał kurowi rozumność?
37 Kto wysłowi sposób niebios? a harmonii niebieskiéj kto każe usnąć?
38 Gdy się sypał proch na ziemię, a bryły się zlepiały?
39 Izali ułapisz lwicy pokarm, i duszę szczeniąt jéj napełnisz?
40 Gdy leżą w łóżkach, a w jaskiniach zasadzają się?
41 Kto gotuje krukowi jadło jego, gdy dzieci jego wołają do Boga, tułając się, że nie mają pokarmu? [25]
Izali wiesz czas porodzenia dzikich kóz na skałach, alboś widział, gdy łanie rodzą?
2 Rozliczyłeś miesiące poczęcia ich, i wiedziałeś czas rodzenia ich?
3 Skurczają się na płód i rodzą i ryk wypuszczają.
4 Oddzielają się dzieci ich i idą na paszą: wychodzą i nie wracają się do nich.
5 Kto wypuścił osła dzikiego wolno? a pęta jego kto rozwiązał?
6 Któremum dał dom na puszczy i mieszkanie jego w słonéj ziemi.
7 Gardzi zgrają miejską: nie słucha głosu wycięgacza.
8 Patrzy po górach pastwy swojéj i wszelkie zieleniejące wyszukiwa.
9 Izali rynoceros będzie chciał tobie służyć, albo zmieszka u żłobu twego?
10 Izali uwiążesz rynocerota na oranie lecem twoim? albo będzie łamał skiby dolin za tobą?
11 Aza będziesz miał ufanie w wielkiéj mocy jego, i zostawisz mu roboty twoje?
12 Izali mu wierzyć będziesz, żeć wróci nasienie twoje, i gumno twoje zgromadzi?
13 Pióro strusiowe podobne jest piórom herodyona i jastrząbowym.
14 Gdy zostawia jajca swoje na ziemi, ty je podobno w piasku zagrzejesz?
15 Zapomnina, że je noga podeptać może, albo zwierz polny zetrzeć.
16 Zatwardza się przeciw dzieciom swoim, jakoby nie jego były: próżno pracował, gdyż żadna bojaźń nie przymuszała.
17 Bo mu Bóg odjął mądrość i nie dał wyrozumienia.
18 Gdy czas przyjdzie, skrzydła ku górze podnosi: śmieje się z konia i z jeźdźca jego.
19 Izali dasz koniowi moc, a obtoczysz szyję jego rżaniem?
20 Izali go spędzisz jako szarańczą? sława nozdrzy jego strach.
21 Kopie ziemię kopytem, wyskakuje śmiele: bieży przeciw zbrojnym.
22 Gardzi strachem, ani ustępuje mieczowi.
23 Nad nim chrzęścić będzie sajdak, błyskać się będzie drzewce i tarcza.
24 Pałając i rżając żre ziemię, ani uważa, że brzmi głos trąby.
25 Gdy usłyszy trąbę, mówi: wah: zdaleka czuje wojnę, napominanie hetmanów i krzyk wojska.
26 Izali twą mądrością obrasta pierzem jastrząb, rozszerzając skrzydła swe na południe?
27 Aza na rozkazanie twe wzbije się orzeł, i na wysokich miejscach położy gniazdo swoje?
28 Na opokach mieszka, i na przykrych krzemieniach przebywa i na nieprzystępnych skałach.
29 Ztamtąd upatruje pokarm, a zdaleka oczy jego widzą.
