Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię.
2 A ziemia była pusta i próżna: i ciemności były nad głębokością: a Duch Boży unaszał się nad wodami.
3 I rzekł Bóg: Niech się stanie światłość: i stała się światłość. [1]
4 I ujrzał Bóg światłość, że była dobra: i przedzielił światłość od ciemności.
5 I nazwał światłość Dniem, a ciemność Nocą. I stał się wieczór i zaranek, dzień jeden.
6 I rzekł Bóg: Niech się stanie utwierdzenie między wodami, a niech przedzieli wody od wód. [2]
7 I uczynił Bóg utwierdzenie, i przedzielił wody, które były pod utwierdzeniem, od tych, które były nad utwierdzeniem. I stało się tak.
8 I nazwał Bóg utwierdzenie Niebem. I był wieczór i zaranek, dzień wtóry. [3]
9 Potem rzekł Bóg: Niech się zbiorą wody, które są pod niebem, na jedno miejsce: a niech się ukaże sucha. I stało się tak.
10 I nazwał Bóg suchą, Ziemią: a zebranie wód przezwał Morzem. I widział Bóg, że było dobre.
11 I rzekł: Niech zrodzi ziemia ziele zielone, i dawające nasienie: i drzewo rodzajne, owoc czyniące według rodzaju swego, któregoby nasienie było w samym sobie na ziemi. I stało się tak. [4]
12 I zrodziła ziemia ziele zielone, i dawające nasienie według rodzaju swego: i drzewo czyniące owoc, i mając każde z nich nasienie według rodzaju swego. I widział Bóg, że było dobre.
13 I stał się wieczór i zaranek, dzień trzeci.
14 I rzekł Bóg: Niech się staną światła na utwierdzeniu nieba, a niech dzielą dzień od nocy: i niech będą na znaki, i czasy, i dni i lata:
15 Aby świeciły na utwierdzeniu nieba, a oświecały ziemię. I stało się tak. [5]
16 I uczynił Bóg dwa światła wielkie: światło większe, aby rządziło dzień, i światło mniejsze, aby rządziło noc: i gwiazdy.
17 I postawił je na utwierdzeniu nieba, aby świeciły nad ziemią:
18 Żeby rządziły dzień i noc, i dzieliły światłość od ciemności. I widział Bóg, iż było dobre.
19 I stał się wieczór i zaranek, dzień czwarty.
20 Rzekł téż Bóg: Niech wywiodą wody płaz dusze żywiącéj, i ptastwo nad ziemią pod utwierdzeniem nieba.
21 I stworzył Bóg wieloryby wielkie, i wszelką duszę żywiącą i ruszającą się, którą wywiodły wody według rodzaju ich: i wszelkie ptastwo według rodzaju jego. I widział Bóg, iż było dobre.
22 I błogosławił im, mówiąc: Rośćcie, i mnóżcie się, i napełniajcie wody morskie: i ptastwo niech się mnoży na ziemi.
23 I stał się wieczór i zaranek, dzień piąty.
24 Rzekł téż Bóg: Niech zrodzi ziemia duszę żywiącą, według rodzaju swego: bydło, i płaz, i bestye ziemne, według rodzajów swoich. I stało się tak.
25 I uczynił Bóg bestye ziemne, według rodzajów ich, i bydło i wszelki ziemopłaz, według rodzaju swego. I widział Bóg, że było dobre. [6]
26 I rzekł: Uczyńmy człowieka na wyobrażenie i na podobieństwo nasze: a niech przełożony będzie rybom morskim, i ptastwu powietrznemu, i bestyom, i wszystkiéj ziemi, i nad wszelkim płazem który się płaza po ziemi. [7]
27 I stworzył Bóg człowieka na wyobrażenie swoje: na wyobrażenie Boże stworzył go: mężczyznę i białągłowę stworzył je. [8]
28 I błogosławił im Bóg, i rzekł: Rośćcie i mnóżcie się, i napełniajcie ziemię, a czyńcie ją sobie poddaną: i panujcie nad rybami morskiemi, i nad ptastwem powietrznem, i nade wszemi zwierzęty, które się ruchają na ziemi.
29 I rzekł Bóg: Oto dałem wam wszelkie ziele rodzące nasienie na ziemi, i wszystkie drzewa, które same w sobie mają nasienie rodzaju swego, aby wam były na pokarm. [9]
30 I wszystkim zwierzętom ziemnym, i wszystkiemu ptastwu powietrznemu, i wszemu co się rusza na ziemi, i w czemkolwiek jest dusza żywiąca, aby miały co jeść. I stało się tak.
31 I widział Bóg wszystkie rzeczy, które był uczynił: i były bardzo dobre. I stał się wieczór i zaranek, dzień szósty. [10]
Dokończone są tedy niebiosa i ziemia, i wszystko ochędóstwo ich.
2 I dokonał Bóg w dzień siódmy dzieła swego, które uczynił: i odpoczął w dzień siódmy od wszelkiego dzieła, które sprawił. [11]
3 I błogosławił dniowi siódmemu i poświęcił go: iż weń odpoczął od wszelkiego dzieła swego, które stworzył Bóg, aby uczynił.
4 Te są zrodzenia nieba i ziemie, gdy były stworzone w dzień, którego uczynił Pan Bóg niebo i ziemię.
5 Wszelką różczkę polną niż weszła na ziemi, i wszelkie ziele krainy niźli wyniknęło: Nie spuścił bowiem był Pan Bóg dżdża na ziemię, i człowieka nie było, któryby sprawował ziemię.
6 Ale zdrój wynikał z ziemie, oblewający wszystek wiérzch ziemie.
7 Utworzył tedy Pan Bóg człowieka z mułu ziemie, i natchnął w oblicze jego dech żywota: i stał się człowiek w duszę żywiącą. [12]
8 A naszczepił był Pan Bóg Raj rozkoszy od początku, w którym postanowił człowieka, którego utworzył.
9 I wywiódł Pan Bóg z ziemie wszelkie drzewo piękne ku widzeniu i ku jedzeniu smaczne: drzewo téż żywota w pośród Raju, i drzewo wiadomości dobrego i złego.
10 A rzeka wychodziła z miejsca rozkoszy na oblewanie Raju, która się ztamtąd dzieliła na cztery główne rzeki.
11 Imię jednéj Phison: ta okrąża wszystkę ziemię Hewilath, gdzie się rodzi złoto.
12 A złoto ziemie onéj najlepsze jest: i tam się najduje bdellium, i kamień Onychin.
13 A imię rzeki wtóréj Gehon, ta okrąża wszystkę ziemię Murzyńską.
14 Imię zaś rzeki trzeciéj Tygrys: ta idzie ku Assyryjczykom. Rzeka czwarta ten jest Eufrates.
15 Wziął tedy Pan Bóg człowieka, i posadził go w Raju rozkoszy, aby sprawował i strzégł go.
16 I rozkazał mu, mówiąc: Z każdego drzewa Rajskiego jédz:
17 Ale z drzewa wiadomości dobrego i złego nie jédz; bo którego dnia będziesz jadł z niego, śmiercią umrzesz.
18 Rzekł téż Pan Bóg: Nie dobrze być człowiekowi samemu: uczyńmy mu pomoc jemu podobną.
19 Utworzywszy tedy Pan Bóg z ziemie wszelkie zwierzęta ziemne, i wszelkie ptastwo powietrzne, przywiódł je do Adama; wszystko bowiem, co nazwał Adam duszę żywiącą, to jest imię jego.
20 I nazwał Adam imionmi ich wszystkie zwierzęta, i wszystko ptastwo powietrzne, i wszystkie bestye ziemne: lecz Adamowi nie najdował się pomocnik podobny jemu.
21 Przepuścił tedy Pan Bóg twardy sen na Adama: a gdy zasnął, wyjął jedno żebro z niego, i napełnił ciałem miasto niego.
22 I zbudował Pan Bóg z żebra, które wyjął z Adama, białągłowę, i przywiódł ją do Adama.
23 I rzekł Adam: To teraz kość z kości moich, i ciało z ciała mego: tę będą zwać Mężyną; bo z męża wzięta jest. [13]
24 Przetóż opuści człowiek ojca swego i matkę, a przyłączy się do żony swéj, i będą dwoje w jednem ciele.
25 A byli oboje nadzy, to jest, Adam i żona jego, a nie wstydzili się.
Ale i Wąż był chytrszy nad inne wszystkie zwierzęta ziemne, które był Pan Bóg stworzył. Który rzekł do niewiasty: Czemu wam Bóg przykazał, żebyście nie jedli z każdego drzewa rajskiego?
2 Któremu odpowiedziała niewiasta: Z owocu drzew, które są w raju, pożywamy:
3 Ale z owocu drzewa, które jest w pośród raju, rozkazał nam Bóg, abyśmy nie jedli, i nie dotykali się go, byśmy snadź nie pomarli.
4 I rzekł wąż do niewiasty: żadną miarą nie umrzecie śmiercią.
5 Bo wie Bóg, iż któregokolwiek dnia będziecie jeść z niego, otworzą się oczy wasze: i będziecie jako bogowie, wiedząc dobre i złe.
6 Ujrzała tedy niewiasta, że dobre było drzewo ku jedzeniu i piękne oczom, i na wejrzeniu rozkoszne: i wzięła z owocu jego, i jadła, i dała mężowi swemu, który jadł. [14]
7 I otworzyły się oczy obojga: a gdy poznali, że byli nagimi, pozszywali liście figowe, i poczynili sobie zasłony.
8 A gdy usłyszeli głos Pana Boga przechodzącego się po raju na wiatrku z południa, skrył się Adam i żona jego od oblicza Pana Boga między drzewa rajskie.
9 I zawołał Pan Bóg Adama, i rzekł mu: Gdzieżeś?
10 Który odpowiedział: Usłyszałem twój głos w raju, i zlękłem się, przeto, żem jest nagi, i skryłem się.
11 Któremu rzekł: A któż ci pokazał, żeś jest nagim, jedno żeś jadł z drzewa, z któregom ci rozkazał abyś nie jadł?
12 I rzekł Adam: Niewiasta, którąś mi dał za towarzyszkę, dała mi z drzewa, i jadłem.
13 I rzekł Pan Bóg do niewiasty: Czemuś to uczyniła? Która odpowiedziała: Wąż mię zwiódł, i jadłam.
14 I rzekł Pan Bóg do węża: Iżeś to uczynił, przeklętyś jest między wszystkiemi zwierzęty i bestyami ziemskiemi: na piersiach twoich czołgać się będziesz, a ziemię jeść będziesz po wszystkie dni żywota twego.
15 Położę nieprzyjaźń między tobą, a między niewiastą: i między nasieniem twem, a nasieniem jéj: ona[15] zetrze głowę twoję, a ty czyhać będziesz na piętę jéj.
16 Do niewiasty téż rzekł: Rozmnożę nędze twoje, i poczęcia twoje: z boleścią rodzić będziesz dziatki i pod mocą będziesz mężową, a on będzie panował nad tobą.
17 Adamowi zaś rzekł: Iżeś usłuchał głosu żony twojéj, i jadłeś z drzewa, z któregom ci był kazał, abyś nie jadł: przeklęta będzie ziemia w dziele twoim: w pracach jeść z niéj będziesz po wszystkie dni żywota twego.
18 Ciernie i osty rodzić ci będzie, a ziele będziesz jadł ziemie.
19 W pocie oblicza twego będziesz pożywał chleba, aż się wrócisz do ziemie, z któréjeś wzięty; boś jest proch, i w proch się obrócisz.
20 I nazwał Adam imię żony swéj Hewa, iż ona była matką wszech żywiących.
21 Uczynił téż Pan Bóg Adamowi i żonie jego szaty z skórek i przyoblókł je.
22 I rzekł: Oto Adam stał się jako jeden z nas, wiedzący dobre i złe: teraz tedy, by snadź nie ściągnął ręki swéj, i nie wziął téż z drzewa żywota, i nie jadł, a byłby żyw na wieki.
23 I wypuścił go Pan Bóg z raju rozkoszy, żeby uprawował ziemię, z któréj jest wzięty.
24 I wygnał Adama: i postawił przed rajem rozkoszy Cherubim i miecz płomienisty i obrotny, ku strzeżeniu drogi drzewa żywota.
Adam potem poznał żonę swoję Hewę, która poczęła i porodziła Kaina, mówiąc: Otrzymałam człowieka przez Boga.
2 I zasię porodziła brata jego Abela. A Abel był pasterzem owiec, a Kain oraczem.
3 I stało się po wielu dni, iż Kain ofiarował Panu dary z owoców ziemie.
4 Abel téż ofiarował z pierworodnych trzody swojéj, i z tłustości ich: i wejrzał Pan na Abela i na dary jego.
5 Ale na Kaina i na dary jego nie wejrzał. I rozgniewał się Kain bardzo, i spadł na obliczu swojem.
6 I rzekł Pan do niego: Czemuś się rozgniewał, i czemu spadła twarz twoja?
7 Aza jeźli dobrze czynić będziesz, nie odniesiesz: a jeźli źle, natychmiast we drzwiach grzech twój będzie? Lecz pod tobą będzie pożądliwość jego, a ty nad nią panować będziesz.
8 I rzekł Kain do Abela brata swego: Wynidźmy na pole. A gdy byli na polu, powstał Kain na Abela brata swego, i zabił go. [16]
9 I rzekł Pan do Kaina: Gdzie jest Abel brat twój? Który odpowiedział: Niewiem: Zalim ja jest stróżem brata mego?
10 I rzekł do niego: Coś uczynił? głos krwie brata twego woła do mnie z ziemie.
11 Teraz tedy będziesz przeklętym na ziemi, która otworzyła gębę swą, i przyjęła krew brata twego z ręki twojéj.
12 Gdy ją sprawować będziesz, nie da tobie użytków swoich: tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi.
13 I rzekł Kain do Pana: Większa jest nieprawość moja, niżbym miał odpuszczenia być godzien.
14 Oto mię dziś wyganiasz od oblicza ziemie, i skryję się przed obliczem twojem, i będę tułaczem i zbiegiem na ziemi: każdy tedy, który mię najdzie, zabije mię.
15 I rzekł mu Pan: Żadną miarą tak nie będzie: ale każdy, ktoby zabił Kaina, siedmiorako będzie karan. I włożył Pan na Kaina znamię, aby go nie zabijał wszelki, któryby go nalazł.
16 I wyszedłszy Kain od oblicza Pańskiego, mieszkał wygnańcem na ziemi ku wschodowéj części Eden.
17 I poznał Kain żonę swoję, która poczęła i porodziła Henocha: i zbudował miasto, i nazwał imię jego od imienia syna swego Henoch.
18 Potem Henoch zrodził Irada, a Irad zrodził Mawiaela, a Mawiael Matusaela, a Matusael zrodził Lamecha.
19 Który pojął dwie żony: imię jednéj Ada, a imię drugiéj Sella.
20 I urodziła Ada Jabela, który był ojcem mieszkających w namieciech, i pasterzów.
21 Imię zaś brata jego Jubal: ten był ojcem grających na arfach i muzyckiem naczyniu.
22 Sella też urodziła Tubalkaina, który młotem robił, i był rzemieślnikiem wszelkiéj roboty od miedzi i żelaza. A siostra Tubalkainowa, Noema.
23 I rzekł Lamech żonom swym, Adzie i Selli: Słuchajcie głosu mego, żony Lamechowe, posłuchajcie mowy mojéj: żeciem zabił męża na ranę moję, i młodzieniaszka na siność moję:
24 Siedmioraka pomsta będzie z Kaina, a z Lamecha siedmdziesiąt siedm kroć.
25 Poznał téż jeszcze Adam żonę swoję, i porodziła syna, i nazwała imię jego Seth, mówiąc: Położył mi Bóg plemię inne miasto Abela, którego zabił Kain.
26 Ale i Sethowi narodził się syn, którego nazwał Enos: ten począł wzywać imienia Pańskiego.
Te są księgi rodzaju Adamowego, w dzień, którego stworzył Bóg człowieka; na podobieństwo Boże uczynił go.
2 Mężczyznę i niewiastę stworzył je, i błogosławił im: i nazwał imię ich Adam, w dzień którego są stworzeni.
3 I żył Adam sto i trzydzieści lat, i zrodził na wyobrażenie i podobieństwo swoje: i nazwał imię jego Seth. [17]
4 I stało się dni Adamowych potem, jako zrodził Setha, ośm set lat: i zrodził syny i córki.
5 I stał się wszystek czas, którego żył Adam, lat dziewięć set trzydzieści: i umarł.
6 Żył téż Seth sto i pięć lat, i zrodził Enosa.
7 I żył Seth potem, jako zrodził Enosa, ośm set i siedm lat, i zrodził syny i córki.
8 I stały się wszystkie dni Sethowe, dziewięć set dwanaście lat: i umarł.
9 Enos lepak żył dziewięćdziesiąt lat, i zrodził Kainana.
10 Po którego narodzeniu żył ośm set i piętnaście lat, i zrodził syny i córki.
11 I stały się wszystkie dni Enosowe dziewięć set i pięć lat: i umarł.
12 Żył téż Kainan siedmdziesiąt lat, i zrodził Malaleela.
13 I żył Kainan potem, jako zrodził Malaleela, ośmset i czterdzieści lat, i zrodził syny i córki.
14 I było wszech dni Kainanowych dziewięć set i dziesięć lat: i umarł.
15 Malaleel zaś żył sześćdziesiąt i pięć lat, i zrodził Jareda.
16 I żył Malaleel potem, jako zrodził Jareda, ośm set trzydzieści lat, i zrodził syny i córki.
17 I stały się wszystkie dni Malaleelowe ośm set dziewięćdziesiąt pięć lat: i umarł.
18 I żył Jared sto sześćdziesiąt dwa lata, i zrodził Henocha.
19 I żył Jared potem, jako zrodził Henocha, ośm set lat, i zrodził syny i córki.
20 I stały się wszystkie dni Jaredowe dziewięć set sześćdziesiąt dwa lata: i umarł.
21 Henoch lepak żył sześćdziesiąt pięć lat, i zrodził Mathusalama.
22 I chodził Henoch z Bogiem, i żył potem, jako zrodził Mathusalę, trzy sta lat, i zrodził syny i córki.
23 I stały się wszystkie dni Henochowe trzy sta sześćdziesiąt pięć lat.
24 I chodził z Bogiem, i nie było go widać; bo go wziął Bóg.
25 Żył Mathusala sto ośmdziesiąt siedm lat, i zrodził Lamecha.
26 I żył Mathusala potem, jako zrodził Lamecha, siedm set ośmdziesiąt dwa lata, i zrodził syny i córki.
27 I stały się wszystkie dni Mathusale, dziewięć set sześćdziesiąt dziewięć lat: i umarł.
28 Lamech zaś żył sto ośmdziesiąt dwa lata i zrodził syna.
29 I nazwał imię jego Noe, mówiąc: Ten nas pocieszy z prac i robót rąk naszych, na ziemi, którą Pan przeklnął.
30 I żył Lamech potem, jako zrodził Noego, pięć set dziewięćdziesiąt pięć lat, i zrodził syny i córki.
31 I stały się wszystkie dni Lamechowe siedm set siedmdziesiąt siedm lat: i umarł.
32 Noe zaś gdy był piąci set lat, zrodził Sema, Chama, i Japheta.
A gdy się ludzie poczęli rozmnażać na ziemi, i zrodzili córki:
2 Widząc synowie Boży córki ludzkie, iż były piękne, wzięli sobie za żony ze wszystkich, które obrali.
3 I rzekł Bóg: Nie będzie trwał duch mój na wieki w człowieku, gdyż jest ciałem: i będą dni jego sto i dwadzieścia lat.
4 A Olbrzymowie byli na ziemi w one dni; bo gdy weszli synowie Boży do córek ludzkich, a one porodziły: ci są mocarze od wieku, mężowie sławni.
5 A widząc Bóg, że wiele było złości ludzkiéj na ziemi, a wszystka myśl serca była napięta ku złemu po wszystek czas:
6 Żal mu było, że uczynił człowieka na ziemi: i ruszony serdeczną boleścią wewnątrz rzekł:
7 Wygładzę człowieka, któregom stworzył z obliczności ziemie: od człowieka aż do zwierząt: od ziemopłazu aż do ptastwa powietrznego; bo mi żal, żem je uczynił.
8 Noe zaś nalazł łaskę przed Panem.
9 Noego rodzaje te są. Noe mąż sprawiedliwy i doskonały był w rodzajach swoich, z Bogiem chodził.
10 I zrodził trzech synów, Sema, Chama, i Japhetha.
11 Ale ziemia skaziła się przed Bogiem, i napełniła się nieprawością.
12 A gdy ujrzał Bóg ziemię być skażoną; (bo wszelkie ciało popsowało było drogę swą na ziemi):
13 Rzekł do Noego: Koniec wszelkiemu ciału przyszedł przedemną: napełniona jest ziemia nieprawością od oblicza ich: a ja wytracę je z ziemią.
14 Uczyń sobie korab z drzewa heblowanego: mieszkaniczka w nim poczynisz, i namażesz klijem wewnątrz i zewnątrz.
15 A uczynisz go tak: Trzysta łokci będzie długość korabia, pięćdziesiąt łokci szerokość, a trzydzieści łokci wysokość jego.
16 Okno w korabiu uczynisz, a na łokciu dokonasz wierzch jego: a drzwi w korabiu postawisz z boku: na dole gmachy i troje piętra uczynisz w nim.
17 Oto ja przywiodę wody potopu na ziemię, abych wytracił wszelkie ciało, w którem jest duch żywota pod niebem. Wszystko, co na ziemi jest, zniszczeje.
18 I uczynię przymierze moje z tobą: i wnidziesz do korabia ty i synowie twoi, żona twoja, i żony synów twoich z tobą.
19 I ze wszech zwierząt wszelkiego ciała, po dwojgu wwiedziesz do korabia, aby zostały żywe z tobą: samca i samicę.
20 Z ptastwa, według rodzaju jego: i z bydła, według rodzaju jego: i ze wszystkiego ziemopłazu, według rodzaju jego: po dwojgu z każdego wnidą z tobą, aby mogły żyć.
21 Przetóż weźmiesz z sobą ze wszelkich pokarmów, które jedzone być mogą, i zniesiesz do siebie: i będą tak tobie jako i onym na pokarm.
22 I uczynił Noe wszystko, co mu Bóg przykazał.
I rzekł Pan do niego: Wnidź ty i wszystek dom twój do korabia; bom ciebie widział sprawiedliwym przed sobą w narodzie tym. [18]
2 Ze wszystkich zwierząt czystych weźmiesz siedmioro i siedmioro, samca i samicę: a z zwierząt nieczystych po dwojgu i dwojgu, samca i samicę.
3 Ale i z ptastw powietrznych siedmioro i siedmioro, samca i samicę: aby zachowane było nasienie na wszystkiéj ziemi.
4 Jeszcze bowiem, a po siedmi dniach spuszczę deszcz na ziemię przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy: i wygładzę z ziemie wszelkie stworzenie, którem uczynił.
5 Uczynił tedy Noe wszystko, co mu Pan kazał.
6 A było mu sześć set lat, gdy wody potopu wylały po ziemi. [19]
7 I wszedł Noe i synowie jego, żona jego, i żony synów jego z nim do korabia dla wód potopu.
8 Z zwierząt téż czystych i nieczystych i z ptastwa i ze wszego, co się płaza po ziemi.
9 Dwojgo i dwojgo weszło do Noego w korab, samiec i samica, jako był przykazał Pan Noemu.
10 A gdy minęło siedm dni, wody potopu wylały po ziemi.
11 Roku sześćsetnego żywota Noego, miesiąca wtórego, siedmnastego dnia miesiąca, przerwały się wszystkie źródła przepaści wielkiéj, i upusty niebieskie otworzone są.
12 I spadł deszcz na ziemię czterdzieści dni i czterdzieści nocy.
13 Onegoż dnia wszedł Noe, i Sem i Cham i Japhet, synowie jego, żona jego, i trzy żony synów jego z nimi do korabia:
14 Sami i wszelki zwierz według rodzaju swego, i wszystko bydło według rodzaju swego, i wszystko, co płaza po ziemi, według rodzaju swego, i wszystko latające według rodzaju swego, i wszyscy ptacy i wszystko, co ma skrzydła,
15 Weszło do Noego do korabia, dwojgo i dwojgo ze wszystkiego ciała, w którem był duch żywota.
16 A które weszły, samiec i samica ze wszego ciała weszły, jako mu Bóg przykazał: i zamknął go Pan z nadworza.
17 I stał się potop przez czterdzieści dni na ziemi: i wezbrały wody, i podniosły korab wysoko od ziemie.
18 Bardzo bowiem były wylały, i wszystko napełniły na wierzchu ziemie: a korab pływał po wodach.
19 A wody się zmocniły zbytnie nad ziemią: i okryły się wszystkie góry wysokie pod wszystkiem niebem.
20 Piętnaście łokci wyższa była woda nad górami, które była okryła. [20]
21 I zgładzone jest wszelkie ciało, które się ruchało na ziemi, ptaków, zwierząt, bestyi, i wszystkich ziemopłazów, które się płazają po ziemi: wszyscy ludzie,
22 I wszystko, w czem jest duch żywota, na ziemi pomarło.
23 I wygładził Bóg wszystko stworzenie, które było na ziemi, od człowieka aż do bydlęcia, tak ziemopłaz jako i ptastwo powietrzne: i wygładzone jest z ziemie: i został sam Noe i ci, którzy z nim byli w korabiu. [21]
24 I opanowały wody ziemię sto i pięćdziesiąt dni.
Wspomniawszy potem Bóg na Noego, i na wszystkie zwierzęta, i na wszystkie bydlęta, które były z nim w korabiu, przywiódł wiatr na ziemię, i upadły wody.
2 I zawarte są źródła przepaści, i upusty niebieskie: i zahamowane są dżdże z nieba.
3 I wróciły się wody z ziemie idące i wracające się, i poczęły opadać po stu i pięćdziesiąt dni.
4 I odpoczął korab miesiąca siódmego, dwudziestego i siódmego dnia miesiąca na górach Armeńskich.
5 Lecz wody schodziły i opadały aż do dziesiątego miesiąca; dziesiątego bowiem miesiąca, pierwszego dnia miesiąca, okazały się wierzchy gór.
6 A gdy minęło czterdzieści dni, otworzywszy Noe okno korabia, które był uczynił, wypuścił kruka:
7 Który wychodził a nie wracał się, aż oschły wody na ziemi.
8 Wypuścił téż gołębicę za nim, aby poznał, jeźli już ustały wody na ziemi.
9 Która nie nalazłszy, gdzieby odpoczęła noga jej, wróciła się k niemu do korabia; wody bowiem były po wszystkiéj ziemi: i wyciągnął rękę, a uchwyciwszy ją wniósł do korabia.
10 A poczekawszy jeszcze siedm dni drugie, powtóre wypuścił gołębicę z korabia.
11 A ona przyleciała do niego pod wieczór, niosąc gałązkę oliwy z zielonem liściem w gębie swojéj: a tak poznał Noe, że przestały wody na ziemi.
12 I poczekał przecię jeszcze siedm dni drugich: i wypuścił gołębicę, która się nie wróciła więcéj do niego.
13 A tak sześćsetnego pierwszego roku, pierwszego miesiąca, pierwszego dnia miesiąca, opadły wody na ziemi: i otworzywszy Noe przykrycie korabia pojrzał, i ujrzał, iż osechł wierzch ziemie.
14 Miesiąca wtórego, siódmego i dwudziestego dnia miesiąca, oschła ziemia.
15 Rzekł tedy Bóg do Noego, mówiąc:
16 Wynidź z korabia, ty i żona twoja, synowie twoi i żony synów twoich z tobą.
17 Wszystkie zwierzęta, które są u ciebie ze wszego ciała, tak w ptastwie jako i w bestyach, i we wszelkich płazach, które płazają po ziemi, wywiedź z sobą, a wnidźcie na ziemię: Rośćcie i mnóżcie się na niéj.