30 Dzieci jego lizać będą krew: a gdziekolwiek będzie ścierw, wnet przybywa.
31 I przydał Pan i rzekł do Joba:
32 Izali, kto się spiera z Bogiem, tak się łatwie uspokoja? wżdyć, kto strofuje Boga, ma mu odpowiadać.
33 A Job odpowiadając Panu rzekł:
34 Którym lekce mówił, cóż mogę odpowiedzieć? rękę moje włożę na usta moje.
35 Jednęm rzecz mówił, któréj bodajem był nie mówił: i drugą, do któréj więcéj nie przydam.
A odpowiadając Pan Jobowi z wichru, rzekł:
2 Przepasz jako mąż biodra swe: będę cię pytał, a powiedz mi.
3 Izali wniwecz obrócisz sąd mój, i potępisz mię, abyś się ty usprawiedliwił?
4 A jeźli masz ramię jako Bóg, a jeźli grzmisz głosem podobnym:
5 Oblecz się w ozdobę i wynieś się wzgórę: i bądź chwalebnym, i oblecz się w piękne szaty.
6 Rozprósz harde w zapalczywości twojéj, a wejrzawszy na wszelkiego hardego, poniż.
7 Wejrzyj na wszystkie pyszne, a zelżyj je: i zetrzyj niezbożnika na miejscu ich.
8 Zakryj je w prochu pospołu, a oblicza ich ponurz w dół.
9 I ja przyznam, że cię może zbawić prawica twoja.
10 Oto Behemot, któregom uczynił z tobą, będzie jadł siano jako wół.
11 Moc jego w biodrach jego, a siła jego w pępku brzucha jego.
12 Rusza ogonem swym jako cedrem, żyły jąder jego są powikłane.
13 Kości jego jako piszczele miedziane, chrzęstki jego jako blachy żelazne.
14 On jest początkiem dróg Bożych, który go uczynił, przyłoży miecz swój.
15 Temu góry trawę rodzą: wszystkie bestye polne grać tam będą.
16 Pod cieniem sypia, w tajniku trzciny i na miejscach wilgotnych.
17 Zakrywają cienie cień jego, ogarną go wierzby potoku.
18 Oto wypije rzekę, a nie zadziwi się: a ma nadzieję, że się Jordan wleje w gębę jego.
19 Oczyma swemi jako wędą bierze go, a na palach przekole nozdrze swoje.
20 Aza będziesz mógł wyciągnąć Lewiatana wędą, a powrozem uwiążesz język jego?
21 Izali zawleczesz obrączkę przez nozdrza jego? albo tarniem przekolesz czeluść jego?
22 Izali rozmnoży do ciebie prośby, albo będzie z tobą mówił łagodnie?
23 Izali uczyni przymierze z tobą, i weźmiesz go za sługę wiecznego?
24 Aza naigrawać go będziesz jako ptaszka, albo go uwiążesz dziewkom twoim?
25 Zrąbają go przyjaciele, rozdzielą go kupcy?
26 Izali napełnisz niewody skórą jego, albo wierszą rybną głowę jego?
27 Włóż nań rękę twoję: wspomnij na bitwę, a więcéj nie przydawaj mówić.
28 Oto nadzieja jego omyli go, a przed oczyma wszystkich stracon będzie.
Nie jako okrutny obudzę go; bo któż się może sprzeciwić twarzy mojéj?