18 A tak wyszedł Noe i synowie jego, żona jego i żony synów jego z nim.
19 Ale i wszystkie zwierzęta, bydła i płazy, które się płazają po ziemi według rodzaju swego, wyszły z korabia.
20 I zbudował Noe ołtarz Panu: a wziąwszy z każdego bydła i ptastwa czystego, ofiarował całopalenia na ołtarzu.
21 I zawoniał Pan wonność wdzięczności i rzekł: Żadną miarą więcéj nie będę przeklinał ziemie dla ludzi; zmysł bowiem i myśl serca człowieczego skłonne są do złego od młodzieństwa swego: przetóż téż nie pobiję więcéj wszystkiéj dusze żyjącéj, jakom uczynił.
22 Po wszystkie dni ziemie siew i żniwo, zimno i gorąco, lato i zima, noc i dzień nie ustaną.
I błogosławił Bóg Noego i syny jego, i rzekł do nich: Rośćcie i mnóżcie się, a napełniajcie ziemię.
2 A strach wasz i drżenie niechaj będzie nad wszelkiem zwierzęciem ziemnem, i nadewszem ptastwem powietrznem, ze wszystkiemi, które się ruszają na ziemi: wszystkie ryby morskie ręce waszéj podane są.
3 A wszystko, co się rusza i żywie, będzie wam na pokarm: jako jarzyny zielone dałem wam wszystko.
4 Wyjąwszy że mięsa ze krwią jeść nie będziecie.
5 Albowiem krwie dusz waszych będę szukał z ręki wszelkich bestyi: i z ręki człowieczéj, z ręki męża i brata jego będę szukał dusze człowieczéj.
6 Ktobykolwiek wylał krew człowieczą, będzie wylana krew jego; bo na obraz Boży uczynion jest człowiek. [22]
7 A wy rośćcie i mnóżcie się, a wnidźcie na ziemię i napełniajcie ją.
8 To téż mówił Bóg do Noego i do synów jego z nim:
9 Oto ja postanowię przymierze moje z wami i z nasieniem waszem po was.
10 I z każdą duszą żywiącą, która jest z wami, tak w ptastwie jako i w bydle, i we wszelkiem zwierzęciu ziemnem, które wyszły z korabia, i ze wszystkiemi bestyami ziemie. [23]
11 Postanowię przymierze moje z wami, i żadną miarą więcéj nie będzie zagubione wszelkie ciało wodami potopu: ani więcej będzie potop pustoszący ziemię.
12 I rzekł Bóg: To znak przymierza, który daję między mną i wami, i do wszelkiéj dusze żywiącéj, która jest z wami, na rodzaje wieczne:
13 Łuk mój położę na obłokach, i będzie znakiem przymierza między mną a między ziemią. [24]
14 A gdy okryję obłokami niebo, ukaże się łuk mój na obłokach,
15 I wspomnię na przymierze moje z wami i ze wszelką duszą żywiącą, która ciało obżywia: i nie będą więcéj wody potopu ku wygładzeniu wszelkiego ciała.
16 I będzie łuk na obłokach i ujrzę go: i wspomnię na przymierze wieczne, które się postanowiło między Bogiem, a między wszelką duszą żywiącą każdego ciała, które jest na ziemi.
17 I rzekł Bóg do Noego: Ten będzie znak przymierza, którem postanowił między mną a wszelkiem ciałem na ziemi.
18 Byli tedy synowie Noego, którzy wyszli z korabia: Sem, Cham, i Japhet: a Cham ten jest ojciec Chanaan.
19 Ci trzej są synowie Noego: i od tych rozsiał się wszystek rodzaj ludzki po wszystkiej ziemi.
20 I począł Noe, mąż oracz sprawować ziemię, i nasadził winnicę.
21 I pijąc wino upił się, i obnażył się w namiecie swoim.
22 Co ujrzawszy Cham, ojciec Chanaan, to jest, że łono ojca jego odkryte było, powiedział to dwiema braci swéj na dworze.
23 Sem tedy i Japhet włożyli płaszcz na ramiona swoje, a idąc nawstecz zakryli łono ojca swego: a oblicza ich były odwrócone, i ojcowskiego łona nie widzieli.
24 A ocuciwszy się Noe z wina, gdy się dowiedział, co mu uczynił syn jego młodszy,
25 Rzekł: przeklęty Chanaan, niewolnik niewolników będzie braci swéj.
26 I rzekł: Błogosławiony Pan Bóg Semów, niech Chanaan niewolnikiem jego będzie.
27 Niech rozszerzy Bóg Japheta, i niech mieszka w namieciech Semowych: a Chanaan niech będzie niewolnikiem jego.
28 I żył Noe po potopie trzy sta i pięćdziesiąt lat.
29 I wypełniły się wszystkie dni jego, dziewięć set i pięćdziesiąt lat, i umarł.
Te są rodzaje synów Noego, Sema, Chama, i Japheta: i narodziło się im synów po potopie.
2 Synowie Japhetowi: Gomer i Magog, i Madai, i Jawan, i Thubal, i Mosoch, i Thyras.
3 Synowie zaś Gomerowi: Askenes i Ryphat, i Thogorma.
4 A synowie Jawanowi: Elisa i Tharsys, Cetthim i Dodanim.
5 Od tych rozdzielone są wyspy narodów w krainach swoich, każdy według języka swego i domów swych w narodziech swoich.
6 A synowie Chamowi: Chus i Mesraim, i Phuth, i Chanaan.
7 Synowie Chusowi: Saba, i Hewila, i Sabatha, i Regma, i Sabatacha. Synowie Regmowi: Saba i Dadan.
8 Zaś Chus zrodził Nemroda: ten począł być możny na ziemi.
9 I był duży Łowiec przed Panem. Przeto wyszła przypowieść: Jako Nemrod duży Łowiec przed Panem.
10 A początek królestwa jego był Babilon, i Arach, i Achad, i Chalanne w ziemi Sennaar.
11 Z onéj ziemi wyszedł Assur, i zbudował Niniwen, i ulice miasta, i Chale.
12 Resen téż między Niniwen i Chale: to jest Miasto wielkie.
13 Ale Mesraim zrodził Ludyma, i Anamima, i Laabima, i Nephthuma:
14 I Phetrusyma, i Chasluima: z których poszli Philistynowie i Kaphtorymowie.
15 Chanaan zaś zrodził Sydoan, pierworodnego swego, i Heth?ego,
16 I Jebusego, i Amorrego, i Gergesego,
17 Hewego, i Aracego, i Synego.
18 I Aradego, Samarego i Amathego: a potem rozsiały się narody Chananejczyków.
19 I były granice Chananejskie idąc od Sydonu do Gerary aż do Gazy: aż wnidziesz do Sodomy, i Gomorry, i Adamy, i Seboima aż do Lezy.
20 Ci są synowie Chamowi w rodach, i w językach, w pokoleniach, ziemiach, i narodach ich.
21 Z Sema téż zrodzili się, z ojca wszystkich synów Heberowych, starszego brata Japhetowego. [25]
22 Synowie Semowi: Aelam i Assur, i Arphaxad, i Lud, i Aram.
23 Synowie Aramowi: Us, i Hul, i Gether, i Mes.
24 Zaś Arphaxad zrodził Salego, z którego poszedł Heber.
25 Heberowi lepak urodzili się dwaj synowie: imię jednego Phaleg, iż we dni jego rozdzieliła się ziemia: a imię brata jego Jektan.
26 Który Jektan zrodził Elmodada, i Salepha, i Asarmotha, i Jarego,
27 I Adurama, i Uzala, i Deklę:
28 I Ebala, i Abimaela, i Sabę:
29 I Ophira, i Hewilę, i Jobaba. Ci wszyscy synowie Jektanowi.
30 A mieszkanie było ich, od Messy idącym, aż do Sephary góry na wschód słońca.
31 Ci synowie Semowi, według domów i języków i krain w narodziech swoich.
32 Te domy Noego według ludzi i narodów ich. Od tych rozdzielone są narody na ziemi po potopie.
A ziemia była jednego języka i téjże mowy.
2 I gdy szli od wschodu słońca, naleźli pole na ziemi Sennaar, i mieszkali na niem.
3 I rzekli, jeden do bliskiego swego: Pójdźcie, naczyńmy cegieł i wypalmy ją ogniem. I mieli cegłę miasto kamienia, a ił kliowaty miasto wapna.
4 I rzekli: Pójdźcie, zbudujmy sobie miasto i wieżę, któréjby wierzch dosięgał do nieba: a uczyńmy sławne imię nasze, pierwéj niźli się rozproszymy po wszystkich ziemiach.
5 I zstąpił Pan, aby oglądał miasto i wieżę, którą budowali synowie Adamowi:
6 I rzekł: Oto jeden jest lud, i jeden język wszystkim: a poczęli to czynić, i nie przestaną od myśli swych, aż je skutkiem wypełnią.
7 Przeto pójdźcie, zstąpmy, a pomięszajmy tam język ich, aby nie słyszał żaden głosu bliźniego swego.
8 I tak rozproszył je Pan z onego miejsca po wszystkich ziemiach, i przestali budować miasta.
9 I przetóż nazwano imię jego Babel, iż tam pomieszany jest język wszystkiéj ziemie: i z onąd rozproszył je Pan po wszystkich krainach.
10 Te są rodzaje Semowe: Semowi było sto lat, kiedy zrodził Arphaxada, we dwie lecie po potopie.
11 I żył Sem, zrodziwszy Arphaxada, pięć set lat, i zrodził syny i córki.
12 Arphaxad zaś żył trzydzieści i pięć lat, i zrodził Salego.
13 I żył Arphaxad, zrodziwszy Salego, trzy sta a trzy lata, i zrodził syny i córki.
14 Sale zaś żył trzydzieści lat, i zrodził Hebera.
15 I żył Sale, zrodziwszy Hebera, cztery sta a trzy lata, i zrodził syny i córki.
16 A Heber żył trzydzieści i cztery lata, i zrodził Phalega.
17 I żył Heber, zrodziwszy Phalega, cztery sta i trzydzieści lat, i zrodził syny i córki.
18 Żył téż Phaleg trzydzieści lat, i zrodził Rewa:
19 I żył Phaleg, zrodziwszy Rewa, dwieście i dziewięć lat, i zrodził syny i córki.
20 Rew zasię żył trzydzieści i dwie lecie, i zrodził Saruga.
21 I żył Rew, zrodziwszy Saruga dwieście i siedm lat, i zrodził syny i córki.
22 Sarug lepak żył trzydzieści lat, i zrodził Nachora.
23 I żył Sarug, zrodziwszy Nachora, dwieście lat, i zrodził syny i córki.
24 Nachor zasię żył dwadzieścia i dziewięć lat, i zrodził Tharego.
25 I żył Nachor, zrodziwszy Tharego, sto i dziewiętnaście lat, i zrodził syny i córki.
26 I żył Thare siedmdziesiąt lat, i zrodził Abrama, i Nachora, i Arana.
27 A Tharego rodzaje są te: Thare zrodził Abrama, Nachora, i Arana. Aran zaś zrodził Lota.
28 I umarł Aran przed Tharem, ojcem swoim, w ziemi narodzenia swego, w Ur Chaldejczyków.
29 I pojęli Abram i Nachor żony: imię żony Abramowéj Sarai, a imię żony Nachorowéj Melcha, córka Arana, ojca Melchy i ojca Jeschy.
30 A była Sarai niepłodną, i nie miała dzieci.
31 Wziął tedy Thare Abrama, syna swego, i Lota, syna Aranowego, wnuka swego, i Sarai niewiastkę swoję, żonę Abrama, syna swego: i wywiódł je z Ur Chaldejczyków, aby szli do ziemi Chananejskiéj, i przyszli aż do Harana, i mieszkali tam.
32 I było dni Tharego dwieście i pięć lat, i umarł w Haranie.
I rzekł Pan do Abrama: wynidź z ziemie twojéj, i od rodziny twojéj, i z domu ojca twego: a idź do ziemie, którąć ukażę.
2 A uczynię cię narodem wielkim, i będęć błogosławił, i uwielbię imię twoje, i będziesz błogosławiony.
3 Będę błogosławił błogosławiącym tobie, a przeklnę te, którzy cię przeklinają: a w tobie będą błogosławione wszystkie narody ziemie.
4 Wyszedł tedy Abram, jako mu Pan przykazał, i poszedł z nim Lot: siedmdziesiąt lat było Abramowi, kiedy wyszedł z Harana.
5 I wziął Sarai żonę swoję, i Lota syna brata swego, i wszystkę majętność, którą mieli, i dusze, których nabyli w Haranie: i wyszli aby szli do ziemie Chanaan. A gdy przyszli do niéj,
6 Przeszedł Abram ziemię aż do miejsca Sychem, aż do Jasnéj doliny: a Chananejczyk tedy był w ziemi.
7 I ukazał się Pan Abramowi, i rzekł mu: Nasieniu twemu dam ziemię tę; który zbudował tam ołtarz Panu, który mu się był ukazał.
8 A z tamtąd przeszedł do góry, która była ku wschodowi Bethel: rozbił tam namiot swój, mając od zachodu Bethel, a od wschodu Haj, i zbudował téż tam ołtarz Panu, i wzywał imię jego.
9 I ciągnął Abram idąc i daléj postępując ku południu.
10 Stał się potem głód w ziemi, i stąpił Abram do Egiptu, aby tam gościem był; ciężki bowiem był głód w ziemi.
11 A gdy już blisko był, aby wszedł do Egiptu, rzekł do Sarai żony swéj: Wiem, żeś piękna niewiasta:
12 A iż, gdy cię ujrzą Egiptyanie, rzeką: żona to jego: i zabiją mię, a ciebie zachowają.
13 Mów przeto, proszę cię, żeś jest siostra moja: aby mi było dobrze dla ciebie, i dusza moja aby żyła dla ciebie.
14 Gdy tedy wszedł Abram do Egiptu, ujrzeli Egiptyanie niewiastę, że była bardzo piękna.
15 I dały znać Książęta Pharaonowi, i chwalili ją przed nim: i wzięto niewiastę do domu Pharaonowego.
16 A Abramowi czynili dobrze dla niéj: i miał owce, i woły, i osły, i niewolniki, i niewolnice, i oślice, i wielbłądy.
17 Ale Pan skarał Pharaona plagami wielkiemi, i dom jego, dla Sarai żony Abramowéj.
18 I zawołał Pharao Abrama, i rzekł mu: Cóż wżdy to jest, coś mi uczynił? Czemuś mi nie oznajmił, że to żona twoja?
19 Czemuś powiedział, że jest siostra twoja, abym ją wziął sobie za żonę? Ale teraz oto żona twoja, weźmijż ją, a idź.
20 I przykazał Pharao o Abramie mężom: i odprowadzili go, i żonę jego, i wszystko co miał.
A tak wyszedł Abram z Egiptu, sam i żona jego, i wszystko co miał, i Lot z nim ku południowi.
2 A Abram był bardzo bogaty, w osiadłości złota i śrebra.
3 I wrócił się drogą, którą był przyszedł od południa do Bethel, aż na miejsce, gdzie przedtem postawił był namiot między Bethel i Haj:
4 Na miejsce ołtarza, który tam pierwéj był uczynił, i wzywał tam imienia Pańskiego.
5 Ale i Lot, który był z Abramem, miał trzody owiec i bydło i namioty.
6 I nie mogli się zmieścić w ziemi, żeby spółem mieszkali; bo majętność ich wielka była, i nie mogli pospołu mieszkać.
7 Zkąd téż był swar między pasterzmi bydła Abramowego i Lotowego. A na on czas Chananejczyk i Pherezejczyk mieszkali w onéj ziemi.
8 Rzekł tedy Abram do Lota: Niech proszę nie będzie swaru między mną a tobą, i między pasterzmi mymi, a pasterzmi twymi: ponieważ bracia jesteśmy.
9 Oto wszystka ziemia jest przed tobą: odejdź odemnie proszę: jeźli w lewo pójdziesz, ja się udam w prawo: jeźli w prawo obierzesz, ja w lewo pójdę.
10 Podniósłszy tedy Lot oczy swe, ujrzał wszystkę wokół krainę Jordanu, która wszystka polewana była przed tem, niż Pan zatracił Sodomę i Gomorrę, jako Raj Pański, i jako Egipt idącym do Segora.
11 I obrał sobie Lot krainę nad Jordanem, i odszedł ze wschodu słońca: i odłączyli się bracia jeden od drugiego.
12 Abram mieszkał w ziemi Chananejskiéj: a Lot przebywał w mieściech, które były nad Jordanem i mieszkał w Sodomie.
13 A ludzie Sodomscy byli bardzo źli, i zbytnie grzesznicy przed Panem.
14 I rzekł Pan do Abrama, gdy się już był Lot odłączył od niego: Podnieś oczy twoje, i pojrzyj z miejsca, na któremeś teraz, na północy i na południe, na wschód i na zachód.
15 Wszystkę ziemię, którą widzisz, tobie dam i nasieniu twemu aż na wieki.
16 I uczynię nasienie twoje jako proch ziemie: jeźli kto z ludzi może zliczyć proch ziemie, nasienie téż twoje zliczyć będzie mógł.
17 Wstań a zchódź ziemię w dłużą i w szerzą jéj; bo ją tobie dam.
18 Ruszywszy tedy namiot swój Abram przyszedł i mieszkał przy dolinie Mambre, która jest w Hebron: i zbudował tam ołtarz Panu.
I stało się w on czas, iż Amraphel, król Sennaar, i Aryoch, król Pontski, i Chodorlahomor, król Elamitów, i Thadal, król pogański,
2 Wznieśli wojnę przeciw Barowi, królowi Sodomskiemu, i przeciw Bersy, królowi Gomorskiemu, i przeciw Sennaabowi, królowi Adamy, i przeciw Semeberowi, królowi Seboimskiemu, i przeciw królowi Balei, ta jest Segor.
3 Wszyscy ci zeszli się w dolinę leśną, która teraz jest morzem słonem;
4 Dwanaście bowiem lat służyli Chodorlahomorowi, a trzynastego roku odstąpili od niego.
5 A tak czternastego roku przyciągnął Chodorlahomor, i królowie, którzy z nim byli: i porazili Raphaimy w Astarothkarnaimie, i Zuzymy z nimi, i Emimy w Sawie Karyathaim,
6 I Chorrejczyki na górach Seir, aż do pól Pharan, która jest na puszczy.
7 I wrócili się, i przyszli do źródła Misphat, to jest Kades: i wybili wszystkę krainę Amalecytów i Amorrejczyka, który mieszkał w Asasonthamar.
8 I wyszli król Sodomski, i król Gomorski, i król Adamski, i król Seboimski, ktemu i król Balei, która jest Segor: i uszykowali wojsko przeciwko im w dolinie leśnéj:
9 To jest, przeciw Chodorlahomorowi, królowi Elamitów, i Thadalowi, królowi pogańskiemu, i Amraphelowi, królowi Sennaarskiemu, i Aryochowi, królowi Pontskiemu, czteréj królowie przeciw piąci.
10 A dolina leśna miała wiele studzien kliowatych. Król tedy Sodomski i Gomorski podali tył, i tam polegli: a którzy zostali, uciekli na górę.
11 I zabrali wszystkę majętność Sodomską i Gomorską, i wszystko, co do żywności należy, i poszli.
12 K temu i Lota i majętność jego, synowca Abramowego, który mieszkał w Sodomie.
13 A oto jeden, który był uszedł, oznajmił Abramowi Hebreowi, który mieszkał w dolinie Mambrego Amorrejczyka, brata Eschol, i brata Aner; ci bowiem uczynili byli przymierze z Abramem.
14 Co usłyszawszy Abram, to jest, iż poiman Lot, brat jego, zebrał gotowych domowych sług swoich trzy sta i ośmnaście: i pogon uczynił aż do Dan.
15 A rozdzieliwszy towarzysze, przypadł na nie w nocy: i poraził je, i gonił je aż do Hoby, która jest po lewéj stronie Damaszku.
16 I przywrócił nazad wszystkę majętność, i Lota brata swego z majętnością jego, i niewiasty i lud.
17 I wyjechał król Sodomski przeciw jemu, gdy się wracał od porażki Chodorlahomora, i królów, którzy z nim byli w dolinie Sawe, która jest dolina królewska.
18 Ali Melchisedech, król Salem wyniósłszy chléb i wino; bo był [26] kapłanem Boga najwyższego,
19 Błogosławił mu i rzekł: Błogosławiony Abram Bogu wysokiemu, który stworzył niebo i ziemię:
20 I błogosławiony Bóg wysoki, którego obroną nieprzyjaciele są w rękach twoich. I dał mu dziesięciny ze wszystkiego.
21 I rzekł król Sodomski do Abrama: Daj mi dusze, inne rzeczy pobierz sobie.
22 A on mu odpowiedział: Podnoszę rękę moję do Pana, Boga wysokiego, dzierżawce nieba i ziemie,
23 Że od nici wątkowéj, aż do rzemyka obuwia, nie wezmę ze wszystkiego co twego jest, żebyś nie rzekł: Jam ubogacił Abrama:
24 Wyjąwszy to, co strawili młodzieńcy, a działy mężów, którzy jeździli zemną, Anera, Eschola, i Mambrego: ci wezmą działy swoje.
To tedy odprawiwszy, stało się słowo Pańskie do Abrama, w widzeniu mówiąc: Nie bój się Abramie, jam jest obrońcą twoim, i zapłatą twą zbytnie wielką.
2 I rzekł Abram: Panie Boże, cóż mi dasz? ja zéjdę bez dziatek: a syn szafarza domu mego, ten Damaszek Eliezer.
3 I przydał Abram: A mnieś nie dał potomka, ale oto domowy sługa mój, dziedzicem moim będzie.
4 I wnetże słowo Pańskie stało się do niego mówiąc: Nie będzie ten dziedzicem twoim: ale który wynidzie z żywota twego, tego będziesz miał dziedzicem.
5 I wywiódł go z domu, i rzekł mu: Wejrzyj na niebo, a zlicz gwiazdy, jeźli możesz. I rzekł mu: Tak będzie nasienie twoie.
6 Uwierzył Abram Bogu: i poczytano mu jest ku sprawiedliwości. [27]
7 I rzekł do niego: Ja Pan, którym cię wywiódł z Ur Chaldejczyków, abych ci dał tę ziemię, i żebyś ją posiadł.
8 A on rzekł: Panie Boże, zkąd wiedzieć mogę, że ją posiędę?
9 A odpowiadając Pan: Weźmij mi, prawi, jałowicę trzecioletnią, i kozę trzecioletnią, i barana trzech lat, synogarlicę téż i gołębicę. [28]
10 Który wziąwszy to wszystko, przedzielił je na poły, a obie części przeciw sobie jedne ku drugiéj położył: ale ptaków nie rozcinał.
11 I zlecieli ptacy na ono mięso, a Abram je odganiał.
12 A gdy słońce zachodziło, przypadł twardy sen na Abrama: i strach wielki i ciemny przypadł nań.
13 I rzeczono do niego: Wiedz wprzód wiedząc, iż gościem będzie nasienie twoje w ziemi nie swojéj, i podbiją je w niewolą, i utrapią je przez cztery sta lat.
14 A wszakoż naród, u którego w niewoli będą, ja sądzić będę: a potem wynidą z wielką majętnością.
15 Ale ty pójdziesz do ojców twoich w pokoju, pogrzebiony w starości dobréj.
16 A w czwartem pokoleniu wrócą się tu; bo jeszcze nie wypełniły się nieprawości Amorrejczyków aż do tego czasu.
17 A gdy zaszło słońce, powstała mgła ciemna, i ukazał się piec kurzący się, i pochodnia ognista przechodząca między onemi przedziały. [29]
18 Onego dnia uczynił Pan przymierze z Abramem, mówiąc: Nasieniu twemu dam tę ziemię od rzeki Egipskiéj, aż do rzeki wielkiéj Euphratesa.
19 Cynejczyki, i Cenezejczyki, Cedmonejczyki,
20 I Hetejczyki, i Pherezejczyki, Raphaimy téż,
21 I Amorrejczyki, i Chananejczyki, i Gergezejczyki, i Jebuzejczyki.
Sarai tedy, żona Abramowa, nie rodziła dzieci: ale mając niewolnicę Egiptyankę imieniem Agar,
2 Rzekła mężowi swemu: Oto zamknął mię Pan, abych nie rodziła: Wnidź do sługi mojéj, azali snadź wżdy z niéj będę miała dziatki. A gdy on przyzwolił na prośbę jéj,
3 Wzięła Agarę Egiptyankę, sługę swą, po dziesiąci lat, jako mieszkać poczęli w ziemi Chananejskiéj, i dała ją mężowi swemu za żonę.
4 Który wszedł do niéj. Ale ona widząc, że poczęła, wzgardziła panią swoją.
5 I rzekła Sarai do Abrama. Niesprawiedliwie czynisz przeciw mnie: jam dała sługę do łona twego, która widząc, że poczęła, gardzi mną: niech rozsądzi Pan między mną a tobą.
6 Któréj odpowiadając Abram: oto, prawi, sługa twoja w ręku twoich jest, czyń z nią, jakoć się podoba. A gdy ją trapiła Sarai, uciekła.
7 I gdy ją znalazł Aniół Pański u źródła wody w pustyni, które jest na drodze Sur na puszczy,
8 Rzekł do niej: Agar, sługo Sarai, zkąd idziesz? i dokąd idziesz? Która odpowiedziała: Od oblicza Sarai, paniéj mojéj ja uciekam.
9 I rzekł jéj Aniół Pański: Wróć się do paniéj swéj, a ukorz się pod ręką jéj.
10 I zaś rzekł: Mnożąc rozmnożę nasienie twe, i nie będzie zliczone przez mnóstwo.
11 I potem rzekł: Otoś poczęła, i porodzisz syna: i nazowiesz imię jego Ismael, przeto iż usłyszał Pan utrapienie twoje.
12 Ten będzie dziki człowiek: ręce jego przeciwko wszystkim, a ręce wszystkich przeciw jemu: a naprzeciwko wszystkiéj braciéj swéj rozbije namioty.
13 I nazwała imię Pana, który mówił do niéj: Ty Boże, któryś mię ujrzał; rzekła bowiem: Zaiste, tum widziała tył widzącego mię.
14 Przetóż nazwała studnię onę: Studnia żywiącego i widzącego mnie. Ta jest między Kades i Barad. [30]
15 I urodziła Agar Abramowi syna: który nazwał imię jego Ismael.
16 Ośmdziesiąt i sześć lat miał Abram, gdy mu Agar urodziła Ismaela.
Zaczem gdy dziewiącidziesiąt i dziewiąci lat być począł, ukazał mu się Pan, i rzekł do niego: Jam Bóg wszechmogący: chodź przedemną, a bądź doskonały.
2 A uczynię przymierze moje między mną i tobą, i rozmnożę cię zbytnie wielce.
3 Padł Abram pochylony na oblicze.
4 I rzekł mu Bóg: Jam jest, a przymierze moje z tobą, i będziesz ojcem wiela narodów.
5 I imię twoje nie będzie daléj zwane Abram: ale będziesz zwan Abraham; bom cię ojcem wiela narodów postanowił.
6 I uczynię, że się rozmnożysz bardzo wielce: i rozkrzewię cię w narody, i królowie z ciebie wynidą. [31]
7 I postanowię umowę między mną a tobą, i między nasieniem twem po tobie w narodziech ich, przymierzem wiecznem: żebym był Bogiem twoim i nasienia twego po tobie.
8 I dam tobie i nasieniu twemu ziemię pielgrzymowania twego, wszystkę ziemię Chananejską w osiadłość wieczną, i będę Bogiem ich. [32]
9 I rzekł zasię Bóg do Abrahama: I ty tedy będziesz strzegł przymierza mego, i nasienie twoje po tobie w narodziech swoich.