2 Kto mi dał pierwéj, żebych mu oddał? wszystko, co jest pod niebem, moje jest.
3 Nie przepuszczę mu, i słowom możnym i ku proszeniu nastrojonym.
4 Któż odkryje wierzch odzienia jego? a w pośrodek gęby jego kto wnidzie?
5 Wrota paszczeki jego kto otworzy? wkoło zębów jego strach.
6 Ciało jego jako tarcze lane, spojone łuskami przyciskającemi się.
7 Jedna z drugą się spaja, a ani wiatr wchodzi przez nie.
8 Jedna do drugiéj przylgnie, a trzymając się siebie żadnym sposobem nie będą rozdzielone.
9 Kichanie jego blask ogniowy, a oczy jego jako powieki zarania.
10 Z ust jego lampy wychodzą, jako pochodnie ognia zapalone.
11 Z nozdrzy jego wychodzi dym jako z garnca podpalonego i wrzącego.
12 Dech jego węgle zapala, a płomień z ust jego wychodzi.
13 W szyi jego będzie mieszkała moc, a niedostatek przed obliczem jego chodzi.
14 Członki ciała jego spajają się społu: wypuści nań pioruny, a na inne się miejsce nie uniosą.
15 Serce jego zatwardnieje jako kamień, i zbije się jako kowalska nakowalnia.
16 Gdy się podniesie, zlękną się Aniołowie, a przestraszeni czyścić się będą.
17 Gdy się go imie miecz, ostać się nie będzie mógł ani oszczep, ani pancerz.
18 Poczytać bowiem będą żelazo za plewy, a miedź za spróchniałe drewno.
19 Nie zapłoszy go strzelec, we źdźbło mu się obróciły kamienie proce.
20 Młot jako źdźbło poczytać będzie, i śmiać się będzie z miecącego drzewcem.
21 Pod nim będą promienie słoneczne, i naściele sobie złota jako błota.
22 Uczyni, że będzie wrzała głębokość morza jako garniec, i uczyni jako gdy maści kipią.
23 Za nim świecić będzie ścieżka, będzie mu się zdała głębokość, jakoby osiwiała.
24 Niemasz na ziemi mocy, któraby się mu przyrównać mogła, który uczynion jest, aby się nikogo nie bał.
25 Wszystko wysokie widzi: on jest królem nad wszemi synmi pychy.
A Job odpowiadając Panu, rzekł:
2 Wiem, iż wszystko możesz, a nie jest ci żadna myśl tajna.
3 Któż jest taki, co tai radę bez umiejętności? przetom niemądrze mówił i to, co nad miarę przechodziło wiadomość moję.
4 Słuchaj, i ja będę mówił: spytam cię, a odpowiedz mi.
5 Słuchem ucha słyszałem cię: a teraz oko moje widzi cię.
6 Przetóż sam siebie winuję i czynię pokutę w perzu i w popiele.
7 A gdy Pan odmówił te słowa do Joba, rzekł do Eliphaza Themanitczyka: Rozgniewała się zapalczywość moja na cię i na dwa przyjacioły twoje, iżeście nie mówili przedemną prawie, jako Job, sługa mój.
8 A tak weźmijcie sobie siedm byków i siedm baranów, a idźcie do sługi mego Joba, a ofiarujcie całopalenie za siebie: a Job, sługa mój, będzie się za was modlił: oblicze jego przyjmę, aby wam głupstwo nie było poczytane; boście nie mówili prawie ku mnie, jako Job, sługa mój.
9 Poszli tedy Eliphaz Themanitczyk i Baldad Suhitczyk i Sophar Naamathczyk i uczynili, jako był Pan do nich mówił, i przyjął Pan oblicze Jobowe.
10 Nawrócił się téż Pan na pokutę Jobowę, gdy się on modlił z przyjacioły swoje. I przyczynił Pan wszego, cokolwiek miał Job, w dwójnasób.
11 A bracia jego wszyscy przyszli do niego i wszystkie siostry jego i wszyscy, którzy go przedtem znali, i jedli z nim chleb w domu jego i kiwali nad nim głową i cieszyli go ze wszego złego, które nań był Pan przepuścił: i dali mu każdy owcę jednę, i nausznicę złotą jednę.
12 A Pan błogosławił poślednim czasom Jobowym więcéj niźli początkowi jego. I miał czternaście tysięcy owiec i sześć tysięcy wielbłądów i tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic.
13 Miał téż siedm synów i trzy córki.
14 I dał imię jednéj Dzień, a drugiéj imię Kassya, a trzeciéj imię Róg barwiczki.
15 I nie nalazły się niewiasty tak piękne, jako córki Jobowe, we wszystkiéj ziemi: i dał im ojciec ich dziedzictwo między bracią ich.
16 A Job żył potem sto i czterdzieści lat i widział syny swe i syny synów swoich aż do czwartego pokolenia, i umarł będąc stary i pełen dni.