10 To jest przymierze moje, które zachowacie między mną a wami, i nasieniem twem po tobie: Obrzezany będzie z was każdy mężczyzna:
11 A obrzeżecie ciało odrzezku waszego, aby było na znak przymierza miedzy mną i wami.
12 Dzieciątko ośmi dni będzie obrzezano między wami, każdy mężczyzna w narodziech waszych: tak w domu urodzony sługa jako i kupiony, będzie obrzezany, i którykolwiek nie jest z pokolenia waszego. [33]
13 I będzie umowa moja na ciele waszem na przymierze wieczne.
14 Mężczyzna, którego odrzezku ciało nie będzie obrzezane, będzie wygładzona dusza ona z ludu swego: iż przymierze moje wzruszył.
15 Rzekł téż Bóg do Abrahama: Sarai, żonę twoję nie będziesz zwał Sarai ale Sarą.
16 I będę jéj błogosławił, i dam ci z niéj syna, któremu błogosławić będę: i będzie w narody, i królowie ludów wynidą z niego.
17 Upadł Abraham na oblicze swoje, i rozśmiał się mówiąc w sercu swojem: Co mniemasz, że stoletniemu syn się urodzi? i Sara w dziewięćdziesiąt lat porodzi?
18 I rzekł do Boga: Oby Ismael żył przed tobą.
19 I rzekł Bóg do Abrahama: Sara, żona twoja, urodzi tobie syna, i nazowiesz imię jego Izaak, i postanowię umowę moję jemu na przymierze wieczne, i nasieniu jego po nim. [34]
20 O Ismaela téż wysłuchałem cię. Oto błogosławię mu, i rozmnożę i rozszerzę go bardzo: dwanaście książąt zrodzi, i rozkrzewię go w naród wielki.
21 Ale przymierze moje ustawię do Izaaka, którego tobie urodzi Sara o tym czasie w roku drugim.
22 A gdy się dokonała rzecz mówiącego z nim, wstąpił Bóg od Abrahama.
23 I wziął Abraham Ismaela, syna swego, i wszystkie sługi urodzone w domu jego: i wszystkie, które był kupił, wszystkie mężczyzny ze wszech mężów domu swego: i obrzezał ciało odrzezku ich, zaraz onegóż dnia, jako mu był Bóg przykazał.
24 Abrahamowi było dziewięćdziesiąt i dziewięć lat, kiedy obrzezał ciało odrzezku swego.
25 A Ismael syn trzynaście lat miał spełna czasu obrzezania swego.
26 Tegóż dnia obrzezan jest Abraham i Ismael syn jego:
27 I wszyscy mężowie domu jego, tak w domu urodzeni jako i kupieni, i cudzoziemcy pospołu obrzezani są.
I ukazał mu się Pan w dolinie Mambre, siedzącemu we drzwiach namiotu swego w samo gorąco dniowe. [35]
2 A gdy podniósł oczy swe, ukazali mu się trzej mężowie stojący blisko niego: które ujrzawszy wybieżał przeciwko im ze drzwi namiotu, i pokłonił się do ziemie.
3 I rzekł: Panie, jeźlim nalazł łaskę w oczach twoich, nie mijaj sługi twego:
4 Ale przyniosę troszkę wody, a umyjcie nogi wasze, i odpoczyńcie pod drzewem:
5 I przyniosę kęs chleba, i posilicie serce wasze, potem pójdziecie: dlategoście bowiem zstąpili do sługi swego. A oni rzekli: Uczyń, jakoś rzekł.
6 Pośpieszył się Abraham w namiot do Sary i rzekł jéj: Śpiesz się, trzy miarki światłéj mąki rozczyń, a naczyń podpłomyków.
7 Sam téż do bydła pobieżał, i wziął ztamtąd cielę młodziuchne i wyborne, i dał pacholęciu: który pośpieszył i uwarzył je.
8 Wziął téż masła i mleka i cielę, które był uwarzył, i położył przed nimi: a sam stał wedle nich pod drzewem.
9 A gdy się najedli, rzekli do niego: Gdzie jest Sara, żona twoja? on odpowiedział: Oto w namiecie jest.
10 Któremu rzekł: wracając się przyjdę do ciebie o tym czasie, dali Bóg zdrowie, a Sara, żona twoja będzie syna miała. Co usłyszawszy Sara, rozśmiała się za drzwiami namiotu. [36]
11 A byli oboje starzy i zeszłego wieku, i już były ustały Sarze białogłowskie rzeczy.
12 Która rozśmiała się potajemnie, mówiąc: Gdym się już zstarzała, i Pan mój jest stary, rozkoszy patrzyć będę?
13 I rzekł Pan do Abrahama: Czemu się rozśmiała Sara, mówiąc: Izaż prawdziwie porodzę, babą będąc?
14 Izali Bogu jest co trudnego? jako się rzekło, wrócę się do ciebie o tymże czasie, dali Bóg zdrowie: i będzie miała Sara syna.
15 Zaprzała Sara, mówiąc: Nie śmiałam się: bojaźnią przestraszona. A Pan: Nie jest, prawi, tak, aleś się śmiała.
16 Gdy tedy wstali z onąd mężowie, obrócili oczy ku Sodomie: a Abraham szedł wespół prowadząc je.
17 I rzekł Pan: Izali mogę zataić przed Abrahamem, co uczynię?
18 Ponieważ on ma być w lud wielki, i siły mocnéj, i błogosławione być mają w nim wszystkie narody ziemie? [37]
19 Wiem bowiem, iż rozkaże synom swoim i domowi swemu po sobie, aby strzegli drogi Pańskiéj, i czynili sąd i sprawiedliwość: aby przywiódł Pan dla Abrahama wszystko, co mówił do niego.
20 Rzekł tedy Pan: Krzyk Sodomy i Gomorry rozmnożył się, i grzech ich zbytnie ociężał.
21 Zstąpię i oglądam, jeźliż krzyk, który mię doszedł, skutkiem wypełnili, czyli nie tak jest, abym wiedział.
22 I obrócili się z onąd i poszli do Sodomy: lecz Abraham jeszcze stał przed Panem.
23 I przystąpiwszy się rzekł: Izali zatracisz sprawiedliwego z niezbożnym?
24 Jeźliż będzie pięćdziesiąt sprawiedliwych w mieście, zginąż społem? i nie przepuścisz miejscu onemu dla piącidziesiąt sprawiedliwych, jeźliż będą w niem?
25 Niech to daleko będzie od ciebie, abyś tę rzecz uczynić miał, i zabił sprawiedliwego z niezbożnym, ażeby był sprawiedliwy jako i niezbożny: nie twoja to, który sądzisz wszystkę ziemię: żadną miarą nie uczynisz sądu tego.
26 I rzekł Pan do niego: Jeźli najdę w Sodomie pięćdziesiąt sprawiedliwych w samem mieście, odpuszczę wszystkiemu miejscu dla nich.
27 A odpowiadając Abraham rzekł: Iżem raz począł, będę mówił do Pana mego, aczem proch i popiół.
28 A jeźliby mniéj piącią było sprawiedliwych, niż pięćdziesiąt, czy zatracisz dla czterdziestu i piąci wszystko miasto? I rzekł: Nie zatracę, jeźli tam najdę czterdziestu piąci.
29 Rzekł jeszcze do niego: A jeźli się tam najdą czterdzieści, co uczynisz? Odpowiedział: Nie zatracę dla czterdziestu.
30 Rzekł: Nie gniewaj się Panie, proszę, jeźli przemówię. A jeźli się tam najdą trzydzieści? Odpowiedział: Nie uczynię, jeźli tam najdę trzydziestu.
31 Rzekł: Gdyżem raz począł, będę mówił do Pana mego: A jeźli się tam najdą dwadzieścia? Odpowiedział: Nie zatracę dla dwudziestu.
32 Proszę, rzekł, nie gniewaj się Panie, jeźli jeszcze raz przerzekę: A jeźli się tam najdą dziesięć? Odpowiedział: Nie zatracę dla dziesiąci.
33 I poszedł Pan, jako przestał mówić do Abrahama: a on się téż wrócił na miejsce swoje.
I przyszli dwaj Aniołowie do Sodomy w wieczór, i gdy Lot siedział w bronie miejskiéj. Który ujrzawszy je, wstał, i szedł przeciwko nim: i pokłonił się twarzą do ziemie, [38]
2 I rzekł: Proszę Panowie, wstąpcie do domu pacholęcia waszego, a zostańcie w nim. Umyjcie nogi swoje, a rano pójdziecie w drogę waszę. A oni odpowiedzieli: By najmniéj, ale na ulicy zostaniemy.
3 Przymusił ich bardzo, aby stanęli u niego: a gdy weszli do domu jego, sprawił ucztę i napiekł chleba przasnego, i jedli.
4 Ale pierwéj niż poszli spać, ludzie z miasta obstąpili dom, od chłopięcia aż do starego, wszystek lud pospołu.
5 I zawołali Lota i rzekli mu: Gdzie są mężowie, którzy weszli do ciebie w nocy? wywiedź je tu, abychmy je poznali.
6 Wyszedłszy do nich Lot, zamknąwszy drzwi za sobą rzekł:
7 Nie czyńcie, proszę, bracia moi, nie czyńcie téj złości.
8 Mam dwie córki, które jeszcze nie poznały męża: wywiodę je do was, a czyńcie z niemi, jako się wam podoba, byleście jedno mężom tym nic złego nie czynili; bo weszli pod cieniem dachu mego.
9 A oni rzekli: Pójdźże tam: i zasię rzekli: Przyszedłeś tu jako przychodzień, czyli abyś sądził? ciebie tedy samego bardziéj niźli je dręczyć będziemy. I czynili gwałt Lotowi bardzo ciężko: i już bliżu było, że drzwi wyłomili. [39]
10 A oto wyciągnęli rękę mężowie i wwiedli Lota w dom do siebie, i zamknęli drzwi.
11 A one, którzy przed domem byli, pozarażali ślepotą od najmniejszego aż do największego, tak iż drzwi naleść nie mogli.
12 I rzekli do Lota: Masz tu kogo z swoich? zięcia, albo syny, albo córki? wszystkie, którzy są twoi, wyprowadź z miasta tego;
13 Zgładziemy bowiem to miejsce, przeto iż przemógł krzyk ich przed Panem, który nas posłał, abyśmy je wytracili.
14 Wyszedłszy tedy Lot, mówił do zięciów swoich, którzy mieli pojąć córki jego, i rzekł: Wstańcie, wynidźcie z miejsca tego; bo zatraci Pan miasto to. I zdał się im, jakoby żartem mówił.
15 A gdy było rano, przymuszali go Aniołowie mówiąc: Wstań, weźmij żonę twoję i dwie córki, które masz, abyś i ty pospołu nie zginął we złości miasta.
16 A gdy się on ociągał, ujęli rękę jego i rękę żony jego i dwu córek jego, przeto iż mu Pan folgował.
17 I wywiedli go, i postawili przed miastem: i tam mówili do niego, mówiąc: Zachowaj duszę twoją: nie oglądaj się nazad, ani postawaj we wszystkiéj wokół krainie: ale na górze zachowaj się, byś i ty pospołu nie zginął.
18 I rzekł Lot do nich: Proszę, Panie mój,
19 Ponieważ nalazł sługa twój łaskę przed tobą, a uwielbiłeś miłosierdzie twoje, któreś uczynił zemną, abyś zachował duszę moję: i na górze nie mogę być zachowany, by mię snadź nie zachwyciło złe i nie umarł.
20 Jest miasto tu blisko, do którego mogę uciec, małe, a będę w niem zachowan: azaż nie małe jest? a będzie żywa dusza moja.
21 I rzekł do niego: Oto i w tem przyjąłem prośbę twoją, abych nie wywrócił miasta, o któreś mówił.
22 Śpieszże się, a zachowaj się tam; bo nie będę mógł nic uczynić, aż tam wnidziesz: Dlategóż przezwane jest imię miastu onemu Segor.
23 Słońce wzeszło na ziemię: a Lot wszedł do Segora.
24 Tedy Pan dżdżył na Sodomę i Gomorrę siarką i ogniem od Pana z nieba. [40]
25 I wywrócił miasta te, i wszystkę wkół krainę: wszystkie obywatele miast i wszystko, co się zieleni na ziemi. [41]
26 A obejrzawszy się żona jego nazad, obrócona jest w słup soli. [42]
27 Abraham lepak wstawszy rano, gdzie pierwéj stał z Panem,
28 Pojrzał na Sodomę i Gomorrę, i na wszystkę ziemię onéj krainy, i ujrzał wzgórę lecący pérz z ziemie, jako dym z pieca. [43]
29 Gdy bowiem wywracał Bóg miasta onéj krainy, wspomniawszy na Abrahama, wybawił Lota z wywrócenia miast, w których mieszkał.
30 I wyszedł Lot z Segora, i mieszkał na górze, i dwie córki jego z nim; (bał się bowiem mieszkać w Segorze): i mieszkał w jaskini sam, i dwie córki jego z nim.
31 I rzekła starsza do młodszéj: Ojciec nasz stary jest, a żaden z mężczyzny nie został na ziemi, któryby mógł wniść do nas, według obyczaju wszystkiéj ziemie.
32 Pójdź, upójmy go winem i śpijmy z nim, abyśmy mogły zachować nasienie z ojca naszego.
33 Dały tedy ojcu swemu pić wina onéj nocy: i weszła starsza, i spała z ojcem: a on nie czuł, ani kiedy się układła córka, ani kiedy wstała.
84 Drugiego téż dnia rzekła starsza do młodszéj: otom wczora spała z ojcem moim: dajmyż mu pić wina i téj nocy, i będziesz spała z nim, abyśmy zachowały nasienie z ojca naszego.
35 I dały także onéj nocy ojcu swemu pić wino: i wszedłszy młodsza córka spała z nim: Lecz ani tedy poczuł, kiedy z nim spała, albo kiedy wstała.
36 Poczęły tedy dwie córki Lotowe z ojca swego.
37 I porodziła starsza syna, i nazwała imię jego Moab: ten jest ojcem Moabitów, aż do dzisiejszego dnia.
38 Młodsza téż porodziła syna, i nazwała imię jego Ammon: (to jest syn ludu mego) ten jest ojciec Ammonitów aż po dziś dzień.
Puściwszy się ztamtąd Abraham do ziemie południowéj, mieszkał między Kades i Sur, i był gościem w Gerarys.
2 I powiadał o Sarze, żonie swojéj: siostrą moją jest. Posłał tedy Abimelech król Gerary i wziął ją.
3 Ale przyszedł Bóg do Abimelecha przez sen w nocy, i rzekł mu: Oto umrzesz dla niewiasty, którąś wziął; ma bowiem męża.
4 A Abimelech nie dotknął się jéj był i rzekł: Panie, izażli lud niewiedzący i niewinny zabijesz?
5 Zaż mi sam nie mówił: siostra moja jest, i sama mówiła: brat mój jest? W prostości serca mego i czystości rąk moich uczyniłem to.
6 I rzekł do niego Bóg: I ja wiem, żeś prostem sercem uczynił: i dlategom cię strzegł, abyś nie zgrzeszył przeciwko mnie, i nie dopuściłem, abyś się jéj tykał.
7 Teraz tedy wróć żonę mężowi jéj; bo Prorokiem jest: i będzie się modlił za cię, i żyw będziesz: ale gdy nie będziesz chciał wrócić, wiedz, iż śmiercią umrzesz ty i wszystko, co twego jest.
8 I wnetże wstawszy w nocy Abimelech, zezwał wszystkie sługi swoje, i powiedział te wszystkie rzeczy w uszy ich: i polękali się wszyscy mężowie bardzo.
9 I wezwał téż Abimelech Abrahama, i rzekł mu: Coś nam uczynił? cośmy zgrzeszyli przeciw tobie, iżeś przywiódł na mię i na królestwo moje grzech wielki? Czegoś czynić nie miał, uczyniłeś nam.
10 I powtóre uskarżając się rzekł: Cóżeś upatrował, żebyś to uczynił?
11 Odpowiedział Abraham: Myśliłem sobie, mówiąc: Podobno niemasz bojaźni Bożéj na tem miejscu, i zabiją mię dla żony mojéj:
12 A téż i prawdziwie siostrą moją jest, córka ojca mego, acz nie córka matki mojéj: i pojąłem ją za żonę. [44]
13 Ale gdy mię Bóg wywiódł z domu ojca mego, rzekłem do niéj: To miłosierdzie uczynisz zemną: Na każdem miejscu, do którego przyjdziemy, powiesz, żem bratem twoim.
14 Nabrał tedy Abimelech owiec i wołów i sług i służebnic, i dał Abrahamowi: i wrócił mu Sarę, żonę jego.
15 I rzekł: Ziemia przed wami jest, gdzieć się kolwiek podoba, mieszkaj.
16 A Sarze powiedział: Oto tysiąc śrebrników dałem bratu twemu, to będziesz miała na zasłonę oczu przed wszystkimi, którzy są z tobą, i gdziekolwiek pójdziesz: a pamiętaj, że cię doszło.
17 Za modlitwą jednak Abrahamową, uzdrowił Bóg Abimelecha i żonę i służebnice jego, i porodziły:
18 Zawarł był bowiem Pan każdy żywot domu Abimelechowego, dla żony Abrahamowéj.
A Pan nawiedził Sarę, jako był obiecał, i wypełnił co powiedział.
2 I poczęła i urodziła syna w starości swojéj, czasu, który jéj był Bóg przepowiedział.
3 I nazwał Abraham imię syna swego, którego mu zrodziła Sara, Izaak:
4 I obrzezał go dnia ośmego, jako mu Bóg przykazał.
5 Gdy mu było sto lat: w tym wieku ojcowskim narodził się Izaak. [45]
6 I rzekła Sara: śmiech mi uczynił Bóg: ktokolwiek usłyszy, pomoże mi śmiechu.
7 I zasię rzekła: Ktoby wierzył, że Abraham usłyszeć miął, iż Sara piersiami karmi syna, którego mu już staremu urodziła?
8 Rosło tedy dziecię, i odchowane jest: i uczynił Abraham wielką ucztę w dzień odchowania jego.
9 A gdy ujrzała Sara syna Agary Egiptyanki, grającego z Izaakiem, synem swoim, rzekła do Abrahama:
10 Wyrzuć tę niewolnicę i syna jéj; nie będzie bowiem dziedzicem syn niewolnice z synem moim Izaakiem. [46]
11 Przykro to przyjął Abraham dla syna swego.
12 Któremu rzekł Bóg: Niech ci się nie zda ostro o dziecięciu i o niewolnicy twojéj: we wszystkiem, coćkolwiek rzecze Sara, słuchaj głosu jéj; bo w Izaaku będzieć nazwane nasienie. [47]
13 Aleć i syna niewolnice rozmnożę w naród wielki, ponieważ nasieniem twojem jest. [48]
14 Wstał tedy Abraham rano, i wziąwszy chleb, i bukłak wody, włożył na plecy jéj: i oddał jéj dziecię i odprawił ją. Która poszedłszy błądziła w puszczy Bersabee.
15 A gdy nie stało wody w bukłaku, porzuciła dziecię pod jednem z drzew, które tam były.
16 I odeszła i usiadła przeciw niemu z daleka, ile łuk zastrzelić może; rzekła bowiem: Nie będę patrzyła na umierające dziecię: a siedząc naprzeciwko, podniosła głos swój i płakała.
17 I wysłuchał Bóg głos dziecięcy. I zawołał Aniół Boży Agary z nieba, mówiąc: Co czynisz Agar? nie bój się; wysłuchał bowiem Bóg głos dziecięcy z miejsca, na którem jest.
18 Wstań, weźmij dziecię, a ujmij je za rękę jego; bo w naród wielki rozmnożę go.
19 I otworzył Bóg oczy jéj: która ujrzawszy studnię wody, szła i napełniła bukłak, i dała pić dziecięciu.
20 I był z nim: który urósł i mieszkał na puszczy, i stał się z młodości strzelcem.
21 I mieszkał w puszczy Pharan: i wzięła mu matka jego żonę z ziemie Egipskiéj.
22 Tegóż czasu rzekł Abimelech, i Phikol, Hetman wojska jego, do Abrahama: Bóg z tobą jest we wszystkiem, co czynisz.
23 A tak przysięż przez Boga, że mi nie będziesz szkodził, i potomnym moim, i pokoleniu memu: ale według miłosierdzia, którem ci uczynił, uczynisz mnie, i ziemi, w któréjeś przebywał przychodniem. [49]
24 I rzekł Abraham: Ja przysięgę.
25 I strofował Abimelecha o studnią wody, którą gwałtem odjęli byli słudzy jego.
26 I odpowiedział Abimelech: Nie wiedziałem, ktoby to uczynił: nawet i tyś mi nie oznajmił, i jam nie słyszał o tem, dopiéro dziś.
27 Nabrał tedy Abraham owiec i wołów i dał Abimelechowi, i uczynili oba przymierze.
28 I postawił Abraham siedmioro owiec z trzody osobno.
29 Któremu rzekł Abimelech: Na co to siedmioro owiec, któreś postawił osobno?
30 A on: Siedmioro, prawi, owiec weźmiesz z ręki mojéj, aby mi były na świadectwo, żem ja wykopał tę studnią.
31 I dlatego nazwano miejsce ono Bersabee: iż tam oba przysięgli.
32 I weszli w przymierze o studnią przysięgi.
33 I wstał Abimelech, i Phikol, Hetman wojska jego, i wrócili się do ziemie Palestyńskiéj. A Abraham nasadził gaj w Bersabei, i wzywał tam imienia Pana, Boga wiecznego.
34 I był obywatelem ziemie Palestyńskiéj przez wiele czasów.
Co gdy się stało, kusił Bóg Abrahama, i rzekł do niego: Abrahamie, Abrahamie! A on odpowiedział: Owom ja. [50]
2 Rzekł mu: Weźmij syna twego jednorodzonego, którego miłujesz, Izaaka, a idź do ziemie Widzenia: i tam go ofiarujesz na całopalenie, na jednéj górze, którą ukażę tobie.
3 Abraham tedy wstawszy w nocy, osiodłał osła swego: wziąwszy z sobą dwu młodzieńców, i Izaaka syna swego: a narąbawszy drew do całopalenia, szedł na miejsce, na które mu Bóg rozkazał.
4 A dnia trzeciego, podniósłszy oczy, ujrzał miejsce z daleka:
5 I rzekł do sług swoich: poczekajcie tu z osłem: a ja z dziecięciem aż do onąd pośpieszywszy, skoro uczynimy pokłon, wrócimy się do was.
6 Nabrał téż drew całopalenia, i włożył na Izaaka, syna swego, a sam niósł w rękach ogień i miecz. A gdy obaj szli pospołu,
7 Rzekł Izaak ojcu swemu: Ojcze mój! A on odpowiedział: Czego chcesz synu? Oto, prawi, ogień i drwa, a gdzież ofiara całopalenia?
8 A Abraham rzekł: Bóg opatrzy sobie ofiarę całopalenia, synu mój. Szli tedy pospołu.
9 I przyszli na miejsce, które mu ukazał Bóg, na którem zbudował ołtarz, i ułożył drwa na nim: a związawszy Izaaka syna swego, włożył go na ołtarz na stós drew.
10 I wyciągnął rękę i porwał miecz, aby ofiarował syna swego. [51]
11 A oto Aniół Pański z nieba zawołał mówiąc: Abrahamie, Abrahamie! Który odpowiedział: Owom ja.
12 I rzekł mu: Nie ściągaj ręki twéj na dziecię, ani czyń najmniéj: terazem doznał, że się boisz Boga, i nie sfolgowałeś jedynemu synowi twemu dla mnie.
13 Podniósł Abraham oczy swoje, i ujrzał za sobą barana, a on uwiązł za rogi w cierniu: którego wziąwszy ofiarował całopalenie miasto syna.
14 I nazwał imię miejsca onego: Pan widzi. Ztądże aż po dziś dzień zowią: Na górze Pan ujrzy. [52]
15 I zawołał Aniół Pański Abrahama powtóre z nieba, mówiąc:
16 Przez mię samego przysiągłem, mówi Pan: Ponieważeś uczynił tę rzecz, a nie sfolgowałeś synowi twemu jednorodzonemu dla mnie: [53]
17 Błogosławić ci będę i rozmnożę nasienie twoje jako gwiazdy niebieskie, i jako piasek, który jest na brzegu morskim: posiędzie nasienie twoje brony nieprzyjaciół swoich.
18 I błogosławione będą w nasieniu twojem wszystkie narody ziemie, żeś był posłuszny głosu mego. [54]
19 I wrócił się Abraham do sług swoich, i przyszli pospołu do Bersabei, i mieszkał tam. [55]
20 Gdy się to tak stało, dano znać Abrahamowi, że téż Melcha narodziła synów Nachorowi, bratu jego. [56]
21 Hus pierworodnego, i Buz brata jego, i Kamuel, ojca Syryjczyków.
22 I Kased, i Azaw, Pheldas téż i Jedlaph,
23 I Bathuel, z którego się urodziła Rebeka: ośmi tych urodziła Melcha Nachorowi, bratu Abrahamowemu.
24 A nałożnica jego, imieniem Roma, urodziła Taber, i Gaham, i Tahas, i Maacha.
A Sara żyła sto dwadzieścia siedm lat.
2 I umarła w mieście Arbee, które jest Hebron, w ziemi Chananejskiéj: i przyszedł Abraham, aby żałował, i płakał jéj.
3 A wstawszy od posługi ciała, mówił do synów Hethowych, mówiąc:
4 Jestem przychodniem i gościem u was: dajcie mi prawo pogrzebu z wami, abych pogrzebł umarłego mego.
5 Odpowiedzieli synowie Hethowi, mówiąc:
6 Słuchaj nas, Panie: Książęciem Bożym jesteś u nas, w wybornych grobiech naszych pogrzeb umarłego swego: i żaden ci bronić nie będzie mógł, abyś w grobie jego nie miał pogrześć umarłego swego.
7 Powstał Abraham i pokłonił się ludowi ziemie, to jest synom Hethowym:
8 I rzekł do nich: Jeźli się podoba duszy waszéj, żebych pogrzebł umarłego mego, słuchajcie mię, a przyczyńcie się za mną do Ephrona, syna Seorowego:
9 Aby mi spuścił jaskinią dwoistą, którą ma w ostatniéj części pola swego: za pieniądze słuszne niechaj mi ją spuści przed wami w osiadłość grobu.
10 A Ephron mieszkał w pośrodku synów Hethowych. I odpowiedział Ephron Abrahamowi w głos przed wszystkimi, którzy wchodzili w bronę miasta onego, mówiąc:
11 Żadną miarą niech tak nie będzie, Panie mój: ale ty raczéj posłuchaj co mówię: Pole tobie daję, i jaskinią, która na niem jest, przy bytności synów ludu mego: pogrzeb umarłego swego.
12 Pokłonił się Abraham przed ludem onéj ziemie:
13 I rzekł do Ephrona, w kole ludu: Proszę posłuchaj mnie: Dam pieniądze za pole: przyjmij je, a tak pogrzebię umarłego mego na niem.
14 I odpowiedział Ephron:
15 Panie mój, słuchaj mnie: Ziemia, któréj żądasz, za cztery sta syklów śrebra stoi: tać jest cena między mną a tobą: ale zaż to wielka? pogrzeb umarłego swego.
16 Co gdy usłyszał Abraham, odważył pieniądze, których Ephron zażądał, gdzie słyszeli synowie Hethowi: cztery sta syklów śrebra dobréj monety pospolitéj.
17 I potwierdzone jest pole niekiedy Ephronowe, na którem była jaskinia dwoista naprzeciwko Mambre: tak samo jako i jaskinia, i wszystkie drzewa jego, we wszystkich granicach jego w około,
18 Abrahamowi w osiadłość, na co patrzali synowie Hethowi, i wszyscy, którzy wchodzili w bramę miasta onego.
19 I tak pogrzebł Abraham Sarę, żonę swą w jaskini pola dwoistéj, która leżała przeciwko Mambre. To jest Hebron w ziemi Chananejskiéj.
20 I potwierdzone jest pole i jaskinia, która była na niem, Abrahamowi w osiadłość grobu, od synów Hethowych.
A Abraham był stary i podeszły w leciech: a Pan mu we wszystkiem błogosławił: i rzekł do starszego sługi domu swego, który władał wszystkiem, co miał: [57]
2 Połóż rękę twoje pod biodrę moję,
3 Abych cię poprzysiągł przez Pana, Boga nieba i ziemie, żebyś nie brał żony synowi memu z córek Chananejskich, między któremi mieszkam:
4 Ale żebyś do ziemie i do rodziny mojéj jechał, i ztamtąd wziął żonę synowi memu Izaakowi.
5 Odpowiedział sługa: Jeźli białagłowa nie będzie chciała iść zemną do téj ziemie, izaż odprowadzić mam syna twego na miejsce, z któregoś ty wyszedł?
6 I rzekł Abraham: strzeż, abyś tam kiedy nie odprowadzał syna mego.
7 Pan Bóg niebieski, który mię wziął z domu ojca mego, i z ziemie urodzenia mego, który mówił zemną, i przysiągł mi mówiąc: Nasieniu twemu dam tę ziemię: on pośle Anioła swego przed tobą, i weźmiesz ztamtąd żonę synowi memu. [58]
8 A jeźli nie zechce białagłowa jechać z tobą, tedy nie będziesz obowiązany przysięgą: tylko syna mego nie odprowadzaj tam.
9 Podłożył tedy sługa rękę swoję pod biodrę pana swego, i przysiągł mu na tę mowę.
10 I wziął dziesięć wielbłądów z stada i poszedł, niosąc z sobą ze wszystkich dóbr jego: a pojechawszy udał się do Mezopotamii, do miasta Nachor.
11 I postawiwszy wielbłądy przed miastem u studnie w wieczór, o czasie, którego zwykły wychodzić niewiasty czerpać wodę, rzekł:
12 Panie, Boże pana mojego Abrahama, proszę, potkaj mnie dziś, a uczyń miłosierdzie z panem moim Abrahamem.
13 Oto ja stoję blisko studnie, a córki obywatelów tego miasta wynidą czerpać wodę.
14 Przetóż panienka, któréj ja rzekę: Nachyl wiadra twego, że się napiję: a ona odpowie: Pij, i owszem i wielbłądy twoje napoję: ta jest, którąś zgotował słudze swemu Izaakowi: i przez to zrozumiem, żeś uczynił miłosierdzie z panem moim.
15 Jeszcze był w sobie słów nie dokończył, a oto Rebeka wychodziła, córka Bathuela, syna Melchy, żony Nachora, brata Abrahamowego, mając wiadro na ramieniu swojem:
16 Dzieweczka zbytnie śliczna, i panna bardzo piękna, i niepoznana od męża. A zeszła była do studni, i napełniła była wiadro, i wracała się.
17 I zabieżał jéj sługa, i rzekł: Trochę wody, abym się napił, daj mi z wiadra twego.
18 Która odpowiedziała: Pij panie mój, i prędziuchno złożyła wiadro na rękę swoję, i dała mu pić.
19 A gdy się napił, przydała: I owszem i wielbłądom twoim naczerpam wody, aż się wszyscy napiją.
20 I wylawszy wiadro w koryta, bieżała zasię do studnie czerpać wody: i naczerpawszy, wszystkim wielbłądom dała.
21 A on milcząc przypatrował się jéj, chcąc wiedzieć, jeźliby zdarzył Pan drogę jego, czy nie.
22 A gdy się napili wielbłądowie, dobył mąż nausznic złotych, które ważyły dwa sykla, i manelli tyleż, ważących syklów dziesięć.
23 I rzekł do niéj: Czyjaś ty córka? powiedz mi: Jestli w domu ojca twego miejsce ku staniu?
24 Która odpowiedziała: Jestem córka Bathuela, syna Melchy, którego urodziła Nachorowi.
25 I przydała mówiąc: Pléw téż i siana dostatek jest u nas, i miejsce przestrone do stania.
26 I nachylił się człowiek, i pokłonił się Panu,
27 Mówiąc: Błogosławiony Pan, Bóg pana mego Abrahama, który nie oddalił miłosierdzia i prawdy swéj od Pana mego, i prostą drogą przywiódł mię w dom brata pana mego.
28 Bieżała tedy dzieweczka, i powiedziała w domu matki swéj wszystko, co słyszała.
29 A Rebeka miała brata, imieniem Labana, który prędko wyszedł do człowieka, kędy była studnia.
30 A gdy ujrzał nausznice i manelle na ręku siostry swéj, i usłyszał wszystkie słowa powiadającéj: To mi mówił człowiek: przyszedł do męża, który stał u wielbłądów, i blisko studnie wody:
31 I rzekł do niego: Wnidź błogosławiony Pański: przecz na dworze stoisz? nagotowałem dom i miejsce wielbłądom.
32 I doprowadził go do gospody, i rozsiodłał wielbłądy, i dał pléw i siana, i wody na umycie nóg jego, i mężów, którzy z nim przyjechali.
33 I położono przed nim chleba, który rzekł: Nie będę jadł, aż odmówię rzecz swoję. Odpowiedział mu: Mów.
34 A on rzekł: Jestem sługa Abrahamów:
35 A Pan błogosławił panu memu bardzo, i uwielmożony jest: i nadał mu owiec i wołów, śrebra i złota, niewolników i niewolnic, wielbłądów i osłów.
36 I urodziła Sara, żona pana mego, syna panu memu w starości swojéj, i dał mu wszystko, co miał.
37 I poprzysiągł mię pan mój, mówiąc: Nie weźmiesz żony synowi memu z córek Chananejskich, w których ziemi mieszkam:
38 Ale do domu ojca mego pojedziesz, i z rodziny mojéj weźmiesz żonę synowi memu.
39 A jam odpowiedział panu memu: A jeźli nie będzie chciała zemną jechać białagłowa?
40 Pan, prawi, przed którego oblicznością chodzę, pośle Anioła swego z tobą, i zdarzy drogę twoję: i weźmiesz żonę synowi memu z rodziny mojéj, i z domu ojca mego.
41 Nie winien będziesz zaklęcia mego, gdy przyjdziesz do powinowatych moich, a nie danoćby.
42 Przyszedłem tedy dzisiaj do studnie wody i rzekłem: Panie, Boże pana mego Abrahama, jeźliś zdarzył drogę moję, po któréj teraz chodzę:
43 Oto stoję u studni wody, a panna, która wynidzie czerpać wody, usłyszy odemnie: Daj mi trochę wody pić z wiadra twego:
44 A rzecze mi: I ty pij, i wielbłądom twoim naczerpam, ta jest białagłowa, którą zgotował Pan synowi pana mego.
45 A gdym to z sobą milcząc rozbierał: ukazała się Rebeka idąc z wiadrem, które niósła na ramieniu: i zeszła do studni, i naczerpała wody. I rzekę do niéj: Daj mi trochę pić.
46 Która śpiesznie złożyła wiadro z ramienia, i rzekła mi: I ty pij, i wielbłądom twoim dam pić: i piłem, i napoiła wielbłądy.
47 I spytałem jéj, i rzekłem: Czyjaś córka? Która odpowiedziała: Jestem córka Bathuela, syna Nachorowego, którego mu urodziła Melcha. Zawiesiłem tedy nausznice na ozdobę oblicza jéj, i manelle włożyłem na ręce jéj.
48 I nachyliwszy się pokłoniłem się Panu, błogosławiąc Pana, Boga pana mego Abrahama, który mię przywiódł prostą drogą, abym wziął córkę brata pana mego, synowi jego.
49 A przetóż jeźliż czynicie miłosierdzie i prawdę z panem moim, oznajmijcie mi: a jeźli się co inszego podoba, i to mi powiedzcie, abym poszedł w prawo albo w lewo.
50 I odpowiedzieli Laban i Bathuel: Od Pana wyszła mowa: nie możemy nad wolą jego co innego mówić z tobą.
51 Oto Rebeka przed tobą jest, weźmij ją, a jedź: a niech będzie żoną syna pana twego, jako rzekł Pan.
52 Co gdy usłyszał sługa Abrahamów, padłszy pokłonił się do ziemie Panu.
53 I dobywszy naczynia śrebrnego i złotego, i szat, dał je Rebece za dar: braciéj także jéj, i matce dał upominki.
54 I sprawiwszy gody, jedząc i pijąc pospołu, zostali tam. A rano wstawszy sługa rzekł: Puśćcie mię, abym pojechał do pana mego.
55 I odpowiedzieli bracia jéj i matka: Niech zmieszka panienka aby dziesięć dni u nas, a potem pojedzie.
56 A on rzekł: Nie zatrzymawajcie mię, gdyż Pan zdarzył drogę moję: puśćcie mię, abym jechał do pana mego.
57 I rzekli: Zawołajmy panny, a dowiedzmy się jéj woli.
58 A gdy przyzwana przyszła, spytali: Chcesz jechać z tym człowiekiem? Która rzekła: pojadę.
59 A tak puścili ją, i mamkę jéj, i sługę Abrahamowego, i towarzystwo jego:
60 Winszując szczęścia siostrze swéj, i mówiąc: Siostraś nasza jest: rozmnóż się w tysiąc tysięcy, i niech posiędzie nasienie twoje brony nieprzyjaciół swoich.
61 Rebeka tedy i dziewki jéj wsiadłszy na wielbłądy, jechały za onym mężem: który się śpieszno wracał do pana swego.
62 A tego czasu przechadzał się Izaak po drodze, która wiedzie do studnie, któréj imię jest Żywiącego i Widzącego; mieszkał bowiem w ziemi ku południowi. [59]
63 A wyszedł był dla rozmyślania na polu, już ku wieczorowi: a podniósłszy oczy swe, ujrzał wielbłądy idące zdaleka.
64 Rebeka téż ujrzawszy Izaaka, zsiadła z wielbłąda,
65 I rzekła do sługi: Co ono za człowiek, który idzie przez pole przeciwko nam? i rzekł jéj: To jest pan mój. A ona wziąwszy prędko płaszcz nakryła się.
66 A sługa wszystko co sprawił, powiedział Izaakowi.
67 Który wprowadził ją do namiotu Sary, matki swéj, i wziął ją za żonę: i tak bardzo ją miłował, że żalu, który był przypadł z śmierci matki jego, ulżył.
A Abraham pojął drugą żonę imieniem Ceturę: [60]
2 Która mu urodziła Zamrana, i Jeksana, i Madana, i Madyana, i Jesboka, i Suego.
3 Jeksan téż zrodził Sabę, i Dadana: synowie Dadanowi byli Asurymowie, i Latusymowie, i Loomimowie.
4 Z Madyana lepak poszedł Epha, i Opher, i Henoch, i Abida, i Eldaa: wszyscy ci synowie Cetury.
5 I dał Abraham wszystko co posiadł Izaakowi:
6 A synom nałóżnic dał dary, i oddzielił je od Izaaka, syna swego, póki jeszcze sam był żyw, ku wschodowéj części.
7 A Abrahamowi było dni żywota, sto siedmdziesiąt i pięć lat.
8 I ustając umarł w starości dobréj, i w zeszłym wieku, i pełen dni, i zgromadzony jest do ludu swego.
9 I pogrzebli go Izaak i Ismael, synowie jego, w jaskini dwoistéj, która leży na polu Ephrona, syna Seorowego, Hetejczyka, naprzeciwko Mambre:
10 Które był kupił od synów Hethowych: tam pogrzebion jest sam, i Sara, żona jego.
11 A po śmierci jego błogosławił Bóg Izaakowi synowi jego, który mieszkał u studnie nazwanéj Żywiącego i Widzącego.
12 Te są rodzaje Ismaela, syna Abrahamowego, którego mu urodziła Agar Egiptyanka, służebnica Sary.
13 I te imiona synów jego w nazwiskach i w rodzajach ich: Pierworodny Ismaelów Nabajoth, potem Cedar, i Adbeel, i Mabsam.
14 Masma téż, i Duma, i Masza.
15 Hadar, i Thema, i Jethur, i Naphis, i Kedma.
16 Ci są synowie Ismaelowi: i te imiona po zamkach i miasteczkach ich: dwanaście książąt pokolenia ich.
17 I stało się lat żywota Ismaelowego sto trzydzieści i siedm: i ustając umarł, i przyłożon do ludu swego.
18 A mieskał od Hewili aż do Sur, która leży naprzeciwko Egiptowi, wchodzącym do Assyryi: przed obliczem wszystkiéj braciéj swéj umarł.
19 Te téż są rodzaje Izaaka, syna Abrahamowego: Abraham zrodził Izaaka.
20 Który mając lat czterdzieści pojął żonę Rebekę, córkę Bathuela Syryjczyka z Mezopotamii, siostrę Labanowę.
21 I prosił Izaak Pana za żoną swą, iż była niepłodną: który wysłuchał go, i dał poczęcie Rebece.
22 Ale się tłukły w żywocie jéj dziatki, która rzekła: Jeźliż mi tak być miało, co było po tem, żem poczęła? I poszła, aby się poradziła Pana.
23 Który odpowiadając rzekł: Dwa narodowie są w żywocie twoim, i dwoi ludzie z żywota twego rozdzielą się: a jeden lud zwycięży drugi lud, i starszy będzie służył młodszemu. [61]
24 Już był przyszedł czas porodzenia, a oto bliźnięta nalazły się w żywocie jéj. [62]
25 Który pierwéj wyszedł, lisowaty był, i wszystek jako skóra kosmaty: i nazwane jest imię jego Ezaw. Zrazu drugi wychodząc, piętę brata trzymał ręką: i dlatego nazwał go Jakóbem.
26 Sześćdziesiąt lat było Izaakowi, gdy mu się dziatki narodziły.
27 Które gdy urosły, stał się Ezaw mąż biegły w myśliwstwie, i człowiek oracz: a Jakób mąż prosty mieszkał w namieciech.
28 Izaak miłował Ezawa ztąd, iż jadał z łowu jego: a Rebeka miłowała Jakóba.
29 I uwarzył Jakób kaszę: do którego przyszedłszy Ezaw z pola spracowany,
30 Rzekł: Daj mi z warzywa tego czerwonego; bom się bardzo spracował. I z tejże przyczyny nazwano imię jego Edom.
31 Któremu rzekł Jakób: Przedaj mi pierworództwo twoje.
32 A on odpowiedział: Oto umieram, cóż mi pomoże pierworództwo?
33 Rzekł Jakób: Przysiężże mi. I przysiągł mu Ezaw, i przedał pierworództwo.
34 I tak wziąwszy chleb i potrawę soczewice, jadł i pił i poszedł, lekce sobie ważąc, że pierworództwo przedał.
A gdy był głód w ziemi po onym nieurodzaju, który był za czasów Abrahamowych, poszedł Izaak do Abimelecha, króla Palestyńskiego do Gerary.
2 I ukazał mu się Pan, i rzekł: Nie zstępuj do Egiptu, ale mieszkaj w ziemi, którą ja tobie powiem,
3 I bądź gościem w niéj, a będę z tobą, i będęć błogosławił; tobie bowiem i nasieniu twemu dam te wszystkie kraje, pełniąc przysięgę, którąmem przyrzekł Abrahamowi, ojcu twemu. [63]
4 I rozmnożę nasienie twoje jako gwiazdy niebieskie: i dam potomkom twoim wszystkie te krainy. I będą błogosławione w nasieniu twojem wszystkie narody ziemie:
5 Dlatego iż był posłuszny Abraham głosu mego, i strzegł przykazania i mandatów moich, i zachował ceremonie i prawa moje.
6 Mieszkał tedy Izaak w Gerarze.
7 Którego gdy pytali mężowie miejsca onego o żonie jego, odpowiedział: siostra moja jest; bo się bał wyznać, że mu była złączona małżeństwem: mniemając, by go snadź nie zabili dla jéj piękności. [64]
8 A gdy minęło dni wiele, a tamże mieszkał: wyglądając Abimelech, król Palestyński oknem, ujrzał go żartującego z Rebeką, żoną swoją. [65]
9 A przyzwawszy go rzekł: Jasna rzecz jest, że to żona twoja: Czemużeś skłamał, żeby to była siostra twoja? Odpowiedział: Bałem się, abym nie zginął dla niéj.
10 I rzekł Abimelech: Czemuś nas oszukał? mógłby się był kto z ludu zejść z żoną twoją, i przywiódłbyś był na nas grzech wielki.
11 I przykazał wszystkiemu ludowi mówiąc: Ktoby się dotknął żony człowieka tego, śmiercią umrze.
12 I siał Izaak w onéj ziemi, i nalazł onego roku tyle sto kroć: i błogosławił mu Pan.
13 I zbogacił się człowiek, i postępował mnożąc się i rosnąc, aż został zbytnie wielkim.
14 Miał téż stada owiec i bydła, i czeladzi mnóstwo. Przeto zajrząc mu Palestynowie:
15 Wszystkie studnie, które byli wykopali słudzy ojca jego Abrahama, na on czas zasypali, zapełniwszy ziemią:
16 Tak iż i sam Abimelech mówił do Izaaka: odejdź od nas; stałeś się bowiem daleko od nas możniejszym.
17 A on odchodząc, żeby przyszedł do potoku Gerary, i tam mieszkał,
18 Wykopał zasię drugie studnie, które ukopali byli słudzy ojca jego Abrahama, i które po śmierci jego niegdy Philistynowie byli zasypali: i nazwał je temiż imiony, któremi przedtem nazwał był ojciec.
19 I kopali na strumieniu, i naleźli wodę żywą.
20 Ale i tam był poswarek pasterzów Gerary przeciw pasterzom Izaakowym, mówiących: Nasza to woda: przez co imię studnie, z tego co się stało, nazwał Potwarzą.
21 Wykopali jeszcze i inszą: i o tę także swarzyli się, i nazwał ją Nieprzyjaźnią.
22 A odszedłszy ztamtąd, ukopał inszą studnią, o którą już sporu nie wiedli: a tak nazwał imię jéj Rozszerzenie, mówiąc: Teraz rozszerzył nas Pan, i dał rość na ziemi.
23 I wstąpił z onego miejsca do Bersabei,
24 Gdzie mu się Pan ukazał tejże nocy, mówiąc: Jam jest Bóg Abrahama, ojca twego, nie bój się; bo ja z tobą jestem: będęć błogosławił, i rozmnożę nasienie twoje dla sługi mego Abrahama.
25 Przetóż tam zbudował ołtarz: a wzywając imienia Pańskiego rozbił namiot: i rozkazał sługom swym, aby kopali studnią.
26 Na które miejsce gdy przyszli z Gerary Abimelech, i Ochozath, przyjaciel jego, i Phikol, Hetman żołnierstwa,
27 Rzekł do nich Izaak: Przeczżeście przyszli do mnie, człowieka, którego nienawidzicie, i wypędziliście od siebie?
28 A oni odpowiedzieli: Widzieliśmy, iż Pan jest z tobą, i dlategośmy rzekli: Niech będzie przysięga między nami, i uczyńmy przymierze:
29 Abyś nam nie czynił nic złego, jako i my niceśmy twego nie ruszyli, aniśmy uczynili, coby cię obraziło: aleśmy cię w pokoju puścili rozmnożonego błogosławieństwem Pańskiem.
30 I sprawił im ucztę. A gdy się najedli i napili,
31 Wstawszy rano przysięgli sobie spólnie: i puścił je Izaak w pokoju na miejsce ich.
32 Alić oto przyszli tegóż dnia słudzy Izaakowi, powiadając mu o studni, którą wykopali, i mówiąc: Naleźliśmy wodę.
33 Zkąd nazwał ją Dostatkiem: a imię miastu dano Bersabee aż do dnia dzisiejszego.
34 A Ezaw mając czterdzieści lat pojął żony: Judyth, córkę Beery Hetejczyka, i Basemath, córkę Elon z tegóż miejsca.
35 Które obie obraziły serce Izaaka i Rebeki.
Zstarzał się tedy Izaak, i zaćmiły się oczy jego, i widzieć nie mógł, i zawołał Ezawa, syna swego starszego, i rzekł mu: Synu mój? Który odpowiedział: Owom ja.
2 Któremu ojciec: Widzisz, (rzekł) żem się zstarzał, a nie wiem dnia śmierci mojéj.
3 Weźmij brón twoję, sajdak i łuk, a wynidź na pole: a gdy polując co ugonisz,
4 Uczyń mi ztąd potrawę, jako wiesz wolą moję, i przynieś, abym jadł: aby błogosławiła tobie dusza moja, niż umrę.
5 Co gdy usłyszała Rebeka, on téż odszedł na pole, aby rozkazaniu ojcowskiemu dosyć uczynił:
6 Rzekła synowi swemu Jakóbowi: Słyszałam ojca twego gadającego z Ezawem, bratem twoim, i mówiącego mu:
7 Przynieś mi z łowu twego, a uczyń potrawę, abym jadł i błogosławił ci przed Panem, pierwéj niźli umrę.
8 Teraz tedy synu mój, przestań na radzie mojéj:
9 A szedłszy do trzody przynieś mi dwoje koźląt co lepszych, abych z nich uczyniła potrawy ojcu twemu, których rad pożywa:
10 Które gdy mu przyniesiesz, a naje się, abyć błogosławił, pierwéj niźli umrze.
11 Któréj on odpowiedział: Wiesz, iż Ezaw brat mój jest człowiek kosmaty, a ja goły:
12 Jeźli się mnie dotknie ojciec mój, a poczuje, boję się, aby nie mniemał, żem chciał z niego szydzić: i przywiodę na się przeklęctwo miasto błogosławieństwa.
13 Do którego matka: Na mnie, pry, niech będzie to przeklęctwo, synu mój: tylko słuchaj głosu mego, a szedłszy przynieś, com rzekła.
14 Poszedł i przyniósł, i dał matce. Zgotowała ona potrawy jako wiedziała, że chciał ojciec jego.
15 A w szaty Ezawowe bardzo dobre, które u siebie miała doma, oblokła go.
16 I skórki koźlęce obwinęła wkoło ręku, i gołość szyje jego okryła.
17 I dała potrawę, i chleb, którego była napiekła, oddała.
18 Które on wniósłszy rzekł: Ojcze mój? A on odpowiedział: Słyszę: ktoś ty jest, synu mój?
19 I rzekł Jakób: Jam jest pierworodny twój Ezaw: uczyniłem, jakoś mi rozkazał: wstań, siądź, a jedz z łowu mego, aby mi błogosławiła dusza twoja.
20 Izaak zasię rzekł do syna swego: Jakóżeś tak rychło naleść mógł, synu mój? Który odpowiedział: Wola Boża była, że mi się prędko nagodziło, czegom chciał.
21 I rzekł Izaak: Przystąp sam, żebym się ciebie dotknął, synu mój, a doznał, jeźliś ty jest syn mój Ezaw, czyli nie.
22 Przystąpił on do ojca, a pomacawszy go, rzekł Izaak: Głos wprawdzie głos Jakóbów jest: ale ręce są ręce Ezawowe.
23 I nie poznał go, iż kosmate ręce podobieństwo starszego wyrażały. A tak błogosławiąc mu,
24 Rzekł: Tyżeś jest syn mój Ezaw? Odpowiedział: Jam jest.
25 A on: podaj mi, prawi, potrawy z łowu twego, synu mój, abyć błogosławiła dusza moja. Które gdy podane jadł, podał mu téż i wina, którego napiwszy się,
26 Rzekł do niego: Przystąpże do mnie, całuj mię, synu mój.
27 Przystąpił i całował go. I wnet skoro poczuł wonność szat jego, błogosławiąc mu rzekł: Oto wonność syna mego jako wonność pola pełnego, któremu błogosławił Pan.
28 Dajże Boże, z rosy niebieskiéj, i z tłustości ziemskiéj, obfitość zboża i wina.
29 I niech ci służą narodowie, i niech ci się kłaniają pokolenia: bądź panem braciéj twojéj, a niech się pochylają przed tobą synowie matki twojéj. Ktoby cię przeklinał, niech ten przeklętym będzie: a ktoby cię błogosławił, niech będzie błogosławieństwa pełen.
30 Ledwie był Izaak rzeczy dokonał: a skoro od niego wyszedł Jakób, przyszedł Ezaw,
31 I uwarzone z łowu potrawy przyniósł ojcu, mówiąc: Wstań, ojcze mój, a jedz z łowu syna twego, aby mi błogosławiła dusza twoja.
32 I rzekł mu Izaak: Któżeś ty jest? który odpowiedział: Jam jest syn twój pierworodny Ezaw.
33 Uląkł się Izaak zdumieniem wielkiem: a bardziéj niż kto wierzyć może, dziwując się rzekł: Któż tedy ono jest, który mi dawno łów ugoniony przyniósł, i jadłem ze wszystkiego, pierwéj niźliś ty przyszedł: i błogosławiłem mu, i będzie błogosławionym?
34 Usłyszawszy Ezaw słowa ojcowskie, zaryczał głosem wielkim, a ciężko zfrasowany, rzekł: Błogosław też i mnie, ojcze mój.
35 Który rzekł: Przyszedł rodzony twój zdradliwie, i wziął błogosławieństwo twoje.
36 A on zatem przydał: Słusznieć nazwano jest imię jego Jakób; podszedł mię bowiem już oto drugi raz: pierworodzeństwo moje przedtem wziął, a teraz powtóre podchwycił błogosławieństwo moje. I zaś do ojca: Izali, prawi, nie zostawiłeś i mnie błogosławieństwa? [66]
37 Odpowiedział Izaak: Panemem go twoim postanowił, i wszystkę bracią jego poddałem mu w niewolą, zbożem i winem umocniłem go: a tobie potém synu mój, co daléj czynić mam?
38 Któremu Ezaw: Izali, pry, jedno tylko masz błogosławieństwo, ojcze? mnie też proszę abyś błogosławił. A gdy łkaniem wielkiem płakał, [67]
39 Wzruszony Izaak, rzekł do niego: w tłustości ziemie, a w rosie niebieskiéj z wierzchu
40 Będzie błogosławieństwo twoje. Z miecza żyć będziesz, a będziesz służył bratu twemu: ale przyjdzie czas, kiedy zrzucisz i rozwiążesz jarzma jego z szyje twojéj.
41 Nienawidział tedy zawsze Ezaw Jakóba, dla błogosławieństwa, którem mu błogosławił ojciec: i rzekł w sercu swojem: Przyjdąć dni żałoby ojca mego, i zabiję Jakóba brata mego. [68]
42 Powiedziano to Rebece: która, posławszy i wezwawszy Jakóba, syna swego, rzekła do niego: Oto Ezaw, brat twój grozi, aby cię zabił.
43 Przeto teraz synu mój, słuchaj głosu mego, a wstawszy uciecz do Labana, brata mego do Haran:
44 I pomieszkasz z nim przez mały czas, aż się uspokoi zapalczywość brata twego:
45 I przestanie rozgniewanie jego, i zapomni tego, coś mu uczynił: potem poślę a przyprowadzę cię tu ztamtąd. Przecz obudwu synów dnia jednego mam postradać?
46 I rzekła Rebeka do Izaaka: Tęskno mnie żyć dla córek Hetejskich: jeźliże pojmie Jakób żonę z narodu téj ziemie, żyć nie chcę. [69]
Wezwał tedy Izaak Jakóba, i błogosławił go, i rozkazał mu mówiąc: Nie pojmuj żony z narodu Chananejskiego:
2 Ale idź, a udaj się do Mezopotamii Syryjskiéj, do domu Bathuela, ojca matki twojéj, i weźmij sobie z tamtąd żonę z córek Labana, wuja twego.
3 A Bóg wszechmogący niech ci błogosławi, i niech cię rozrodzi i rozmnoży, abyś był na mnóstwo ludzi.
4 A niech ci da błogosławieństwa Abrahamowe i nasieniu twemu po tobie: abyś osiadł ziemię pielgrzymowania twego, którą obiecał dziadowi twemu.
5 A gdy go wysłał Izaak, poszedłszy przyszedł do Mezopotamii Syryjskiéj, do Labana, syna Bathuelowego Syryjczyka, brata Rebeki, matki swéj. [70]
6 A widząc Ezaw, że błogosławił ojciec jego Jakóbowi, i posłał go do Mezopotamii Syryjskiéj, aby ztamtąd pojął żonę: a iż po błogosławieństwie przykazał mu mówiąc: Nie weźmiesz żony z córek Chananejskich:
7 A iż Jakób posłuszny rodziców swych poszedł do Syryi:
8 Doznawszy téż, że ojciec jego nie rad widział córek Chananejskich:
9 Szedł do Ismaela, i pojął żonę prócz tych, które pierwéj miał, Mahelethę, córkę Ismaela, syna Abrahamowego, siostrę Nabajotowę.
10 A tak wyszedłszy Jakób z Bersabei, szedł do Haran.
11 A gdy przyszedł do niejakiegoś miejsca, i chciał na niem odpoczynąć po zachodzie słońca, wziął z kamieni, które leżały: a podłożywszy pod głowę swoję, spał na temże miejscu.
12 I ujrzał we śnie drabinę stojącą na ziemi, a wierzch jéj dosięgający nieba: i Anioły Boże wstępujące i zstępujące po niéj,
13 A Pana wspierającego się na drabinie, i mówiącego jemu: Jam jest Pan, Bóg Abrahama, ojca twego, i Bóg Izaaka: ziemię, na której śpisz, tobie dam i nasieniu twemu.
14 I będzie nasienie twe jako proch ziemie: rozszerzysz się na zachód i na wschód: na północy i na południe: i będą błogosławione w tobie i w nasieniu twojem wszystkie pokolenia ziemie. [71]
15 I będę stróżem twoim, gdziekolwiek pójdziesz, i przywrócę cię do téj ziemie: i nie opuszczę aż wypełnię wszystko, com rzekł. [72]
16 A gdy się ocknął Jakób ze snu, rzekł: Prawdziwie Pan jest na tem miejscu, a jam nie wiedział.
17 I zlęknąwszy się: O jako, prawi, to miejsce jest straszne! Nie jest tu inszego nic, jedno dom Boży a brona niebieska. [73]
18 Wstawszy tedy rano Jakób, wziął kamień, który był podłożył pod głowę swą, i postawił go na znak, nalawszy oliwy na wierzch.
19 I nazwał imię Miastu Bethel, które pierwéj Luzą nazywano.
20 Uczynił też ślub mówiąc: Jeźliż będzie Bóg zemną, a będzie mię strzegł na drodze, którą ja idę, i da mi chleba ku jedzeniu, a odzienie ku obleczeniu,
21 I jeźli się zwrócę szczęśliwie do domu ojca mego: będzie mi Pan za Boga:
22 A kamień ten, którym postawił na znak, będzie zwan Domem Bożym: a ze wszystkiego, co mi dasz, dziesięciny ofiaruję tobie.
Poszedłszy tedy Jakób, przyszedł do ziemie na wschód słońca.
2 I ujrzał studnią na polu, troje téż stada owiec, leżące przy niéj; bo z niéj napawano bydło, a wierzch jéj wielkim kamieniem zawierano.
3 A był obyczaj, iż gdy się wszystkie owce zeszły, tedy odwalali kamień: a napoiwszy stada, zasię na wierzch studnie kładli.
4 I rzekł do pasterzów: Bracia, zkądeście? którzy odpowiedzieli: Z Haran.
5 Których pytając, rzekł: Znacieli Labana, syna Nachorowego? odpowiedzieli: Znamy.
6 Rzekł: Zdrówli? Odpowiedzieli: Zdrów: a oto Rachel, córka jego idzie z stadem swojem.
7 I rzekł Jakób : Jeszczeć daleko do wieczora, a jeszcze nie czas gnać stada do owczarniéj: napójcie pierwéj owce, a tak je zasię na paszą żeńcie.
8 Którzy odpowiedzieli: Nie możemy, aż się wszystkie stada zgromadzą, i odwalimy kamień z wierzchu studnie, abyśmy napoili stada.
9 Jeszcze mówili, a oto Rachel przychodziła z owcami ojca swego; bo sama pasła trzodę.
10 Którą ujrzawszy Jakób, a wiedząc, iż była wujeczna siostra jego, i owce Labana, wuja jego: odwalił kamień, którym się studnia zawierała.
11 I napoiwszy trzodę pocałował ją: i podniósłszy głos płakał,
12 I oznajmił jéj, iż był bratem ojca jéj, a synem Rebeki: a ona pośpieszywszy się powiedziała to ojcu swemu.
13 Który usłyszawszy, iż przyszedł Jakób, syn siostry jego, wybieżał przeciw jemu: i obłapiwszy go i pocałowawszy wwiódł do domu swego. A usłyszawszy przyczyny drogi,
14 Odpowiedział: Jesteś kość moja i ciało moje. A gdy się wypełniły dni miesiąca jednego,
15 Rzekł mu: Izaż, żeś mi brat, darmo mi służyć będziesz? powiedz, co za wysługę chcesz wziąć.
16 A miał dwie córki: imię starszéj Lia, a młodszą zwano Rachel.
17 Ale Lia była ciekących oczu: Rachel oblicza pięknego, i wejrzenia wdzięcznego.
18 Którą miłując Jakób, rzekł: Będęć służył za Rachelę, córkę twoję młodszą, siedm lat.
19 Odpowiedział Laban: Lepiéjci, żeć ją tobie dam, niż inszemu mężowi, mieszkaj u mnie.
20 Służył tedy Jakób za Rachelę siedm lat: a zdały mu się kilka dni dla wielkiéj miłości.
21 I rzekł do Labana: Daj mi żonę moję, gdyż się już czas wypełnił, abych wszedł do niéj.
22 Który wezwawszy wiele gromad przyjaciół na gody, sprawił wesele.
23 A w wieczór Lią, córkę swą wwiódł do niego,
24 Dawszy sługę córce imieniem Zelphę. Do któréj według obyczaju wszedłszy Jakób, gdy było rano ujrzał Lią:
25 I rzekł do świekra swego: Cóż jest, coś chciał uczynić? Izalim nie za Rachelę tobie służył? Czemuś mię oszukał?
26 Odpowiedział Laban: Nie jest to w zwyczaju u nas, abyśmy pierwéj młodsze za mąż wydawali.
27 Wypełnij tydzień dni tego złączenia: a dam ci i tę drugą za pracą, którą mi będziesz służył drugie siedm lat. [74]
28 Przestał na zdaniu: a gdy tydzień minął, pojął Rachelę za żonę:
29 Której ojciec dał za służebnicę Balę.
30 I tak dostąpiwszy pożądanego wesela, miłość wtóréj przekładał nad pierwszą, służąc u niego drugie siedm lat.
31 A widząc Pan, iż nie dbał o Lią, otworzył żywot jéj, a siostra niepłodną została.
32 Która począwszy porodziła syna, i nazwała imię jego Ruben, mówiąc: Ujrzał Pan uniżenie moje, teraz mię będzie miłował małżonek mój.
33 I zasię poczęła i porodziła syna i rzekła: Iż usłyszał Pan, żem pogardzona, dał mi téż i tego, i nazwała imię jego Symeon.
34 I poczęła trzeci raz i urodziła innego syna i rzekła: I tą razą przyłączy się ku mnie małżonek mój, gdyżem mu trzech synów urodziła: i dlatego nazwała imię jego Lewi.
35 Po czwarte poczęła i porodziła syna, i rzekła: Teraz już będę wyznawać Panu: i przetóż nazwała go Judą, i przestała rodzić.
Widząc tedy Rachel, że niepłodną była, zajrzała siostrze swéj, i rzekła mężowi swemu: Daj mi dzieci, inaczej umrę.
2 Któréj Jakób rozgniewany odpowiedział: Zażem ja za Boga, który cię zezbawił owocu żywota twojego?
3 A ona: Mam, powiada, słuźebnicę Balę: wnidź do niéj, aby porodziła na kolanach moich, a żebym miała syny z niéj.
4 I dała mu Balę w małżeństwo: która,
5 Gdy wszedł mąż do niéj, poczęła i porodziła syna.
6 I rzekła Rachel: Przysądził mi Pan, i wysłuchał głos mój, dawszy mi syna. I dlatego dała mu imię Dan.
7 I zasię Bala począwszy urodziła drugiego.
8 Za którego rzekła Rachel: zrównał mię Bóg z siostrą moją, i przemogłam, i nazwała go Nephtalim.
9 A poczuwszy Lia, iż przestała rodzić, Zelphę, sługę swą mężowi oddała.
10 Która gdy po poczęciu porodziła syna,
11 Rzekła: Szczęśliwie, i dlatego przezwała imię jego Gad.
12 Porodziła téż Zelpha drugiego.
13 I rzekła Lia: To na błogosławieństwo moje; błogosławioną bowiem zwać mię będą niewiasty. I dlatego nazwała go Aser.
14 A Ruben wyszedłszy czasu żniwa pszenicznego na pole, nalazł Mandragory, które matce Lii przyniósł. I rzekła Rachel: Daj mi część z Mandragór syna twego.
15 Ona odpowiedziała: Małoć się jeszcze zda, żeś mi odwabiła męża, aż jeszcze Mandragory syna mego chcesz pobrać? Rzekła Rachel: Niechajże śpi z tobą téj nocy za Mandragory syna twego.
16 A gdy się Jakób wracał pod wieczór z pola, wyszła przeciw jemu Lia, i rzekła: Masz wniść i do mnie; bom cię zapłatą zjednała sobie za Mandragory syna mego. I spał z nią onéj nocy.
17 I wysłuchał Bóg prośby jéj: i poczęła i porodziła syna piątego,
18 I rzekła: Dał mi Bóg zapłatę, iżem dała sługę moję mężowi memu, i nazwała imię jego Issachar.
19 I zasię Lia począwszy porodziła szóstego syna,
20 I rzekła: Uposażył mię Bóg posagiem dobrym: już i tym razem będzie zemną małżonek mój, przeto żem mu urodziła sześć synów: i dlatego nazwała imię jego Zabulon.
21 Po którym urodziła córkę imieniem Dynę.
22 Wspomniał też Pan na Rachelę, i wysłuchał ją, i otworzył żywot jéj.
23 Która poczęła i porodziła syna, mówiąc: Odjął Bóg zelżywość moję.
24 I nazwała imię jego Józeph, mówiąc: Niech mi przyda Pan syna drugiego.
25 A gdy się urodził Józeph, rzekł Jakób do świekra swego: Puść mię, abych się wrócił do ojczyzny i do ziemie mojéj.
26 Daj mi żony i dzieci moje, za którem ci służył, że pójdę: ty wiesz posługę moję, którąm ci służył.
27 Rzekł mu Laban: Niechaj najdę łaskę przed obliczem twojem: skutkiemem doznał tego, iż mi błogasławił Bóg dla ciebie:
28 Postanów zapłatę twoję, którąć dać mam.
29 A on odpowiedział: Ty wiesz, jakom ci służył: a jako wielka była w rękach moich majętność twoja.
30 Małoś miał pierwéj, niżem przyszedł do ciebie: a teraz stałeś się bogatym, i błogosławił ci Pan na przyjście moje. Słuszna tedy rzecz jest, abych téż kiedy swój dom opatrzył.
31 I rzekł Laban: Cóż ci mam dać? A on rzekł: Nie chcę nic. ale jeźli uczynisz, czego żądam, będę jeszcze pasł, i strzegł bydła twego.
32 Obejdź wszystkie trzody swoje, a odłącz wszystkie owce pstre nakrapianéj wełny: a cokolwiek płowego, blachowanego, i pstrego będzie, tak między owcami jako i między kozami, będzie zapłata moja.
33 I odpowie mi jutro sprawiedliwość moja, kiedy umowy czas przyjdzie przed tobą: a wszystko, co nie będzie pstre, ani blachowane, ani płowe, tak między owcami jako i kozami, złodziejstwo mi zadadzą.
34 I rzekł Laban: Wdzięcznie przyjmuję, czego żądasz.
35 I odłączył onego dnia kozy i owce, i barany pstre i blachowane: a wszystkę trzodę jednostajnéj barwy, to jest białej albo czarnej wełny, oddał w ręce synom swoim.
36 I uczynił plac drogi na trzy dni, między sobą a między zięciem, który pasł inne trzody jego.
37 Jakób tedy nabrawszy prętów topolowych zielonych, i migdałowych, i jaworowych, obłupił je miejscami: i odarłszy skórki, w tych, które odarte były, białość się pokazała: owe zaś lepak, które całe były, zielone zostały, i tak tym sposobem stała się barwa odmienna.
38 I nakładł ich do koryt, gdzie lano wodę, aby przyszedłszy pić trzody, miały przed oczyma pręty, a patrząc na nie poczynały.
39 I stało się w onem zagrzaniu złączenia, że owce patrzały na pręty i rodziły blachowane, i pstre, i różną farbą nakrapiane.
40 I rozdzielił stado Jakób, i położył pręty w koryta przed oczy baranów: a wszystkie były białe i czarne Labanowe: insze zaś wszystkie Jakóbowe, rozdzieliwszy między sobą trzody.
41 Gdy tedy pierwsze przypuszczenie do owiec bywało, kładł Jakób pręty w koryta wód przed oczy baranów i owiec, aby zapatrzywszy się na nie poczynały:
42 Ale kiedy póżne przypuszczanie było, i poczęcie poślednie, nie kładł ich. I dostały się, które były póżne, Labanowi, a ranne Jakóbowi.
43 I zbogacił się on człowiek niezmiernie i miał trzód wiele, służebnic i sług, wielbłądów i osłów.
Potem gdy usłyszał słowa synów Labanowych, mówiących: Pobrał Jakób wszystko, co miał ojciec nasz, a z jego majętności zbogaciwszy się, stał się zacnym:
2 K temu obaczył twarz Labanową, że nie była przeciw niemu, jako wczoraj i dziś trzeci dzień,
3 A najwięcéj, że mu Pan mówił: Wróć się do ziemie ojców twoich, i do rodziny twojéj, a będę z tobą:
4 Posłał i wyzwał Rachelę i Lią na pole, gdzie pasł trzody,
5 I rzekł im: Widzę twarz ojca waszego, że nie jest przeciw mnie, jako wczoraj i dziś trzeci dzień; lecz Bóg ojca mego był zemną:
6 I same wiecie, iżem ze wszystkich sił moich służył ojcu waszemu.
7 Ale i ojciec wasz oszukał mię, i odmienił zapłatę moję po dziesięćkroć: a przecie nie dopuścił mu Bóg, aby mi szkodził.
8 Jeźli kiedy rzekł: Pstre będą zapłatą twoją, wszystkie owce rodziły pstre przypłodki: kiedy zaś przeciwnym obyczajem mówił: Białe wszystkie weźmiesz za myto: wszystkie trzody rodziły białe.
9 I odjął Bóg wszystek dobytek ojca waszego, a dał mi.
10 Gdy bowiem czas poczynania owiec przyszedł, podniosłem oczy swe: i widziałem przez sen wstępujące samce na samice pstre, i blachowane, i rozmaitéj barwy.
11 I rzekł Anioł Boży we śnie do mnie: Jakóbie! A jam odpowiedział: Owom ja.
12 Który rzekł: Podnieś oczy twoje, a obacz wszystkie samce wstępujące na samice, pstre, blachowane, i nakrapiane; bom widział wszystko, coć Laban uczynił.
13 Jamci jest Bóg Bethel, gdzieś namazał kamień, i ślubiłes mi ślub. Teraz tedy wstań, a wynidź z téj ziemie, wracając się do ziemie narodzenia twego. [75]
14 I odpowiedziały Rachel i Lia: Izaż jeszcze mamy jaką cząstkę w majętności i w dziedzictwie domu ojca naszego?
15 Izaż nas za obce nie poczytał, i przedał, i zjadł zapłatę naszę?
16 Ale Bóg odjął majętności ojca naszego, i podał je nam i synom naszym: a tak wszystko uczyń, coć Bóg przykazał.
17 Wstał tedy Jakób, a wsadziwszy dzieci i żony swe na wielbłądy, poszedł.
18 I zabrał wszystkę majętność swoję, i trzody, i czego jedno w Mezopotamii nabył, idąc do Izaaka, ojca swego, do ziemie Chananejskiéj.
19 Na ten czas poszedł był Laban strzydz owce, a Rachel ukradła bałwany ojca swego.
20 A Jakób nie chciał oznajmić świekrowi swemu, że uciekał.
21 A gdy poszedł tak sam, jako wszystko, do czego miał prawo, i przeprawiwszy się przez rzekę, ciągnął ku górze Galaad,
22 Dano znać Labanowi dnia trzeciego, że uciekał Jakób.
23 Który wziąwszy bracią swoję, gonił go przez siedm dni: i poścignął go na górze Galaad.
24 I widział we śnie Boga mówiącego do siebie: Strzeż, abyś nic przykro nie mówił przeciw Jakóbowi.
25 I już był Jakób rozbił namiot na górze: i gdy go on dogonił z bracią swą, na téjże górze Galaad rozbił namiot.
26 I rzekł do Jakóba: Czemuś tak uczynił, żeś krom wiedzenia mego zabrał córki moje, jakoby mieczem poimane?
27 Przeczżeś bez wiadomości mojéj chciał uciec, ani dać mi znać, żebym cię był odprowadził z weselem i z pieśniami, i z bębny, i z cytrami?
28 Nie dopuściłeś, abym pocałował syny moje i córki: głupieś uczynił: a teraz wprawdzie
29 Możeć ręka moja złem oddać: ale Bóg ojca waszego wczoraj mi rzekł: Strzeż, abyś nie mówił przeciw Jakóbowi nic przykrego.
30 Niech tak będzie: chciałoć się jechać do swoich, i pragnąłeś domu ojca twego: czemużeś pokradł bogi moje?
31 Odpowiedział Jakób: Żem odjechał bez wiadomości twojéj, bałem się, byś mi mocą nie pobrał córek twoich.
32 A cóż mię w złodziejstwie pomawiasz: u kogokolwiek najdziesz bogi twoje, niech zabit będzie przed bracią naszą. Szukaj, cokolwiek twego u mnie najdziesz, to weźmij. To mówiąc, nie wiedział, żeby Rachel ukradła bałwany.
33 Wszedłszy tedy Laban do namiotu Jakóba, i Lii, i obu służebnic, nie nalazł. A gdy wchodził do namiotu Rachele,
34 Ona śpieszno bałwany skryła pod mierzwę wielbłądowę, i siadła na niéj: a gdy wszystek namiot zmacał, a nic nie nalazł,
35 Rzekła mu: Niech się nie gniewa Pan mój, żeć przed tobą powstać nie mogę; bo według obyczaju niewieściego teraz na mię przypadło: i tak oszukana jest pilność szukającego.
36 A nadąwszy się Jakób z fukiem rzekł: Przez którą winę moję, i który grzech mój, takieś się zapalił za mną:
37 I wymacałeś wszystek sprzęt mój? Cóżeś nalazł ze wszystkiéj majętności domu twego? połóż tu przed bracią moją, i przed bracią twoją, a niech rozsądzą między mną a tobą.
38 I przetóżem przez dwadzieścia lat był z tobą? owce twoje i kozy były niepłodne, nie jadłem baranów trzody twojéj:
39 Anim ci porwanego od zwierza pokazował, jam wszystkę szkodę nagradzał: cokolwiek kradzieżą ginęło, na mnieś ścigał.
40 Wednie i w nocy cierpiałem gorąco i zimno: i nie postawał sen na oczach moich.
41 I takem ci przez dwadzieścia lat w domu twym służył: czternaście za córki, a sześć za trzody twoje: Odmieniałeś téż po dziesięćkroć zapłatę moję.
42 By był Bóg ojca mego Abrahama, a bojaźń Izaaka nie była przy mnie, snadźbyś mię był teraz puścił nagiego: na utrapienie moje, i na prace rąk moich wejrzał Bóg, i strofował cię wczoraj.
43 Odpowiedział mu Laban: Córki moje i synowie, i trzody twoje, i wszystko to co widzisz, moje jest: Cóż mam czynić synom i wnukom moim?
44 Pójdźże tedy, a uczyńmy przymierze, aby było na świadectwo między mną a tobą.
45 Wziął tedy Jakób kamień, i postawił go na znak:
46 I rzekł braciéj swojéj: Nanoście kamienia: którzy nanosiwszy uczynili kupę, i jedli na niéj:
47 Którą nazwał Laban kupą Świadka: a Jakób kupą Świadectwa, obaj według własności języka swego.
48 I rzekł Laban: Kupa ta będzie świadkiem między mną a tobą dzisiaj, i dlatego nazwano jest imię jéj Galaad, to jest, kupa świadka.
49 Niechaj widzi i sądzi Pan między nami, gdy odejdziemy od siebie.
50 Jeźli będziesz trapił córki moje, i jeźli pójmiesz insze żony nad nie: niemasz tu inszego świadka mowy naszéj oprócz Boga, który obecnie patrzy.
51 I rzekł zasię do Jakóba: Oto kupa ta i kamień, którym postawił miedzy mną a tobą,
52 Świadkiem będzie kupa ta, mówię, i kamień niech będzie na świadectwo, jeźlibym albo ja przeszedł ją, idąc do ciebie, albo ty przeszedłbyś ją, myśląc mi co złego.
53 Bóg Abrahamów, i Bóg Nachorów, niech rozsądzi między nami, Bóg ojca ich. Przysiągł tedy Jakób przez bojaźń ojca swego Izaaka.
54 I ofiarowawszy ofiary na górze, wezwał braciéj swéj, aby jedli chleb. Którzy najadłszy się zostali tam.
55 A Laban w nocy wstawszy, pocałował syny i córki swe, i błogosławił im: i wrócił się na miejsce swoje.
Jakób téż szedł zaczętą drogą: i potkali go Aniołowie Boży. [76]
2 Które ujrzawszy, rzekł: Obóz to Boży: i nazwał imię miejsca onego Mahanaim, to jest Obóz.
3 Posłał téż i posły przed sobą do Ezawa, brata swego, do ziemie Seir, do krainy Edom.
4 I przykazał im mówiąc: Tak rzeczecie panu memu, Ezawowi: To mówi brat twój Jakób: U Labana byłem gościem, i mieszkałem aż do dzisiejszego dnia.
5 Mam woły, i osły, i owce, i sługi, i służebnice: i ślę teraz poselstwo do pana mego, abych nalazł łaskę przed obliczem twojem.
6 I wrócili się posłowie do Jakóba, mówiąc: Przyszliśmy do Ezawa, brata twego, a oto pośpiesza zabieżeć ci ze cztermi sty mężów.
7 Zlękł się Jakób bardzo: i przestraszony rozdzielił lud, który z nim był: także trzody, i owce, i woły, i wielbłądy na dwa hufca,
8 Mówiąc: Jeźli przyjdzie Ezaw do jednego hufca, a porazi go, tedy hufiec drugi, który zostanie, będzie zachowany.
9 I rzekł Jakób: Boże ojca mego Abrahama, i Boże ojca mego Izaaka: Panie, któryś mi rzekł: Wróć się do ziemie twojéj, i na miejsce narodzenia twego, a uczynięć dobrze:
10 Mniejszy jestem niż wszystkie zmiłowania twoje, i prawda twoja, którąś wypełnił słudze twemu. O lasce mojéj przeszedłem ten Jordan: a teraz ze dwiema hufcami się wracam.
11 Wyrwij mię z ręki brata mego Ezawa; boć się go bardzo boję: by snadź przyszedłszy nie pobił matki z synami.
12 Tyś rzekł, żeś mi miał dobrze czynić, i rozmnożyć nasienie moje jako piasek morski, który przez mnóstwo zliczon być nie może.
13 A gdy tam spał onéj nocy, oddzielił z tego co miał, dary Ezawowi, bratu swemu.
14 Kóz dwieście, kozłów dwadzieścia, owiec dwieście, i baranów dwadzieścia.
15 Wielbłądzic źrebnych ze źrebięty ich trzydzieści, krów czterdzieści, i byków dwadzieścia, oślic dwadzieścia, i ośląt ich dziesięć.
16 I posłał przez ręce sług swoich, każdą trzodę zosobna, i rzekł sługom swoim: Idźcie przedemną, a niech będzie plac między stadem i stadem.
17 I przykazał pierwszemu, mówiąc: Jeźli potkasz brata mego Ezawa, a zapyta cię: Czyjeś ty? albo: Gdzie idziesz? albo: Czyje to, co żeniesz?
18 Odpowiesz: sługi twego Jakóba, dary te posłał panu memu Ezawowi: sam téż za nami idzie.
19 Także dał rozkazanie wtóremu i trzeciemu, i wszystkim, którzy gnali stada, mówiąc: Temiż słowy mówcie do Ezawa, gdy go znajdziecie:
20 I przydacie: Sam téż sługa twój Jakób idzie za nami; mówił bowiem: Ubłagam go darami, które uprzedzają, a potem go ujrzę; owo się zmiłuje nademną.
21 Uprzedziły tedy przed nim dary, a sam został onéj nocy w obozie.
22 A wstawszy wczas, wziął dwie żony swe, i tyleż służebnic z jedenaścią synów, i przeprawił się przez bród Jabok.
23 I przeprowadziwszy wszystko, co do niego należało,
24 Został sam: a oto mąż biedził się z nim aż do zarania.
25 Który widząc, iż go nie mógł przemódz, dotknął się żyły biodry jego, a natychmiast uschła.
26 I rzekł do niego: Puść mię; bo już wschodzi zorza. Odpowiedział: Nie puszczę cię, aż mi błogosławisz.
27 I rzekł: Co za imię twoje? odpowiedział: Jakób.
28 A on rzekł: Żadną miarą nie będzie nazwane imię twoje Jakób, ale Izrael; bo jeźliś przeciw Bogu był mocnym, daleko więcéj przeciw ludziom przemożesz.
29 Spytał go Jakób: Powiedz mi, jakiem cię imieniem zowią? Odpowiedział: Przecz się pytasz o imieniu mojem? I błogosławił mu na onemże miejscu. [77]
30 I nazwał Jakób imię onego miejsca Phanuel, mówiąc: Widziałem Boga twarzą w twarz, a zbawiona jest dusza moja.
31 I wnet mu weszło słońce, skoro przeszedł Phanuel: a on chramał na nogę.
32 Dla któréj przyczyny nie jadają żyły synowie Izrael, która uschnęła w biedrze Jakóbowéj, aż do dnia dzisiejszego: iż się dotknął żyły biodry jego i zmartwiała.
A podniósłszy Jakób oczy swe, ujrzał Ezawa jadącego, a z nim cztery sta mężów: i rozdzielił syny Lii, i Rachel, i obu służebnic.
2 I postawił obie służebnice i dzieci ich na przodku: a Lią i syny jéj na wtórem miejscu: Rachelę zaś i Józepha na ostatku.
3 A sam wprzód idąc pokłonił się aż do ziemie siedmkroć, aż nadjechał brat jego.
4 Bieżąc tedy Ezaw przeciw bratu swemu, obłapił go: i ściskając szyję jego, i całując płakał.
5 A podniósłszy oczy, ujrzał niewiasty i dzieci ich, i rzekł: A ci, co zacz są? a jeźli do ciebie należą? Odpowiedział: Drobiożdżek jest, który darował Bóg mnie, słudze twemu.
6 A przybliżywszy się służebnice i synowie ich, nakłonili się.
7 Przystąpiła téż Lia z dziećmi swemi: a gdy się takież pokłonili, ostateczni, Józeph i Rachel pokłon uczynili.
8 I rzekł Ezaw: Cóż to za hufy, którem potkał? Odpowiedział: Abych znalazł łaskę przed panem moim.
9 A on rzekł: Mam dosyć, bracie mój, miéj ty swoje.
10 I rzekł Jakób: Nie chciéj tak, proszę: ale jeźlim znalazł łaskę w oczach twoich, przyjmij mały dar z ręku moich; bom tak widział oblicze twoje, jakobym widział oblicze Boże. Bądż mi litościw,
11 A przyjmij błogosławieństwo, którem ci przyniósł, i które mi darował Bóg, dający wszystko. Ledwie za przymuszeniem braterskiem przyjmując,
12 Rzekł: Jedźmy pospołu, a będę towarzyszem drogi twojéj.
13 I rzekł Jakób: Wiesz, panie mój, że drobiożdżek młodziusienki, owce téż i krowy cielne mam z sobą: którym jeźli gwałt uczynię w chodzeniu, odejdą mi jednego dnia wszystkie stada.
14 Niech wprzód jedzie pan mój przed sługą swoim: a ja pójdę z lekka za nim w tropy jego, jako obaczę, że nadęży mój drobiożdżek, aż przyjdę do pana mego do Seir.
15 Odpowiedział Ezaw: Proszę cię, niechaj wżdy z ludu, który jest zemną, zostaną towarzysze drogi twojéj. A on rzekł: Nie potrzeba tego: tylko mi tego trzeba, abym nalazł łaskę przed obliczem twojem, panie mój.
16 Wrócił się tedy onego dnia Ezaw drogą, którą był przyjechał, do Seir.
17 A Jakób przyszedł do Sochot: gdzie zbudowawszy dom, a rozbiwszy namioty, nazwał imię miejsca onego Sochot, to jest Namioty.
18 I przyszedł do Salem, miasta Sychimczyków, które jest w ziemi Chananejskiéj, potem jako się zwrócił z Mezopotamii Syryjskiéj, i mieszkał przy miasteczku. [78]
19 I kupił sztukę pola, na któréj był rozbił namioty, od synów Hemora, ojca Sychemowego, za sto jagniąt.
20 I zbudowawszy tam ołtarz, wzywał na nim najmocniejszego Boga Izraelowego.
I wyszła Dyna, córka Lii, aby oglądała niewiasty onéj krainy.
2 Którą ujrzawszy Sychem, syn Hemora Hewejskiego, książę onéj ziemie, rozmiłował się jéj: i porwał, i spał z nią, gwałt uczyniwszy pannie.
3 I spoiła się z nią dusza jego, a smutną ubłagał łagodnemi słowy.
4 I szedłszy do Hemora, ojca swego, rzekł: Weźmij mi tę dzieweczkę za żonę.
5 Co gdy usłyszał Jakób w niebytności synów, i około pasze bydła zabawionych, milczał, aż się wrócili.
6 A gdy wyszedł Hemor, ojciec Sychemów, aby mówił z Jakóbem,
7 Oto synowie jego przychodzili z pola: i usłyszawszy, co się stało, rozgniewali się bardzo, przeto że sprosną rzecz uczynił w Izraelu, a zgwałciwszy córkę Jakóbowę, nieprzystojną rzecz zbroił.
8 Mówił tedy Hemor do nich: Dusza Sychem, syna mego spoiła się z córką waszą: dajcie mu ją za żonę.
9 A pójmujmy się z obu stron: córki wasze wydajcie za nas, a córki nasze pójmujcie.
10 A mieszkajcie z nami. Ziemia w mocy waszéj jest, sprawujcie, handlujcie, a osadzajcie ją.
11 Ale i Sychem rzekł do ojca i do braciéj jéj: Niech najdę łaskę u was: a co jedno postanowicie, to dam.
12 Podwyżcie wiana, i darów żądajcie: dam, co zachcecie: tylko mi dajcie dzieweczkę za żonę.
13 Odpowiedzieli synowie Jakóba, Sychemowi i ojcu jego na zdradzie, rozjadłszy się o zgwałcenie siostry:
14 Nie możemy uczynić, czego żądacie, ani dać siostry naszéj człowiekowi nieobrzezanemu: co się niegodzi, niesłuszna i obrzydła rzecz u nas.
15 Ale tak się możem porównać: jeźli zechcecie być nam podobni, a obrzeże się między wami każdy mężczyzna:
16 Tedy damy, i weźmiemy wzajem córki wasze i nasze: i będziemy mieszkać z wami, i będziemy ludem jednym.
17 Lecz jeźli się obrzezać nie będziecie chcieli, weźmiemy córkę naszę, i odejdziemy.
18 Podobało się podanie ich Hemorowi, i Sychemowi, synowi jego.
19 I nie odłożył młodzieniec, żeby nie miał zaraz uczynić, o co proszono; miłował bowiem bardzo onę dzieweczkę, a sam był zacny we wszystkim domu ojca swego.
20 I wszedłszy w bronę miejską mówili do ludu:
21 Mężowie ci spokojni są, a chcą mieszkać z nami: niech handlują w ziemi, i niechaj ją sprawują: która będąc szeroka i przestrona, sprawców potrzebuje: córki ich będziemy brać za żony, a nasze im dawać będziemy.
22 Jedna rzecz jest, którą się nam odwłóczy, rzecz tak dobra: jeźli obrzeżemy mężczyzny nasze, narodu obyczaju naśladując.
23 I majętność ich, i bydła, i co jedno mają, nasze będą: na to tylko pozwólmy, a mieszkając spółem, jeden lud uczynimy.
24 I zezwolili wszyscy, obrzezawszy wszystkie mężczyzny.
25 Ali oto dnia trzeciego, gdy najcięższa boleść z ran bywa: porwawszy dwaj synowie Jakobówi, Symeon i Lewi, bracia Dyny miecze, weszli do miasta śmiele: i pobiwszy wszystkę mężczyznę,
26 Hemora i Sychema wespół zamordowali, wziąwszy z domu Sychema Dynę, siostrę swoję.
27 A gdy oni wyszli, przypadli na pobite drudzy synowie Jakóbowi: i splądrowali miasto na pomstę zgwałcenia.
28 Owce ich, i rogate bydła, i osły, i wszystko pustosząc, co w domiech i na polach było.
29 Dziatki téż ich i żony w niewolą zabrali.
30 Co gdy zbroili śmiele. Jakób rzekł do Symeona i Lewi: Zafrasowaliście mię, i przywiedliście mię w ohydę Chananejczykom i Pherezejczykom, obywatelom téj ziemie. Nas nie wiele: oni zgromadziwszy się porażą mię, i zginę ja, i dom mój.
31 A oni odpowiedzieli: Izali jako wszetecznice mieli źle używać siostry naszéj?
Tym czasem mówił Bóg do Jakóba: Wstań a wstąp do Bethel, i mieszkaj tam, a uczyń ołtarz Bogu, któryć się ukazał, kiedyś uciekał przed Ezawem, bratem twoim. [79]
2 Jakób tedy zezwawszy dom wszystek swój, rzekł: Odrzućcie bogi cudze, którzy w pośrodku was są, a oczyśćcie się, i odmieńcie szaty wasze.
3 Wstańcie, a wstąpmy do Bethel, abyśmy tam uczynili ołtarz Bogu, który mię wysłuchał w dzień utrapienia mego, i był mi towarzyszem drogi mojéj.
4 Oddali mu tedy wszystkie bogi cudze, które mieli, i nausznice, które na uszach ich były: a on wkopał je pod Terebintem, który jest za miastem Sychem.
5 A gdy wyjechali, strach Boży napadł wszystkie okoliczne miasta, że nie śmieli gonić odchodzących.
6 Przyszedł tedy Jakób do Luzy, która jest w ziemi Chananejskiéj, przezwiskiem Bethel, sam i wszystek lud z nim.
7 I zbudował tam ołtarz, i nazwał imię onego miejsca, Dom Boży; bo mu się tam Bóg był ukazał, gdy uciekał przed bratem swoim.
8 Tegoż czasu umarła Debora, mamka Rebeczyna, i pogrzebiona jest na dole Bethel pod dębem: i nazwano imię onego miejsca, Dąb płaczu. [80]
9 I ukazał się powtóre Bóg Jakóbowi, gdy się wrócił z Mezopatamii Syryjskiéj, i błogosławił mu,
10 Mówiąc: Nie będziesz więcéj zwan Jakóbem: ale Izrael będzie imię twoje. I nazwał go Izraelem,
11 I rzekł mu: Jam Bóg wszechmogący, rozradzaj się i mnóż się: narody i ludzie narodów będą z ciebie, królowie z biódr twoich wynidą: [81]
12 I ziemię, którąm dał Abrahamowi i Izaakowi, dam tobie, i nasieniu twemu po tobie.
13 I odszedł od niego.
14 A on postawił znak kamienny na miejscu, gdzie z nim Bóg mówił: ofiarując na nim mokre ofiary, i lejąc oliwę,
15 I nazywając imię onego miejsca Bethel.
16 A odszedłszy ztamtąd, przyszedł czasu wiosny do ziemie, która wiedzie do Ephraty: w któréj gdy się Rachel rodząc pracowała,
17 Dla trudności porodzenia, poczęła w niebezpieczeństwie być: i rzekła jéj baba: Nie bój się; bo i tego syna będziesz miała.
18 A gdy wychodziła dusza jéj od boleści; i gdy już śmierć nadchodziła, nazwała imię syna swego Benoni, to jest: syn boleści mojéj: a ojciec nazwał go Benjamin, to jest syn prawice.
19 Umarła tedy Rachel, i pogrzebiona jest na drodze, która wiedzie do Ephraty, ta jest Bethlehem.
20 I postawił Jakób znak na grobie jéj: tenci jest znak grobu Rachel, aż do dnia dzisiejszego. [82]
21 A wyszedłszy ztamtąd, rozbił namiot za Wieżą stada.
22 A gdy mieszkał w onéj krainie, poszedł Ruben i spał z Balą, nałożnicą ojca swego: co jemu nie tajno było. A było synów Jakóbowych dwanaście. [83]
23 Synowie Lii: pierworodny Ruben, i Symeon, i Lewi, i Judas i Isachar, i Zabulon.
24 Synowie Rachel: Józeph i Benjamin.
25 Synowie Bale, sługi Rachel: Dan, i Nephtali.
26 Synowie Zelphy, sługi Lii: Gad i Aser. Ci są synowie Jakóbowi, którzy się mu urodzili w Mezopotamii Syryjskiéj.
27 Przyszedł téż do Izaaka, ojca swego do Mambre, miasta Arbee, to jest Hebron: gdzie był gościem Abraham i Izaak. [84]
28 I spełniło się dni Izaakowych sto ośmdziesiąt lat.
29 I starzawszy się umarł, i przyłożon jest do ludu swego stary i dni pełen: i pogrzebli go Ezaw i Jakób, synowie jego.
A te są rodzaje Ezawowe, ten jest Edom.
2 Ezaw pojął żony z córek Chananejskich: Adę, córkę Elona Hethejskiego, i Oolibamę, córkę Any, córki Sebeona Hewejskiego:
3 I Basemath, córkę Ismaelowę, siostrę Nabajathowę. [85]
4 I urodziła Ada Eliphaza: a Basemath urodziła Rahuela.
5 Oolibama urodziła Jehus, i Ihelon, i Kore. Ci synowie Ezawowi, którzy się urodzili w ziemi Chananejskiéj.
6 I wziął Ezaw żony swoje, i syny i córki, i wszystkie dusze domu swego, i majętność, i bydło, i wszystko, co mógł mieć w ziemi Chananejskiéj: i poszedł do inszéj krainy, i odszedł od brata swego Jakóba.
7 Bo byli bardzo majętni, a mieszkać pospołu nie mogli: i nie mogła ich znieść ziemia pielgrzymowania ich, dla mnóstwa trzód. [86]
8 I mieszkał Ezaw na górze Seir, ten jest Edom. [87]
9 A te są pokolenia Ezawa, ojca Edom na górze Seir,
10 I te imiona synów jego: Eliphaz, syn Ady, żony Ezaw: Rahuel zaś syn Basemath, żony jego. [88]
11 I byli synowie Eliphazowi: Theman, Omar, Sepho, i Gatham, i Cenez.
12 A Thamna była nałożnica Eliphaza, syna Ezaw: która mu urodziła Amalecha. Ci są synowie Ady, żony Ezawowéj.
13 A synowie Rahuel: Nahath, i Zara, Samma, i Meza. To synowie Basemath, żony Ezawowéj.
14 Ci téż byli synowie Oolibamy, córki Any, córki Sebeonowéj, żony Ezawowéj, które mu urodziła: Jehus, i Ihelon, i Kore.
15 Te książęta synów Ezawowych: synowie Eliphaza, pierworodnego Ezawowego: książę Theman, książę Omar, książę Sepho, książę Kenez,
16 Książę Kore, książę Gatham, książę Amalech. Ci synowie Eliphaz w ziemi Edomskiéj, i ciż synowie Ady.
17 Ci zaś synowie Rahuela, syna Ezawowego: książę Nahath, książę Zara, książę Samma, książę Meza. A te książęta Rahuela w ziemi Edomskiéj. Ci synowie Basemath, żony Ezawowéj.
18 Ci lepak synowie Oolibamy, żony Ezawowéj: książę Jehus, książę Ihelon, książę Kore: te książęta Oolibamy, córki Any, żony Ezawowéj.
19 Ci są synowie Ezawowi, i ci książęta ich: Ten jest Edom.
20 Ci zaś synowie Seir Horrejczyka, mieszkańcy w ziemi: Lotan, i Sobal, i Sebeon, i Ana. [89]
21 I Dyson, i Eser, i Dysan. Te książęta Horrejskie, synowie Seir w ziemi Edom.
22 I byli synowie Lotan: Hory, i Heman. A siostra Lotanowa była Thamna.
23 A ci synowie Sobalowi: Aluan, i Manahat, i Ebal, i Sepho, i Onam.
24 Ci zaś synowie Sebeon: Aja i Ana. Ten jest Ana, który wynalazł cieplice na puszczy, gdy pasł osły Sebeona, ojca swego.
25 A miał syna Dysona, i córkę Oolibamę.
26 A ci synowie Dyson: Hamdan, i Eseban, i Jethram, i Charan.
27 Ci zaś synowie Eserowi: Balaan, i Zawan, i Akan.
28 A Dysan miał syny: Husa i Arama.
29 Te książęta Horrejczyków: książę Lotan, książę Sobal, książę Sebeon, książę Ana,
30 Książę Dyson, książę Eser, książę Dysan: te książęta Horrejczyków, którzy rozkazowali w ziemi Seir.
31 A królowie, którzy królowali w ziemi Edom, pierwéj, niźli mieli króla synowie Israelscy, byli ci:
32 Bela, syn Beorów, a imię miasta jego Denaba.
33 A umarł Bela, i królował miasto niego Jobab, syn Zarego z Bosry.
34 A gdy umarł Jobab, królował miasto niego Husam z ziemie Themanczyków.
35 Po tego téż śmierci, królował miasto niego Adad, syn Badadów, który poraził Madyana w krainie Moab: a imię miasta jego Awith.
36 I gdy umarł Adad, królował miasto niego Semła z Masreki.
37 A po tego téż śmierci królował miasto niego Saul od rzeki Rohoboth.
38 A gdy i ten umarł, nastąpił na królestwo Balanan, syn Achoborów.
39 A po jego téż śmierci królował miasto niego Adar, a imię miasta jego Phau: a żonę jego zwano Meetabel, córka Matred, córki Mezaab.
40 Te tedy imiona książąt Ezaw według rodzajów i miejsc i imion ich: książę Thamna, książę Alua, książę Jetheth,
41 Książę Oolibama, książę Ela, książę Phinon,
42 Książę Kenes, książę Theman, książę Mabsar.
43 Książę Magdyel, książę Hiram: te książęta Edomskie, mieszkające w ziemi panowania swego. Ten jest Ezaw ojciec Idumejczyków.
A Jakób mieszkał w ziemi Chananejskiéj, w któréj ojciec jego był gościem.
2 A te są pokolenia jego: Józeph gdy miał szesnaście lat, pasł trzodę z bracią swą, jeszcze pacholęciem: i był z synami Bale i Zelphy, żon ojca swego: i oskarżył bracią swą przed ojcem o grzech bardzo sprosny.
3 A Izrael miłował Józepha nad wszystkie syny swe, przeto, iż go był w starości swéj urodził: i uczynił mu suknią wzorzystą.
4 I widząc bracia jego, że go miłował ojciec nade wszystkie syny: nienawidzieli go, i nie mogli nic łaskawie z nim mówić.
5 Przydało się téż, iż sen, który widział, powiadał braciéj swéj: co było przyczyną większéj nienawiści.
6 I rzekł do nich: Słuchajcie snu mego, którym widział.
7 Zdało mi się, żeśmy wiązali snopy na polu: a snop mój jakoby powstał i stanął, a wasze snopy około stojące kłaniały się snopowi memu.
8 Odpowiedzieli bracia jego: Izali królem naszym będziesz? albo poddani będziemy państwu twemu? Ta tedy przyczyna snów i mów, zazdrości i nienawiści żagwie przydawała.
9 Widział téż i drugi sen, który powiadając braciéj, mówił: Widziałem przez sen, jakoby mi się słońce i księżyc i jedenaście gwiazd kłaniało.
10 Co gdy ojcu swemu i braciéj swéj powiedział, złajał go ojciec jego i rzekł: Cóż się rozumie przez ten sen, któryś widział? Izali ja, i matka twoja, i bracia twoi kłaniać ci się będziemy do ziemie?
11 Zajrzeli mu tedy bracia jego: a ojciec milcząc rzecz uważał.
12 A gdy bracia jego, pasąc bydło ojca swego, mieszkali w Sychem,
13 Rzekł do niego Izrael: Bracia twoi pasą owce w Sychimie: pójdź, poślę cię do nich.
14 Który gdy odpowiedział: Gotówem, rzekł mu: Idź, a obacz, jeźli się wszystko szczęśliwie powodzi braciéj twojéj i bydłu: a daj mi znać, co się dzieje.
15 Posłany z doliny Hebron przyszedł do Sychem: i nadszedł go jeden mąż błądzącego po polu, i spytał, czegoby szukał.
16 A on odpowiedział: Braciéj mojéj szukam: powiedz mi, kędy pasą trzody.
17 I rzekł mu mąż: Odeszli z miejsca tego: a słyszałem je mówiące: Pójdźmy do Dothain. Poszedł tedy Józeph za bracią swoją, i nalazł je w Dothain.
18 Którzy ujrzawszy go zdaleka, niźli przyszedł do nich, myślili go zabić.
19 I mówili do siebie: Onoć idzie widosen.
20 Pójdźcie, zabijmy go i wrzućmy do studnie staréj: i rzeczem: Zły zwierz go pożarł: a tam się pokaże, co mu pomogą sny jego. [90]
21 Co usłyszawszy Ruben, starał się wybawić go z rąk ich, i mówił:
22 Nie zabijajcie dusze jego, ani wylewajcie krwie, ale wrzućcie go do studnie téj, która jest na puszczy, a ręce wasze zachowajcie niewinne: a to mówił, chcąc go wyrwać z ręku ich, i wrócić ojcu swemu.
23 Wnet tedy skoro przyszedł do braciéj swéj, zewlekli go z onej suknie długiéj i wzorzystéj:
24 I wpuścili go do studnie staréj, która nie miała wody.
25 A usiadłszy aby jedli chleb, ujrzeli Ismaelity podróżne, jadąc z Galaad, i wielbłądy ich niosące korzenie, i resynę, i staktę do Egiptu.
26 Rzekł tedy Judas do braciéj swéj: Cóż nam pomoże, jeźli zabijemy brata naszego, i zatajemy krew jego?
27 Lepiéj że go przedamy Ismaelitom, a ręce nasze niech się nie mażą; brat bowiem i ciało nasze jest: i przyzwolili bracia na mowy jego.
28 A gdy mijali Madyanitowie kupcy, wyciągnąwszy go z studnie, przedali go Ismaelitom za dwadzieścia śrebrników, którzy go zawieźli do Egiptu.
29 I wróciwszy się Ruben do studnie, nie nalazł chłopięcia:
30 I rozdarłszy odzienie, idąc do braciéj swéj rzekł: Chłopięcia nie widać, a ja dokąd pójdę?
31 I wzięli suknię jego, i we krwi koźlęcéj, które byli zabili, omoczyli:
32 Posławszy, którzyby ją donieśli do ojca, i mówili: Tęśmy naleźli: oglądaj, jeźli jest suknia syna twego, czy nie.
33 Którą poznawszy ojciec, rzekł: Suknia syna mego jest, zwierz okrutny zjadł go, bestya pożarła Józepha.
34 I rozdarłszy szaty, oblókł się w włosienicę, płacząc syna swego przez długi czas.
35 A gdy się zeszły wszystkie dzieci jego, aby ulżyli żalu ojcowskiego, nie chciał przypuścić pocieszenia, ale rzekł: Zstąpię do syna mego płacząc do piekła. A gdy on tak trwał w żałobie,
36 Madyanitowie przedali Józepha w Egipcie Putypharowi, trzebieńcowi Pharaona, hetmanowi żołnierstwa.
Tegóż czasu odszedłszy Judas od braciéj swéj, zstąpił do męża Odollamitskiego na imię Hiram.
2 I ujrzał tam córkę człowieka Chananejskiego imieniem Sue: i pojąwszy za żonę, wszedł do niéj. [91]
3 Która poczęła i porodziła syna: i nazwał imię jego Her. [92]
4 I zasię począwszy płód, narodzonego syna nazwała Onan.
5 Porodziła téż trzeciego, którego nazwała Sela: po którego narodzeniu więcéj rodzić przestała.
6 A Judas dał żonę pierworodnemu swemu Her, imieniem Thamar.
7 A Her był pierworodny Judy, złośliwy przed oblicznością Pańską: i od niego zabit jest. [93]
8 Rzekł tedy Judas do Onana, syna swego: Wnidź do żony brata twego, a złącz się z nią, abyś wzbudził nasienie bratu twemu.
9 On widząc, że się nie jemu synowie rodzić mieli, gdy wchodził do żony brata swego, wypuszczał nasienie na ziemię, aby się dzieci imieniem brata jego nie rodziły.
10 I z téj przyczyny zabił go Pan, że rzecz brzydliwą czynił.
11 I przetóż rzekł Judas Thamarze, niewiastce swojéj: Bądź wdową w domu ojca twego, aż urośnie Sela, syn mój; bał się bowiem, by i on nie umarł, jako bracia jego. Która poszła, i mieszkała w domu ojca swego.
12 A gdy minęło wiele dni, umarła córka Suego, żona Judasowa: który po żałobie wziąwszy pocieszenie, szedł do strzygących owce swe, sam i Hiras, owcarz trzody, Odollamita, do Thamnas.
13 I powiedziano Thamarze, że świekier jéj idzie do Thamnas na strzyżenie owiec.
14 Która złożywszy szaty wdowstwa, wzięła na się rąbek: a odmieniwszy szaty, usiadła na rozstaniu drogi, która wiedzie do Thamnas: dlatego, że już był dorosł Sela, a nie wzięła go za męża.
15 Którą ujrzawszy Judas, mniemał, żeby była wszetecznica; bo była nakryła twarz swoję, aby jéj nie poznano.
16 I wszedłszy do niéj, rzekł: Dopuść mi, abym miał sprawę z tobą; bo nie wiedział, żeby jego niewiastka była.
17 Która gdy odpowiedziała: Co mi dasz, żebyś zażył obcowania mego? Rzekł: Poślęć koziełka z trzód. A gdy zaś ona rzekła: Dopuszczę, czego chcesz, jeźli mi dasz zastawę, aż przyślesz, co obiecujesz:
18 Rzekł Judas: Co chcesz, żebym ci dał w zastawie? Odpowiedziała: Pierścień twój, i manellę, i laskę, którą, w ręce trzymasz. Na jedno tedy, że z ciebie niewiasta poczęła.
19 I powstawszy poszła: i złożywszy odzienie, które na sobie miała, oblokła się w szaty wdowstwa.
20 I posłał Judas koziełka przez pasterza swego Odollamitę, aby odebrał zastawę, którą był dał niewieście: który nie nalazłszy jéj,
21 Pytał ludzi miejsca onego: Gdzie jest niewiasta, która siedziała na rozstaniu? A gdy wszyscy odpowiedzieli, że nie była na tem miejscu nierządnica:
22 Wrócił się do Judy i rzekł mu: Nie nalazłem jéj: lecz i ludzie miejsca onego powiadali mi, że tam nigdy nie siedziała wszetecznica.
23 Rzekł Judas: Niechże sobie ma: kłamstwa iście nam zadać nie może: jam posłał koźlę, którem był obiecał, a tyś jéj nie nalazł.
24 Alić po trzech miesiącach powiedziano Judzie, mówiąc: Wystąpiła Thamar, niewiastka twoja, i zda się, że się żywot jéj wzdyma. I rzekł Judas: Wywiedźcie ją, aby była spalona.
25 Którą gdy wiedziono na śmierć, posłała do świekra swego, mówiąc: Z tego męża, którego te rzeczy są, jam poczęła: poznaj, czyj to pierścień, i manella, i laska.
26 Który poznawszy swe dary, rzekł: Sprawiedliwsza nad mię, żem jéj nie dał Seli, synowi memu. Wszakóż więcéj jéj nie uznał.
27 A gdy przychodził czas porodzenia, ukazały się bliźnięta w żywocie: a w samem wychodzeniu dziatek, jeden wyścibił rękę, na któréj baba uwiązała nić czerwoną, mówiąc: [94]
28 Ten najprzód wynidzie.
29 Ale gdy on zaś wciągnął rękę, wyszedł drugi: i rzekła niewiasta: Czemu przerwana jest dla ciebie przegroda? i z téj przyczyny nazwano imię jego Phares.
30 Potem wyszedł brat jego, na którego ręce była nić czerwona: którego nazwała Zarą.
Józeph tedy był zawiedzion do Egiptu: i kupił go Putyphar, trzebieniec Pharaonów, hetman wojska, mąż Egiptyanin z ręku Ismaelitów, od których był przywiedziony.
2 I był Pan z nim, i był mężem we wszystkiem szczęśliwie postępując: i mieszkał w domu pana swego.
3 Który bardzo dobrze wiedział, że Pan jest z nim, a iż wszystko co czynił, on szczęścił w ręku jego.
4 I nalazł Józeph łaskę przed panem swoim, i służył mu: od którego będąc przełożonym nad wszystkiem, rządził dom sobie zwierzony i wszystko, co mu było zlecono.
5 I błogosławił Pan domowi Egiptyanina dla Józepha: i rozmnożył tak w domu, jako i na polu, wszystkę majętność jego.
6 I nioczem inszem nie wiedział, jedno o chlebie, którego pożywał. A Józeph był pięknéj twarzy, i wdzięczny na wejrzeniu.
7 Po wielu tedy dni, obróciła pani jego oczy swe na Józepha, i rzekła: Śpij zemną.
8 Który żadnym sposobem nie chcąc zezwolić na zły uczynek, rzekł do niéj: Oto pan mój, dawszy mi w moc wszystko, nie wie, co ma w domu swoim.
9 I niemasz żadnéj rzeczy, któraby nie była w mocy mojéj: albo czegoby mi nie poruczył, prócz ciebie, któraś jest żoną jego: jakóż tedy mogę tę złość uczynić, i zgrzeszyć przeciw Bogu memu?
10 Takiemić słowy na każdy dzień, i niewiasta przykrzyła się młodzieńcowi: i on się zbraniał cudzołóztwa.
11 I przydało się dnia jednego, że Józeph wszedł do domu, i sprawował coś bez pomocników:
12 A ona uchwyciwszy kraj szaty jego, rzekła: Śpij zemną. Który zostawiwszy w ręce jéj płaszcz, uciekł, i wyszedł precz.
13 A gdy ujrzała niewiasta szatę w rękach swoich, a iż była wzgardzona,
14 Zawołała do siebie ludzi domu swego, i rzekła do nich: Oto wprowadził męża Hebrejczyka, aby nas naigrawał: wszedł do mnie, aby leżał zemną: a gdym ja zakrzyknęła,
15 I usłyszał głos mój: zostawił płaszcz, którym trzymała, i uciekł precz.
16 Na znak tedy wiary, płaszcz zatrzymany ukazała mężowi, gdy się wrócił do domu,
17 I rzekła: Wszedł do mnie niewolnik Hebrejczyk, któregoś przywiódł, aby mię naigrawał.
18 A gdy usłyszał, żem wołała, zostawił płaszcz, którym trzymała, i uciekł precz.
19 To usłyszawszy Pan, a nazbyt prędko wierząc słowom żony, rozgniewał się bardzo. [95]
20 I dał Józepha do ciemnice, gdzie więźniów królewskich strzeżono, i był tam w zamknieniu.
21 Pan jednak był z Józephem, i zmiłowawszy się nad nim, dał mu łaskę przed oblicznością przełożonego nad ciemnicą:
22 Który podał w rękę jego wszystkie więźnie, którzy byli w ciemnicy: a cokolwiek się działo, pod nim było.
23 I nie wiedział nioczem, zwierzywszy jemu wszystkiego; Pan bowiem był z nim, i szczęścił wszystkie sprawy jego.
Co gdy się tak stało, trafiło się, że przewinili dwa trzebieńcy, podczaszy króla Egipskiego, i piekarz panu swemu.
2 I rozgniewawszy się na nie Pharaon; (bo jeden był przełożony piwniczych, a drugi nad piekarzmi):
3 Dał je do ciemnice hetmana żołnierzów, w któréj był więźniem i Józeph.
4 Ale stróż ciemnice poruczył je Józephowi, który im téż służył: wyszło nieco czasu, a oni pod strażą byli.
5 I mieli obadwaj sen nocy jednéj według wykłada im przystojnego:
6 Do których gdy wszedł Józeph rano, i ujrzał je smutne,
7 Zapytał ich mówiąc: Czemu smutniejsza jest dziś nad zwyczaj twarz wasza?
8 Którzy odpowiedzieli: Widzieliśmy sen, a niemasz, ktoby nam wyłożył. I rzekł do nich Józeph: Izali nie Boży jest wykład? powiedźcie mi, coście widzieli.
9 Powiedział pierwszy, przełożony piwniczych, sen swój: Widziałem przed sobą winny szczep,
10 Na którym były trzy gałąski, znienagła wyrastając w pąkowie, a po kwieciu jagody dostawające:
11 I kubek Pharaonów w ręcę mojéj: wziąłem tedy jagody i wycisnąłem w kubek, którym trzymał, i podałem kubek Pharaonowi.
12 Odpowiedział Józeph: Ten jest snu wykład: Trzy gałąski są jeszcze trzy dni:
13 Po których wspomni Pharao na posługi twoje, i przywróci cię ku pierwszemu stanowi: i podasz mu kubek według urzędu twego, jakoś przedtem zwykł był czynić.
14 Tylko pamiętaj na mię, gdy się będziesz miał dobrze, a uczyń zemną miłosierdzie, abyś namienił Pharaonowi, iżby mię wywiódł z téj ciemnice;
15 Bo kradzieżą wzięto mię z ziemie Hebrejskiéj, a tu mię do tego dołu niewinnie wsadzono.
16 Widząc przełożony nad piekarzmi, iż mądrze sen wyłożył, rzekł: Jam téż widział sen: żem trzy kosze mąki miał na głowie mojéj:
17 A w jednym koszu, który był najwyższy, niósłem wszelakie potrawy, które przemysłem piekarskim czynione bywają, a ptacy jedli z niego.
18 Odpowiedział Józeph: Ten jest wykład snu: Trzy kosze, trzy dni jeszcze są:
19 Po których weźmie Pharao gardło twoje, i zawiesi cię na krzyżu, a ptacy będą obierać ciało twoje.
20 Dzień trzeci potem był narodzenia Pharaonowego: który uczyniwszy wielką ucztę sługom swoim, wspomniał przy dobréj myśli na przełożonego piwniczych, i na starszego nad piekarzmi.
21 I przywrócił jednego na miejsce swe, aby mu kubek podawał:
22 A drugiego obiesił na szubienicy, aby się prawda wykładacza ziściła.
23 A przecie za szczęsnem powodzeniem przełożony piwniczych przepomniał wykładacza swego.
Po dwu lat widział Pharao sen: Zdało mu się, że stał nad rzeką,
2 Z któréj wychodziło siedm krów pięknych i bardzo tłustych: i pasły się na miejscach mokrych.
3 Drugie téż siedm wynarzały się z rzeki, szpetne i chude: i pasły się na samym brzegu rzeki na miejscach zielonych:
4 I pożarły one, których dziwna piękność i tłustość ciała była. Ocuciwszy się Pharaon,
5 Znowu zasnął, i widział drugi sen: siedm kłosów wychodziło z jednego źdźbła pełnych i cudnych:
6 Drugich téż także wiele kłosów szczupłych i zwarzeniem zarażonych wyrastało,
7 Pożerające wszystkę cudność pierwszych. Ocuciwszy się Pharao ze snu,
8 I rano strachem zdjęty posłał do wszystkich wieszczków Egiptu, i wszystkich mędrców; i przyzwanym powiedział sen: a nie było, ktoby wyłożył.
9 Tam dopiero wspomniawszy przełożony nad piwniczymi, rzekł: Wyznawam grzech swój:
10 Rozgniewany król na sługi swe, mnie i przełożonego nad piekarzmi, kazał wrzucić do ciemnice hetmana żołnierzów:
11 Gdzie jednéj nocy obadwaj widzieliśmy sen oznajmiający przyszłe rzeczy.
12 Był tam młodzieniec Hebrejczyk, tegóż hetmana nad żołnierzmi służebnik: któremu sny powiedziawszy,
13 Usłyszeliśmy, cokolwiek potem skutek rzeczy pokazał; bom ja przywrócon jest na urząd mój: a onego na krzyżu zawieszono.
14 Natychmiast na rozkazanie królewskie, wywiedzionego z ciemnice Józepha ostrzyżono: a odmieniwszy szatę stawili przed nim.
15 Któremu on rzekł: Miałem sny, a niemasz, ktoby wyłożył: które słyszałem, że ty bardzo mądrze wykładasz.
16 Odpowiedział Józeph: Bezemnie Bóg opowie rzeczy szczęśliwe Pharaonowi.
17 Powiedział tedy Pharao, co widział: Zdało mi się, żem stał na brzegu rzeki.
18 A siedm krów z rzeki występowało, bardzo piękne i tłustego ciała, które na paszéj ługowiska trawę jadły.
19 Ali po tych wyszły drugie siedm krów, tak szpetne i chude, żem nigdy takich w ziemi Egipskiéj nie widział:
20 Które zjadłszy i strawiwszy pierwsze,
21 Żadnego znaku sytości nie dały: ale takowąż chudością i szpetnością gnuśniały. Ocknąwszy się znowu, twardo zasnąwszy,
22 Widziałem sen: siedm kłosów wyrastało ze źdźbła jednego, pełnych i bardzo pięknych:
23 A po nich drugie siedm cienkich i zwarzeniem zarażonych ze źdźbła wychodziło:
24 Które pierwszych piękność pożarły. Powiedziałem sen wieszczkom: ale niemasz żadnego, coby wyłożył.
25 Odpowiedział Józeph: Sen królewski jeden jest: co Bóg ma uczynić, oznajmił Pharaonowi.
26 Siedm krów pięknych i siedm kłosów pełnych, siedm lat są żyznych: i jedno znaczenie snu zamykają.
27 Siedm téż krów chudych a szpetnych, które wyszły po nich, i siedm kłosów cienkich i wiatrem warzącym zarażonych, są siedm lat głodu przyszłego.
28 Które się tym porządkiem wypełnią.
29 Oto przyjdą siedm lat żyzności wielkiéj po wszystkiéj ziemi Egipskiéj:
30 Po których nastąpią drugie siedm lat takiego nieurodzaju, że się zapomni wszystka obfitość przeszła; głód bowiem popsuje wszystkę ziemię,
31 A wielkość obfitości wygubi wielkość niedostatku.
32 A żeś powtóre widział sen ku téjże rzeczy należący: znak jest pewności, że się stanie mowa Boża, i prędko się wypełni.
33 Teraz tedy niech opatrzy król męża mądrego i dowcipnego, a niech go przełoży nad ziemią Egipską:
34 Który niech postanowi urzędniki po wszystkich krainach: a piątą część urodzaju przez siedm lat żyznych,
35 Które już teraz przyjdą, niech zbiera do gumien: a wszystko zboże pod mocą Pharaonową niech sypane i chowane będzie po mieściech.
36 A niech się nagotuje na siedm lat przyszłego głodu, który ma ucisnąć Egipt, a niech nie ginie ziemia od niedostatku.
37 Podobała się rada Pharaonowi, i wszystkim sługom jego.
38 I mówił do nich: Izali możemy naléść takowego męża, któryby ducha Bożego pełen był?
39 I rzekł do Józepha: Ponieważ ci Bóg ukazał to wszystko, coś mówił: izali mędrszego i podobnego tobie naleść będę mógł?
40 Ty będziesz nad domem moim, a na rozkazanie ust twoich wszystek lud posłuszen będzie: samą tylko stolicą królewską przodkować ci będę. [96]
41 I rzekł jeszcze Pharaon do Józepha: Oto postawiłem cię nade wszystką ziemią Egipską.
42 I zdjął pierścień z ręki swéj, i dał go na rękę jego: i ubrał go w szatę bisiorową, i włożył łańcuch złoty na szyję jego. [97]
43 I kazał mu wsięść na swój wtóry wóz, a woźny wołał, aby się wszyscy przed nim kłaniali, i wiedzieli, że był przełożonym nade wszystką ziemią Egipską.
44 I rzekł jeszcze król do Józepha: Jam jest Pharaon, bez twego rozkazania nie podniesie żaden ręki albo nogi we wszystkiéj ziemi Egipskiéj.
45 I odmienił imię jego, i nazwał go językiem Egipskim, Zbawicielem świata: i dał mu za żonę Aseneth, córkę Putyphara, kapłana Heliopolskiego. Wyjechał tedy Józeph na ziemię Egipską:
46 (A trzydzieści mu lat było, gdy stanął przed oblicznością króla Pharaona) i objechał wszystkie krainy Egipskie.
47 I przyszedł urodzaj siedmi lat: a zboże w snopy powiązane, zwieziono do gumien Egipskich.
48 Wszystka téż obfitość zbóż po wszystkich mieściech sypana była.
49 I był taki dostatek pszenice, że się piaskowi morskiemu równała, a obfitość miarę przesiągała.
50 I urodzili się Józephowi dwaj synowie przedtem, niż głód zaszedł: które mu urodziła Aseneth, córka Putyphara, kapłana Heliopolskiego. [98]
51 I nazwał imię pierworodnego Manasses, mówiąc: Zapomnieć mi dał Bóg trudności moich, i domu ojca mego.
52 A imię wtórego nazwał Ephraim, mówiąc: Dał mi Bóg uróść w ziemi ubóztwa mego.
53 Gdy tedy minęło siedm lat żyzności, które były w Egipcie,
54 Poczęły przychodzić siedm lat niedostatku, które był przepowiedział Józeph: i po wszystkim świecie głód przemógł: a we wszystkiéj ziemi Egipskiéj był chleb.
55 Któréj gdy głód dokuczał, wołał lud do Pharaona, żywności prosząc. Który im odpowiedział: Idźcie do Józepha, a cokolwiek on wam rzecze, czyńcie.
56 A głód brał moc co dzień po wszystkiéj ziemi, i otworzył Józeph wszystkie gumna, i przedawał Egiptyanom; bo i onych głód był ucisnął.
57 I wszystkie Prowincye przyjeżdżały do Egiptu, aby kupowały żywność, a nędze niedostatku ulżyły.
A usłyszawszy Jakób, że żywność przedawano w Egipcie, rzekł synom swoim: Czemu niedbacie?
2 Słyszałem, że pszenicę przedają w Egipcie: jedźcie, a nakupcie nam potrzeb, abyśmy żyć mogli, a nie niszczeli niedostatkiem.
3 Jechawszy tedy dziesięć braciéj Józephowych, aby kupili zboża w Egipcie:
4 A Benjamina zatrzymał doma Jakób: który był rzekł braciéj jego, by snadź na drodze nie ucierpiał co złego,
5 Wjechali do ziemie Egipskiéj z drugimi, którzy jechali kupować: a głód był w ziemi Chananejskiéj.
6 A Józeph był książęciem w ziemi Egipskiéj, i podług woli jego ludziom przedawano zboże. A gdy mu się pokłonili bracia jego,
7 I poznał je: jakoby do obcych przysroższem mówił, pytając ich: Zkądeście przyszli? Którzy odpowiedzieli: Z ziemie Chananejskiéj, żebyśmy kupili potrzeb ku żywności.
8 A wszakże sam bracią poznawszy, od nich nie był poznany.
9 A wspomniawszy na sny, które kiedyś widział, rzekł do nich: Szpiegowieście: przyszliście wypatrować słabsze miejsca ziemie.
10 Którzy rzekli: Nie tak jest, Panie, ale słudzy twoi przyszli, aby kupili żywności.
11 Wszyscyśmy synowie męża jednego: spokojniśmy przyszli, a nic złego słudzy twoi nie myślą.
12 Którym on odpowiedział: Inaczéj jest: przyszliście przypatrować się nieobronnym miejscom téj ziemie.
13 A oni rzekli: Dwanaście słudzy twoi bracia jesteśmy, synowie męża jednego w ziemi Chananejskiéj: najmłodszy przy ojcu jest, a drugiego już niemasz.
14 Toć jest, prawi, com rzekł: szpiegowieście wy.
15 Już was teraz doświadczę przez Pharaonowe zdrowie: nie wynidziecie ztąd, aż przyjdzie brat wasz najmniejszy.
16 Poślijcie z was jednego, a niech go przywiedzie: a wy będziecie w więzieniu, aż będzie doświadczono, coście rzekli, jeźli prawda jest albo fałsz; bo inaczéj przez zdrowie Pharaonowe szpiegowie jesteście.
17 I dał je pod straż do trzech dni.
18 A dnia trzeciego wywiedzionym z ciemnice rzekł: Uczyńcie, com powiedział, a żyć będziecie; bo się Boga boję.
19 Jeźliście spokojni, brat wasz jeden niech będzie związan w ciemnicy: a wy jedźcie, a wieźcie zboże, któreście kupili do domów waszych:
20 A brata waszego młodszego do mnie przywiedźcie, abym mów waszych doświadczyć mógł, a żebyście nie pomarli. Uczynili jako był rzekł, [99]
21 I mówili jeden do drugiego: Słusznie to cierpiemy; bośmy zgrzeszyli przeciw bratu naszemu, widząc utrapienie dusze jego, gdy się nam modlił, a nie wysłuchaliśmy: dlategóż przyszedł na nas ten kłopot.
22 Z których jeden, Ruben, rzekł: Azam wam nie mówił: Nie grzeszcie przeciw dziecięciu? a nie słuchaliście mię: otóż krwie jego dochodzą. [100]
23 A nie wiedzieli, żeby rozumiał Józeph, przetóż iż przez tłumacza mówił do nich.
24 I odwrócił się trochę i płakał: a wróciwszy się mówił do nich.
25 I wziąwszy Symeona, i związawszy przy nich, kazał sługom, aby napełnili wory ich pszenicą: a iżby odłożyli pieniądze każdego w workach ich, dawszy nadto strawy na drogę: którzy tak uczynili.
26 A oni niosąc zboże na osłach swoich pojechali.
27 A jeden otworzywszy wór, aby dał jeść bydlęciu w gospodzie, ujrzawszy pieniądze na wierzchu worka,
28 Rzekł braciéj swéj: Wrócono mi pieniądze, owo je mam w worze. I zdumiawszy się i zatrwożywszy, jeden z drugim mówił: Cóż to jest, co nam Bóg uczynił.
29 I przyjechali do Jakóba, ojca swego, do ziemie Chananejskiéj, i powiedzieli mu wszystko, co się im przydało, mówiąc:
30 Mówił do nas Pan ziemie srogo, i miał nas za szpiegi krainy.
31 Któremuśmy odpowiedzieli: spokojni jesteśmy, ani żadnéj zdrady myślimy.
32 Dwanaście braciéj nas, z jednego ojca urodzeni jesteśmy: jednego już niemasz, najmłodszy przy ojcu naszym jest w ziemi Chananejskiéj.
33 Który nam rzekł: Tak doznam, iżeście spokojni: Brata waszego jednego zostawcie u mnie, a żywności domom waszym potrzebnéj nabierzcie i jedźcie:
34 A brata waszego najmłodszego przywiedźcie do mnie, abych wiedział, żeście nie szpiegowie: i tego, który jest w więzieniu, żebyście zaś wziąć mogli: a napotem, żebyście mieli wolność kupowania co chcecie,
35 To powiedziawszy, gdy zboże wysypowali, nalazł każdy na wierzchu worów zawiązane pieniądze: a gdy się wszyscy polękali,
36 Rzekł ojciec Jakób: Sprawiliście, żem bez dzieci: Józepha już niemasz, Symeona trzymają w więzieniu, a Benjamina weźmiecie: na mię się to wszystko złe obaliło.
37 Któremu odpowiedział Ruben: Dwu synów moich zabij, jeźlić go zaś nie przywiodę: daj go do ręki mojéj, ja go tobie wrócę.
38 Ale on rzekł: Nie pójdzie syn mój z wami: brat jego umarł, a ten sam został: jeźli mu się co przeciwnego przyda w ziemi, do któréj się bierzecie, tedy doprowadzicie szędziwość moję z żałością do piekła.
Tym czasem głód wszystkę ziemię bardzo ściskał.
2 A gdy strawili żywność, którą byli przywiedli z Egiptu, rzekł Jakób do synów swoich: Wróćcie się, a nakupcie nam trochę żywności.
3 Odpowiedział Judas: Wypowiedział nam mąż on, oświadczając się pod przysięgą mówiąc: Nie ujrzycie oblicza mego, jeźli brata waszego najmłodszego nie przywiedziecie z sobą.
4 Jeźli tedy chcesz go posłać z nami, pojedziemy społem, i nakupiemyć potrzeb.
5 Ale jeźli nie chcesz, nie pojedziemy; mąż bowiem, jakośmy nieraz rzekli, wypowiedział nam mówiąc: Nie ujrzycie oblicza mego bez brata waszego najmłodszego. [101]
6 Rzekł im Izrael: na mojęście to nędzę uczynili, żeście mu powiedzieli, iż i innego macie brata.
7 A oni odpowiedzieli: Pytał nas on człowiek porządnie o rodzie naszym: jeźli ojciec żyw, jeźli mamy brata: a myśmy odpowiedzieli jemu porządkiem wedle tego, o co pytał: Izaliśmy mogli wiedzieć, że miał rzec: Przywiedźcie brata waszego z sobą?
8 Judas téż rzekł ojcu swemu: Poślij dziecię zemną, żebychmy pojechali a żyć mogli: byśmy nie pomarli, my i dziatki nasze. [102]
9 Ja biorę dziecię, z ręki mojéj dochodź go: jeźlić go nie przywiodę a nie wrócę tobie, będę winien grzechu przeciw tobie na wszelki czas.
10 By była nie przeszkodziła odwłoka, jużbyśmy byli drugi raz przyjechali.
11 Izrael tedy ojciec ich rzekł do nich: Jeźliż tak potrzeba niesie, uczyńcież co chcecie: nabierzcie co lepszych pożytków ziemie w naczynia wasze, i donieście mężowi dary: trochę resyny, i miodu, i storaku, stakty, i terebintu, i migdałów.
12 Pieniądze téż dwoje nieście z sobą: i one któreście naleźli w workach, odnieście, by się snadź omyłką nie stało:
13 Ale i brata waszego weźmijcie, a jedźcie do męża.
14 A Bóg mój wszechmocny niechaj go wam uczyni łaskawym: i niech odeśle z wami brata waszego, którego trzyma: i tego Benjamina: a ja jako osierociały bez dziatek będę.
15 Wzięli tedy mężowie dary i dwoje pieniądze i Benjamina: i jechali do Egiptu, i stanęli przed Józephem.
16 Które on ujrzawszy, i Benjamina z nimi, rozkazał szafarzowi domu swego, mówiąc: Wprowadź męże w dom, a nabij bydła, i nagotuj ucztę; bo zemną będą jeść w południe.
17 Uczynił on, jako mu rozkazano, i wwiódł męże do domu.
18 I tam zlękłszy się, rzekli jeden do drugiego: Dla pieniędzy, któreśmy z pierwu odnieśli w worzech naszych, wwiedziono nas: aby potwarz na nas zwalił, i gwałtem podbił w niewolą i nas i osły nasze.
19 Przetóż jeszcze we drzwiach przystąpiwszy do szafarza domowego,
20 Rzekli: Prosimy cię, panie, abyś nas wysłuchał: Już przedtem przyjechaliśmy kupować żywności:
21 Których nakupiwszy, gdyśmy przyjechali do gospody, otworzyliśmy wory nasze i naleźliśmy pieniądze na wierzchu worów, któreśmy teraz pod tąż wagą odnieśli.
22 Lecz i drugie śrebro przynieśliśmy, abyśmy nakupili co nam potrzeba: niemasz w sumnieniu naszem, ktoby je włożył do worków naszych.
23 A on odpowiedział: Pokój z wami, nie bójcie się: Bóg wasz, i Bóg ojca waszego dał wam skarby do worów waszych; bo pieniądze, któreście mi dali, dobre ja u siebie mam. I wywiódł do nich Symeona.
24 A wwiódłszy je w dom przyniósł wody, i umyli nogi swe: dał téż i osłom ich obrok.
25 A oni gotowali dary, aż przyszedł Józeph w południe; słyszeli bowiem, że tam chleba pożywać mieli.
26 Wszedł tedy Józeph do domu swego, i ofiarowali mu dary, trzymając w rękach swoich: i pokłonili się mu aż do ziemie.
27 A on łaskawie je pozdrowiwszy, pytał ich, mówiąc: Zdrówże jest ojciec wasz stary, o którymeście mi powiadali? żyw jeszcze?
28 Którzy odpowiedzieli: Zdrów jest sługa twój, ojciec nasz: jeszcze żyw. I schyliwszy się, pokłonili się mu.
29 Tedy podniósłszy Józeph oczy, ujrzał Benjamina, brata swego rodzonego, i rzekł: Ten jest brat wasz maluczki, o którymeście mi powiadali? I znowu: Bóg ci, pry, bądź miłościw synu miły.
30 I pokwapił się; bo się wzruszyły były wnętrzności jego nad bratem swym, i łzy się mu rzucały: i wszedłszy do komory płakał.
31 I zasię umywszy twarz wyszedł, i wstrzymał się, i rzekł: Kładźcie chleb.
32 Który położywszy, osobno Józephowi, a osobno braciéj, Egiptyanom téż, którzy pospołu jedli, osobno; (nie godzi się bowiem Egiptyanom jadać z Hebrejczyki, i mają za nieczystą takową biesiadę).
33 Siedli przed nim, pierworodny według pierworodzieństwa swego, a najmłodszy według lat swoich: i dziwowali się bardzo,
34 Wziąwszy części, które od niego brali: a większa część dostała się Benjaminowi, tak iż piącią części przechodziła. I pili, i popili się z nim.
A Józeph rozkazał szafarzowi domu swego, mówiąc: Napełnij wory ich zbożem, ile wziąć mogą: a włóż każdego pieniądze na wierzchu woru jego.
2 A kubek mój śrebrny i pieniądze, które dał za pszenicę, włóż na wierzch woru młodszego. I stało się tak.
3 A gdy było rano, puszczono je z osły ich.
4 I już byli z miasta wyjechali, i niedaleko odjechali: kiedy Józeph, zawoławszy szafarza domu, rzekł: Wstań, a goń męże: a poimawszy ich, mów: Przeczeście oddali złe za dobre?
5 Kubek, któryście ukradli, jest ten, z którego pan mój pija, i w którym zwykł wróżyć: bardzoście złą rzecz uczynili.
6 Uczynił on jako był kazał. I poimawszy ich, mówił do nich od słowa do słowa.
7 Którzy odpowiedzieli: Czemu tak mówi pan nasz, żeby słudzy twoi takiéj złości dopuścić się mieli?
8 Pieniądze, któreśmy naleźli na wierzchu worów, odnieśliśmy do ciebie z ziemie Chananejskiéj: a jakoż zatem iść może, abyśmy ukraść mieli z domu pana twego złoto albo śrebro?
9 U któregokolwiek z sług twoich najdzie się to, czego szukasz, niech umrze: a my będziemy niewolnikami Pana naszego.
10 Który rzekł im: Niechaj będzie według wyroku waszego: u któregokolwiek się najdzie, ten niech będzie niewolnikiem moim, a wy będziecie niewinnymi.
11 I tak złożywszy prędko wory na ziemię, otworzył każdy swój.
12 Które przeszukawszy, począwszy od starszego aż do młodszego, nalazł kubek w worze Benjaminowym.
13 A oni rozdarłszy szaty, i włożywszy zaś ciężar na osły, wrócili się do miasta.
14 I pierwszy Judas z bracią wszedł do Józepha; (bo jeszcze był nie odszedł z miejsca), i wszyscy przed nim upadli pospołu na ziemię.
15 Którym on rzekł: Czemuście tak chcieli czynić? Izali nie wiecie, że mi niemasz podobnego w nauce wieszczbiarskiéj?
16 Któremu Judas: Cóż, pry, odpowiemy panu memu? albo co rzeczemy? albo czem sprawiedliwie zakładać? Bóg nalazł nieprawość sług twoich: otośmy wszyscy są niewolnikami pana mego, i my, i ten, u którego naleziono kubek.
17 Odpowiedział Józeph: Boże mię uchowaj, abych tak miał czynić: który ukradł kubek, ten niech będzie niewolnikiem moim: a wy odjedźcie wolni do ojca waszego.
18 I prząstąpiwszy bliżéj Judas, śmiele rzekł: Proszę, panie mój, niechaj przemówi niewolnik twój słowo w uszy twoje, a nie gniewaj się na sługę twego; tyś bowiem jest po Pharaonie.
19 Pan mój, spytałeś pierwéj sług twoich: Macie ojca albo brata? [103]
20 A myśmy odpowiedzieli tobie, panu memu: Mamy ojca starego, i chłopię małe, które się urodziło w starości jego: którego rodzony brat umarł: a tego samego matka ma, a ojciec go serdecznie miłuje.
21 I rzekłeś sługom twoim: Przywiedźcie go do mnie, a położę oczy moje nań.
22 Namieniliśmy panu memu: Nie może chłopię opuścić ojca swego; bo jeźli go opuści, umrze.
23 I rzekłeś sługom twoim: Jeźli nie przyjdzie brat wasz najmłodszy z wami, nie ujrzycie więcéj oblicza mojego. [104]
24 A tak, gdyśmy przyjechali do sługi twego, ojca naszego, powiedzieliśmy mu wszystko, co do nas pan mój mówił.
25 I rzekł ojciec nasz: Wróćcie się, a kupcie nam trochę pszenice.
26 Któremuśmy rzekli: Iść nie możemy: jeźli brat nasz najmłodszy pojedzie z nami, pojedziem pospołu: inaczéj, bez niego nie śmiemy widzieć oblicze męża.
27 Na co on odpowiedział: Wy wiecie, iż mi dwu parodziła żona moja.
28 Wyszedł jeden, i powiedzieliście: Zwierz go pożarł: i dotychmiast go niewidać.
29 Jeźli weźmiecie i tego, a stanie mu się co na drodze, doprowadzicie szędziwość moję z żałością do piekła. [105]
30 Przetóż jeźli wnidę do sługi twego, ojca naszego, a dziecięcia nie będzie; (ponieważ dusza jego zawisła na duszy tego),
31 A ujrzy, że go niemasz z nami, umrze: i doprowadzą słudzy twoi szędziwość jego z żałością do piekła.
32 Ja właśnie niech będę niewolnikiem twoim, którym go wziął na wiarę moję, i ślubiłem, mówiąc: Jeźlić go zasię nie przywiodę, będę winien grzechu przeciw ojcu memu po wszystek czas. [106]
33 Zostanę tedy sługą twoim za to dziecię na posłudze pana mego, a dziecię niech jedzie z bracią swą.
34 Nie mogę się bowiem wrócić do ojca mego bez dziecięcia, abych świadkiem żałości, która uciśnie ojca mego, nie był.
Nie mógł się dalej strzymać Józeph przed wielą przy nim stojących: przeto przykazał, aby wszyscy precz wyszli, a żaden obcy nie był przy poznaniu spółecznem.
2 I podniósł głos z płaczem: który słyszeli Egiptyanie i wszystek dom Pharaonów.
3 I rzekł braciéj swéj: Jamci jest Józeph: jeszczeli żyw ojciec mój? Nie mogli bracia odpowiedzieć, wielką bojaźnią przestraszeni.
4 Do których on rzekł łaskawie: Przystąpcie się do mnie! A gdy prystąpili blisko: Jamci jest, prawi, Józeph, brat wasz, któregoście przedali do Egiptu. [107]
5 Nie bójcie się, i niech się wam nie zda rzecz ciężka, żeście mię przedali do tych krajów; dla zdrowia bowiem waszego posłał mię Bóg przed wami do Egiptu. [108]
6 Dwa lata bowiem temu, jako głód począł być na ziemi: a jeszcze pięć lat zostaje, których nie będzie się mogło orać ani żąć.
7 A Bóg mię wprzód posłał, abyście byli zachowani na ziemi, a żebyście mogli mieć pokarmy ku żywności.
8 Nie wasząć radą, ale za Bożą wolą tu jestem posłany: który mię uczynił jako ojcem Pharaonowym, i panem wszystkiego domu jego, i przełożonym we wszystkiéj ziemi Egipskiéj.
9 Śpieszcie się i jedźcie do ojca mego, a powiedzcie mu: Toć wskazuje syn twój Józeph: Bóg mię uczynił panem wszystkiéj ziemie Egipskiéj, przyjedź do mnie, nie mieszkaj.
10 I będziesz mieszkał w ziemi Gessen: a będziesz przy mnie ty, i synowie twoi, i synowie synów twoich, owce twoje, i bydło twoje, i wszystko, co masz.
11 I tam cię będę żywił; (bo jeszcze zostaje pięć lat głodu), abyś i ty nie zginął, i dom twój, i wszystko, co masz.
12 Oto oczy wasze i oczy brata mego Benjamina widzą, że usta moje mówią do was.
13 Oznajmijcież ojcu memu wszystkę zacność moję, i wszystko, coście widzieli w Egipcie. Śpieszcież się a przywieźcie go do mnie.
14 A gdy obłapiając padł na szyję Benjamina, brata swego, płakał: a on téż także płakał na szyi jego.
15 I całował Józeph wszystkę bracią swoję, i płakał nad każdym: potem śmieli mówić do niego.
16 I usłyszano jest, i gęstą mową rozgłoszono na dworze królewskim: Przyjechali bracia Józephowi: i uradował się Pharao, i wszystek dom jego.
17 I rzekł do Józepha, aby rozkazał braciéj, mówiąc: Nakładłszy na bydlęta, jedźcie do ziemie Chananejskiéj,
18 A weźcie ztamtąd ojca waszego i rodzinę, a przyjedźcie do mnie: a ja wam dam wszystkie dobra Egipskie, abyście używali tłustości ziemie.
19 Rozkaż téż, aby wzięli wozy z ziemie Egipskiéj, dla odwiezienia dziatek i żon swych, a mów: Weźmijcie ojca waszego, a śpieszcie się co najprędzéj przyjeżdżając.
20 A nie zostawiajcie nic z sprzętu waszego; bo wszystkie bogactwa Egipskie wasze będą.
21 I uczynili synowie Izraelowi, jako im kazano: którym dał Józeph wozy, według Pharaonowego rozkazania, i strawy na drogę.
22 Każdemu téż kazał przynieść dwie szaty: a Benjaminowi dał trzy sta śrebrników, z piącią szat co najlepszych.
23 Tak wiele téż pieniędzy i szat posyłając ojcu swemu: przydawszy i osłów dziesięć, którzyby odwieźli ze wszystkich bogactw Egiptu: i także wiele oślic niosących pszenicę i chleb w drodze.
24 Puścił tedy bracią swą: a gdy odjeżdżali, mówił im: Nie gniewajcie się w drodze.
25 Którzy wyjechawszy z Egiptu, przyszli do ziemie Chananejskiéj, do ojca swego Jakóba.
26 I oznajmili mu, mówiąc: Józeph syn twój żyw: a on panuje we wszystkiéj ziemi Egipskiéj. Co usłyszawszy Jakób, jakoby z ciężkiego snu ocknąwszy, przecie im nie wierzył.
27 Oni przecię powiadali mu wszystek porządek rzeczy. A gdy ujrzał wozy i wszystko, co mu posłał, ożył duch jego,
28 I rzekł: Dosyć mi na tem, jeźli jeszcze syn mój Józeph żywie: pójdę, a oglądam go, pierwéj niźli umrę.
I pojechawszy Izrael ze wszystkiem co miał, przyjechał do studnie przysięgi, i nabiwszy tam ofiar, Bogu ojca swego Izaaka:
2 Usłyszał go w widzeniu w nocy, a on go woła i mówi kniemu: Jakóbie, Jakóbie! któremu odpowiedział: Owom ja.
3 Rzekł mu Bóg: Jam jest najmocniejszy Bóg ojca twego: nie bój się, jedź do Egiptu; bo cię tam rozmnożę w naród wielki.
4 Ja tam z tobą zstąpię, i ja cię ztamtąd przyprowadzę, wracającego się: Józeph téż położy ręce swe na oczy twoje.
5 I powstał Jakób od studnie przysięgi: i wzięli go synowie, z dziatkami i z żonami swojemi na wozy, które był posłał Pharaon, aby wieziono starca, [109]
6 I wszystko co miał w ziemi Chananejskiéj: i przyjechał do Egiptu ze wszystkiem nasieniem swojem: [110]
7 Synowie jego, i wnukowie, córki, i wszystek ród wespół.
8 A te są imiona synów Izraelowych, którzy weszli do Egiptu: On z syny swymi: Pierworodny Ruben.
9 Synowie Rubenowi: Henoch, i Phallu, i Hesron, i Charmi.
10 Synowie Symeonowi: Jamuel, i Jamin, i Ahod, i Jachin, i Sohar, i Saul, syn Chananejskiéj niewiasty. [111]
11 Synowie Lewi: Gerson, i Kaath, i Merary. [112]
12 Synowie Judy: Her, i Onan, i Sela, i Phares, i Zara. Lecz Her i Onan umarli w ziemi Chananejskiéj. I urodzili się synowie Pharesowi, Hesron, i Hamul.
13 Synowie Issacharowi: Thola, i Phua, i Job, i Semron.
14 Synowie Zabulonowi: Sared, i Elon, i Jahelel.
15 Ci synowie Lii, które urodziła w Mezopotamii Syryjskiéj, z Dyną, córką swą: wszystkich dusz synów jego i córek, trzydzieści i trzy.
16 Synowie Gadowi: Sephion, i Haggi, i Suni, i Esebon, i Hery, i Arody, i Areli.
17 Synowie Asser: Jamne, i Jesua, i Jessui, i Berya, i Sara, siostra ich: Synowie Bery: Heber, i Melchiel.
18 To synowie Zelphy, którą dał Laban Lii, córce swéj: i te urodziła Jakóbowi, szesnaście dusz.
19 Synowie Rachel, żony Jakóbowéj: Józeph, i Benjamin. [113]
20 I urodzili się Józephowi synowie w ziemi Egipskiéj, które mu urodziła Asseneth, córka Putyphara, kapłana Heliopolskiego: Manasses i Ephraim. [114]
21 Synowie Benjaminowi: Bela, i Bechor, i Asbel, i Gera, i Naaman, i Echi, i Ros, i Mophim, i Ophim, i Ared.
22 Ci synowie Rachel, które urodziła Jakóbowi: wszystkich dusz czternaście.
23 Synowie Dan: Husym.
24 Synowie Nephtalim: Jasyel, i Guni, i Jeser, i Sallem.
25 To synowie Ballei, którą dał Laban Racheli, córce swéj: i te urodziła Jakóbowi: wszystkich dusz siedm.
26 Wszystkich dusz, które weszły z Jakóbem do Egiptu, i wyszły z biodry jego, oprócz żon synów jego, sześćdziesiąt i sześć.
27 A synowie Józephowi, którzy mu się urodzili w ziemi Egipskiéj, dusze dwie: Wszystkich dusz domu Jakóbowego, które weszły do Egiptu, było siedmdziesiąt. [115]
28 I posłał Judę przed sobą do Józepha, aby mu oznajmił, i zajechał do Gessen.
29 Dokąd gdy przyszedł, zaprzągłszy Józeph swój wóz, wyjechał przeciw ojcu swemu na onoż miejsce: a ujrzawszy go, rzucił się na szyję jego, i obłapiając go płakał.
30 I rzekł ojciec do Józepha: Już wesoło umrę: gdyżem oglądał oblicze twoje, a ciebie żywego zostawuję.
31 A on rzekł do braciéj swéj, i do wszystkiego domu ojca swego: Pojadę i opowiem Pharaonowi, i rzekę mu: Bracia moi i dom ojca mego, którzy byli w ziemi Chananejskiéj, przyjechali do mnie:
32 A są mężowie pasterze owiec, i bawią się wychowaniem trzód: owce swe i bydła, i wszystko, co mogli mieć, przywiedli z sobą.
33 A gdy was przyzowie i rzecze: Co za robota wasza?
34 Odpowiecie: Mężowie pasterze jesteśmy, słudzy twoi, od dzieciństwa naszego aż dotąd, i my, i ojcowie nasi. A oto rzeczecie, abyście mieszkać mogli w ziemi Gessen; bo się brzydzą Egiptyanie wszelkimi pasterzmi owiec.
Przyjechawszy tedy Józeph, oznajmił Pharaonowi, mówiąc: Ojciec mój i bracia, owce ich i bydło, i wszystko co mają, przyszli z ziemie Chananejskiéj, a oto stoją w ziemi Gessen.
2 Ostatnich téż z braciéj swéj, piąci mężów, postawił przed królem.
3 Których on zapytał: Co za robotę macie? odpowiedzieli: Pasterze owiec jesteśmy, słudzy twoi, i my, i ojcowie nasi.
4 Przyszliśmy w gościnę do ziemie twojéj; bo niemasz trawy trzodom sług twoich, iż ciężki głód w ziemi Chananejskiéj: i prosimy, abyś nam sługom twoim kazał być w ziemi Gessen.
5 Rzekł tedy król do Józepha: Ojciec twój i bracia twoi przyjechali do ciebie.
6 Ziemia Egipska jest przed tobą: każ im mieszkać na najlepszem miejscu, a daj im tę ziemię Gessen. Jeźli wiesz, że między nimi są mężowie dowcipni, uczyń je przełożonymi nad dobytki memi.
7 Potem wprowadził Józeph ojca swego do króla, i postawił go przed nim: który błogosławiąc mu,
8 I spytany od niego: Wiele jest dni lat wieku twego?
9 Odpowiedział: Dni pielgrzymowania mego jest sto i trzydzieści lat, krótkie a złe: i nie doszły aż do dni ojców moich, których pielgrzymowali.
10 I błogosławiwszy króla, wyszedł precz.
11 A Józeph ojcu i braciéj swéj dał osiadłość w Egipcie, na najlepszem miejscu, ziemie Ramesses, jako był rozkazał Pharaon.
12 I żywił je i wszystek dom ojca swego, dodając żywności każdemu.
13 Po wszystkim świecie bowiem chleba nie było, a głód ścisnął był ziemię, najwięcéj Egipską i Chananejską.
14 Z których wszystkie pieniądze zebrał za przedanie zboża, i wniósł je do skarbu królewskiego.
15 A gdy nie stało płacy kupującym, przyszedł wszystek Egipt do Józepha, mówiąc: Daj nam chleba, przecz umieramy przed tobą, gdyż już nie staje pieniędzy?
16 Którym on odpowiedział: Przypędźcie mi bydło wasze, i dam wam za nie żywności, jeźli płacy nie macie.
17 Które gdy przywiedli, dał im żywności za konie, i za owce, i za woły, i za osły: i żywił je onego roku za odmianę bydła.
18 Przyszli téż do niego drugiego roku, i rzekli mu: Nie zataimy przed panem naszym, że, gdy nie stało pieniędzy, bydła wespół nie stało: a nietajnoć, że krom ciał i ziemi nic nie mamy.
19 Czemuż tedy umrzemy przed oczyma twemi? my i ziemia nasza twoi będziemy: zakup nas na służbę królewską, a daj nam nasienia, aby nie spustoszała ziemia, gdyby zginął, ktoby ją sprawował.
20 Kupił tedy Józeph wszystkę ziemię Egipską, gdy każdy przedawał osiadłość swą dla wielkości głodu: i poddał ją Pharaonowi,
21 I wszystkie ludzie jéj, od ostatnich granic Egipskich, aż do koniecznych granic jéj.
22 Oprócz ziemie kapłańskiéj, która im była dana od króla: którym i żywność naznaczoną z gumien pospolitych dawano: i przetóż nie musieli przedawać osiadłości swoich.
23 I rzekł Józeph do ludu: Oto jako widzicie, i was i ziemię waszę Pharaon odzierżał: bierzcie nasienie, a osiejcie role,
24 Abyście mogli mieć zboże. Piątą część dacie królowi, a drugie cztery puszczam wam na nasienie i na wychowanie czeladzi i dziatek waszych.
25 Którzy odpowiedzieli: Zdrowie nasze w ręce twojéj: niech tylko wejrzy na nas pan nasz, a z weselem będziemy służyć królowi.
26 Od onego czasu aż do dnia dzisiejszego we wszystkiéj ziemi Egipskiéj piątą część królom płacą: i weszło to jako za prawo, oprócz ziemie kapłańskiéj, która wolna była od téj kondycyi.
27 Mieszkał tedy Izrael w Egipcie, to jest, w ziemi Gessen, i posiadł ją i rozkrzewił, i rozmnożył się nazbyt.
28 I żył w niéj siedmnaście lat: i stały się wszystkie dni żywota jego, sto czterdzieści i siedm lat.
29 A gdy widział, że się przybliżał dzień śmierci jego, przyzwał syna swego Józepha, i rzekł do niego: Jeźlim nalazł łaskę przed obliczem twojem, połóż rękę twoję pod biodrę moję: i uczynisz mi miłosierdzie i prawdę, żebyś mię nie grzebł w Egipcie.
30 Ale niechaj śpię z ojcy mymi: i wynieś mię z téj ziemie, a pochowaj w grobie przodków moich. Któremu odpowiedział Józeph: Ja uczynię, coś rozkazał.
31 A on rzekł: Przysiężże mi tedy! Który gdy przysiągł, pokłonił się Izrael Bogu, obróciwszy się ku głowie łoża.
To gdy się tak odprawiło, dano znać Józephowi, iż zaniemógł ojciec jego: który wziąwszy dwu synów, Manassesa i Ephraima, wybrał się w drogę.
2 I powiedziano starcowi: Oto syn twój Józeph przyjechał do ciebie. Który pokrzepiwszy się usiadł na łóżku.
3 A gdy wszedł do niego, rzekł: Bóg wszechmogący ukazał mi się w Luzie, która jest w ziemi Chananejskiéj, i błogosławił mi. [116]
4 I rzekł: Ja ciebie rozkrzewię i rozmnożę, i uczynię cię w gromady ludzi: i dam ci tę ziemię, i nasieniu twemu po tobie, w osiadłość wieczną.
5 Dwaj tedy synowie twoi, którzyć się urodzili w ziemi Egipskiéj, pierwéj niżem ja tu przyszedł do ciebie, moi będą: Ephraim i Manasses, jako Ruben i Symeon poczytani mi będą. [117]
6 Inni zasię, które zrodzisz po tych, twoi będą: a imieniem braciéj swéj będą z wami w osiadłościach swych.
7 Mnie bowiem, kiedym szedł z Mezopotamii, umarła Rachel w ziemi Chananejskiéj na saméj drodze, a był czas wiosny: i wchodziłem do Ephraty, i pogrzebłem ją przy drodze Ephraty, którą inszem imieniem zowią Bethlehem. [118]
8 I ujrzawszy syny jego, rzekł do niego: Co zacz ci są?
9 Odpowiedział Józeph: Synowie moi są, które mi darował Bóg na tem miejscu. Przywiedź je, prawi, do mnie, żebych im błogosławił.
10 Oczy bowiem Izraelowe zaćmione były od wielkiéj starości, i jaśnie widzieć nie mógł. A przytulone do siebie pocałowawszy, i obłapiwszy je,
11 Rzekł do syna swego: Nie postradałem widzenia twojego; nadto pokazał mi Bóg nasienie twoje.
12 A gdy je wziął Józeph z łona ojcowego, pokłonił się nisko aż do ziemie.
13 I postawił Ephraima po prawéj ręce swojéj, to jest, po lewéj Izraelowéj: a Manassesa po lewéj swojéj, to jest po prawéj ojcowskiéj i przytulił obu do niego.
14 Który ściągnąwszy prawą rękę, włożył na głowę Ephraima, mniejszego brata: a lewą na głowę Manassesa, który był starszy, ręce przełożywszy.
15 I błogosławił Jakób synom Józephowym, i rzekł: Bóg, przed którego obliczem chodzili ojcowie moi, Abraham i Izaak, Bóg, który mię żywi od młodości mojéj aż do tego dnia: [119]
16 Anioł, który mię wyrwał ze wszystkiego złego, niech błogosławi tym dzieciom: a niech będzie wzywano nad nimi imię moje, i imiona ojców moich, Abrahama i Izaaka: a niech rosną w mnóstwo na ziemi. [120]
17 A widząc Józeph, że ojciec jego położył prawą rękę na głowę Ephraimowę, nie miło mu bardzo było: i ująwszy rękę ojcowę, chciał ją podnieść z głowy Ephraimowéj, a przenieść na głowę Manassesowę.
18 I rzekł do ojca: Nie tak ma być, ojcze; bo ten jest pierworodny: połóż prawicę twą na głowę jego.
19 Który zbraniając się, rzekł: Wiemci synu mój, wiem: i tenci wprawdzie urośnie w lud, i rozmnoży się: wszakże brat jego młodszy, będzie większy nadeń, i nasienie jego rozmnoży się w narody.
20 I błogosławił im czasu onego, mówiąc: W tobie będzie błogosławion Izrael, i będą mówić: Niech ci uczyni Bóg jako Ephraimowi, i jako Manassesowi. I postawił Ephraima przed Manassesem,
21 I rzekł do Józepha, syna swego: Oto ja umieram, a będzie Bóg z wami, i przywróci was do ziemie ojców waszych.
22 Daję tobie część jednę mimo bracią twoję, którąm wziął z ręki Amorrejczyka mieczem i łukiem moim. [121]
A Jakób zezwał syny swe y rzekł im: Zbierzcie sie, abym oznajmił, co ma przyjść na was we dni ostatnie. [122]
2 Zbierzcie się, a słuchajcie synowie Jakóbowi, słuchajcie Izraela, ojca waszego.
3 Ruben, pierworodny mój, tyś siła moja i początek boleści mojéj, pierwszy w darzech, większy w rozkazowaniu.
4 Wylałeś jako woda: nie rość; boś wstąpił na łoże ojca twego, i splugawiłeś pościel jego. [123]
5 Symeon i Lewi bracia, naczynia nieprawości walczące.
6 W radę ich niechaj nie wchodzi dusza moja, a w zborze ich niechaj nie będzie sława moja; bo w zapalczywości swéj zabili męża, a w swéj woli podkopali mur. [124]
7 Przeklęta zapalczywość ich, iż uporna: a gniew ich, iż niezmiękczony. Rozłączę je w Jakóbie, i rozproszę je w Izraelu. [125]
8 Judo, ciebie chwalić będą bracia twoi: ręka twoja na szyjach nieprzyjaciół twoich, kłaniać ci się będą synowie ojca twego.
9 Szczenię lwie Juda: do łupu, synu mój, wstąpiłeś: odpoczywając ległeś jako lew, i jako lwica: któż go wzbudzi? [126]
10 Nie będzie odjęty sceptr od Judy, ani wódz z biódr jego, aż przyjdzie, który ma być posłan, a on będzie oczekawaniem narodów.
11 Przywiązując do winnice źrebię swoje, a do winnéj macice, o synu mój, oślicę swoję: omyje w winie szatę swoję, a we krwi jagód winnych płaszcz swój.
12 Cudniejsze są oczy jego niż wino, a zęby jego bielsze niż mleko.
13 Zabulon na brzegu morskim mieszkać będzie: i na staniu okrętów, dosięgając aż do Sydonu.
14 Issachar osieł mocny, leżący między granicami.
15 Upatrzył pokój, że jest dobry, i ziemię, że bardzo dobra: i podłożył ramię swoje ku noszeniu, i został podatkom służący.
16 Dan sądzić będzie lud swój, jako i inne pokolenie w Izraelu.
17 Niech będzie Dan wężem na drodze, źmiją na ścieżce, kąsając kopyta końskie, aby spadł jeździec jego nazad.
18 Zbawienia twego będę czekał, Panie.
19 Gad przepasany będzie walczył przed nim: a on przepasany będzie pozad.
20 Asser, tłusty chleb jego, i będzie dawał rozkoszy królom.
21 Nephtali jeleń wypuszczony, i dając wymowę piękności.
22 Syn przyrastający Józeph, syn przyrastający i śliczny na wejrzeniu: córki przebiegały się na murze.
23 Ale rozjątrzyli go, i swarzyli się, i zajrzeli mu, mający strzały.
24 Usiadł w mocnem łuk jego, i rozwiązane są związki ramion i rąk jego, przez ręce mocnego Jakóbowego: ztamtąd wyszedł pasterz, kamień Izraelski.
25 Bóg ojca twego będzie pomocnikiem twoim, a wszechmogący będzieć błogosławił błogosławieństwy niebieskiemi zwierzchu, błogosławieństwy przepaści leżącéj na dole, błogosławieństwy piersi i żywota.
26 Błogosławieństwa ojca twego zmocnione są błogosławieństwy ojców jego: ażby przyszło pożądanie pagórków wiecznych: niechaj będą na głowie Józephowéj, i na ciemieniu Nazarejczyka między bracią swoją.
27 Benjamin wilk drapieżny, rano będzie jadł łup, a wieczór będzie dzielił korzyści.
28 Wszyscy ci we dwunaście pokoleniach Izraelowych: to im mówił ojciec ich, i błogosławił każdemu błogosławieństwy własnemi.
29 I rozkazał im, mówiąc: Ja się przyłączam do ludu mego: pogrzebcież mię z ojcy mymi w jaskini dwoistéj, która jest na polu Ephrona Hetejczyka,
30 Naprzeciwko Mambre w ziemi Chananejskiéj, którą kupił Abraham z polem u Ephrona Hetejczyka w osiadłości grobu. [127]
31 Tam go pogrzebli i Sarę, żonę jego: tam pogrzebion jest Izaak z Rebeką, żoną swoją: tam i Lia pochowana leży.
32 A dokonawszy rozkazania, któremi syny nauczał, złożył nogi swe na łóżko, i umarł: i przyłożon jest do ludu swego.
Co ujrzawszy Józeph, padł na twarz ojca swego, płacząc i całując go.
2 I rozkazał sługom swym lekarzom, aby wonnemi maściami namazali ojca.
3 Którzy gdy rozkazaniu dosyć czynili, wyszło czterdzieści dni; ten bowiem obyczaj był ciał martwych namazanych. I płakał go Egipt siedmdziesiąt dni.
4 A gdy wyszedł czas żałoby, rzekł Józeph do sług Pharaonowych: Jeźlim nalazł łaskę przed obliczem waszem, mówcie w uszy Pharaonowe,
5 Dlatego, że mię ojciec mój porzysiągł, mówiąc: Oto umieram: w grobie moim, którym sobie wykopał w ziemi Chananejskiéj, pogrzebiesz mię. Pojadę tedy, a pogrzebię ojca mego, i wrócę się. [128]
6 I rzekł mu Pharaon: Jedź, a pogrzeb ojca twego, jakoś jest poprzysiężony.
7 A gdy on jechał, jechali z nim wszyscy starsi domu Pharaonowego, i wszyscy starsi ziemie Egipskiéj:
8 Dom Józephów z bracią jego, oprócz małych dziatek, i trzód, i bydła, które zostawili w ziemi Gessen,
9 Miał téż wozy i jezdne: i zebrał się poczet niemały.
10 I przyjechali na plac Atad, który leży nad Jordanem: kędy sprawując obchód z płaczem bardzo wielkim i ciężkim, wypełnili siedm dni.
11 Co gdy ujrzeli obywatele ziemie Chananejskiéj, rzekli: Płacz to wielki jest Egiptyanom: i dlatego nazwano jest imię onego miejsca, Płacz Egipski. [129]
12 Uczynili tedy synowie Jakóbowi, jako im był przykazał. [130]
13 I doniósłszy go do ziemie Chananejskiéj, pogrzebli go w jaskini dwoistéj, którą był kupił Abraham z polem, w osiadłość grobu, od Ephrona Hetejczyka, przeciwko Mambre.
14 I wrócił się Józeph do Egiptu z bracią swą i wszystkiem towarzystwem, pochowawszy ojca.
15 Po którego śmierci, bojąc się bracia jego, i mówiąc między sobą: By snadź nie pamiętał na krzywdę, którą odniósł, a nie oddał nam wszystkiego złego, któreśmy czynili,
16 Wskazali do niego mówiąc: Ojciec twój rozkazał nam przedtem niźli umarł,
17 Abyśmyć to powiedzieli słowy jego: Proszę, abyś zapamiętał złego uczynku braciéj twojéj, i grzechu, i złości, którą wyrządzili tobie: My téż prosimy, abyś sługom Boga ojca twego odpuścił tę nieprawość. Co usłyszawszy Józeph płakał.
18 I przyszli do niego bracia jego: a pokłoniwszy się nisko aż do ziemie, rzekli: Jesteśmy słudzy twoi.
19 Którym on odpowiedział: Nie bójcie się: izali sprzeciwić się możemy woli Bożéj?
20 Wyście o mnie złe myślili: ale Bóg obrócił to w dobre, aby mię wywyższył, tak jako teraz widzicie, a żeby wiele ludu zachował.
21 Nie bójcie się: ja żywić będę was, i dziatki wasze. I cieszył je, i łagodnie i łaskawie mówił. [131]
22 I mieszkał w Egipcie ze wszystkim domem ojca swego, i żył sto i dziesięć lat. I widział syny Ephraimowe aż do trzeciego pokolenia. Synowie téż Machira, syna Manassesowego porodzili się na koleniech Józephowych. [132]
23 Które rzeczy gdy przeszły, rzekł braciéj swéj: Po śmierci mojéj Bóg was nawiedzi, i uczyni, że wynidziecie z ziemie téj do ziemi, którą przysiągł Abrahamowi, Izaazkowi, Jakóbowi. [133]
24 A gdy je poprzysiągł, i rzekł: Bóg was nawiedzi: wynieścież kości moje z sobą z miejsca tego:
25 Umarł, wypełniwszy sto i dziesięć lat żywota swego. I pomazany wonnemi maściami, włożony jest do trumny w Egipcie. [134]